Porady na zdrady – recenzja polskiej komedii!

On (Krzysztof Czeczot) zostaje porzucony przez swą partnerkę w dniu ślubu. Ona (Magdalena Lamparska) ma dokładnie ten sam problem. W dodatku przybić sobie z nią piątkę i powiedzieć Witaj w klubie! może jej najlepsza przyjaciółka. Wszystko dokładnie tego samego dnia łączy ich razem. Przywitajcie więc Porady na zdrady, nową komedię romantyczną Ryszarda Zatorskiego. Od razu też przejdźcie do porządku dziennego nad dokładnie takim poziomem przypadku, jak ten zaprezentowany powyżej, bo później wcale nie będzie lepiej.

Plakat filmu głosi, że 39 procent mężczyzn zdradza, a kobiet tylko 10 procent mniej. Nie wiem skąd te liczby, nie wnikam. Dodam jednak tylko tyle, że wskaźnik powstających na siłę komedii romantycznych mających zapełnić luki w kalendarzu premier jest ze dwa razy albo i jeszcze wyższy. I opisywane tutaj dzieło jest tego dobitnym przykładem. To film, który gdyby był człowiekiem, na pytanie po co się w ogóle pojawił i co ma do powiedzenia, zarumieniłby się, po chwili mówiąc nieśmiało, że ma do zareklamowania parówki (tak, ten film to jeden wielki festiwal product placementu, jednak w dalszej części tekstu wspominanie o nim sobie podaruje, żeby nie robić reklamy reklamie).

Po tym, gdy mamy już wstęp, wypadałoby poznać naszego amanta. Jest nim Maciek, grany przez Mikołaja Roznerskiego. Zajmuje się coachingiem i właśnie wydał swoją pierwszą książkę, która dzieli tytuł z filmem. Nasze pokrzywdzone główne bohaterki wymyśliły sobie po wszystkim zostanie testerkami wierności i od razu zostały zatrudnione przez jego żonę (graną przez irytującą Weronikę Rosati). Kilka scen wcześniej potrąciła ona naszą główną bohaterkę samochodem. Ta jednak była smutna i pijana, więc nic z tego nie zapamiętała. A czy to zdarzenie miało jakieś znaczenie później? Ano żadnego. Ot, taki tam kolejny zbieg okoliczności.

Zobacz również: Po prostu przyjaźń – recenzja komedii!

Oprócz właśnie tego typu przypadkowości, jaka dotyczy losów głównych bohaterów, fabule tej absolutnie brakuje logiki. Pierwszy z brzegu przykład to sytuacja, która doprowadza do spotkania naszych głównych bohaterów. Beata, żona Maćka, angażuje nasze testerki, aby uwiodły jej męża. Cel jej działania jest od początku niejasny i niewiarygodny, zarówno przed, jak i po twiście jaki serwuje nam fabuła, jednakże nie o to tu chodzi. Rzecz w tym, że już kilka scen później widzimy, że ma ona w telefonie aplikacje, dzięki której zawsze wie, gdzie jej mąż jest. Serio filmie? Są tutaj sceny kręcone w budynku, który w prawdziwym świecie jest matematycznym wydziałem Politechniki Warszawskiej, dlatego na drugi raz przed sprzedawaniem tego typu absurdów polecałbym twórcom wpaść przy okazji do wspomnianej placówki. Na wykład z logiki.

Ostatnio oglądany przeze mnie film z gatunku, Po prostu przyjaźń, również potrafił być na bakier z logiką, jednak starał się, choć dość nieporadnie, coś nam przekazać. W dodatku był momentami całkiem nieźle zagrany. Więdłocha czy Stramowski byli w stanie w niektórych momentach nieźle wygrać swoje emocje. Porady na zdrady leżą natomiast również aktorsko. Wiadomo, że z tego typu scenariusza wiele nie wyciągniesz, ale te postacie po prostu irytują i nie są w stanie oddać zbytnio uczuć, jakie mogłyby nimi szarpać we wspomnianych sytuacjach. W dodatku ma się wrażenie, że nawet obsada ma problem z przejściem do porządku dziennego nad absurdalnymi zachowaniami, jakie są zawarte w scenariuszu. A i subtelności w tym filmie tyle, co w pracy zawodowego drwala. Zupełnie serio trzeba jednak oddać Roznerskiemu, że i tak wypada lepiej od Greya. Przy okazji premiery tamtego filmu jedna z sieci kin organizowała konkurs, w którym można było wygrać spotkanie i przelot helikopterem z tym właśnie aktorem. Ależ polskie fanki 50 twarzy Greya mogły się poczuć wyróżnione.

Zobacz również: Wywiad z Piotrem Stramowskim

No i jeszcze żarty. Jako że film reklamowany jest jako komedia, warto byłoby popracować nad poziomem humoru. Okej, parę razy da się szerzej uśmiechnąć, ale ogólny poziom jest naprawdę niski. Stwierdzenia bohaterki, że wysadzi się pod sejmem, bo zawsze chciała zrobić coś pożytecznego czy długobrody już dowcip o synchronizowaniu zegarków to zdecydowanie nie jest to, czego oczekiwałoby się od, jeszcze raz powtórzę, komedii. W kwestii aspektów rozrywkowych cameo zalicza znany polski bramkarz, jednak na planie chyba tak dobrze bronił się przed tym żeby cokolwiek w tym filmie powiedzieć, jak swojej bramki pewnej nocy, parę ładnych lat temu w Istambule. Nie jest on zresztą jedyną piłkarską wstawką, jaka pojawia się w tym filmie, główne bohaterki bowiem, w jednej z rozmów na temat wierności, przytaczają tutaj Kubę Błaszczykowskiego i Grzegorza Krychowiaka. Może Grześkowi ostatnio średnio wiedzie się w Paryżu, ale na swój związek raczej nie narzeka. Jeśli się mylę to wybaczcie, ale dawno nie odwiedzałem pudelka.

https://www.youtube.com/watch?v=cdNrpz6hGOI

Naprawdę trudno jest czymkolwiek ten film obronić. Ma przyjemną piosenkę główną w wykonaniu Ani Dąbrowskiej, wspomniane wcześniej aspekty piłkarskie czy kilka całkiem udanych żartów, które pozwalają lekko się uśmiechnąć. Wszystko jednak tonie w morzu braku jakiejkolwiek logiki, infantylności i totalnego przesłodzenia. Niedawno wyszedł nowy Grey, dla którego Porady na zdrady są nawet lepszą alternatywą. Jednak porównanie nowej polskiej komedii z jakimkolwiek innym filmem z obecnego repertuaru nie wyjdzie jej na zdrowie.  

ilustracja wprowadzenia: Kino Świat

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?