Konwój – recenzja polskiego thrillera

Polska kinematografia wydaje się ostatnio być na fali. Stłumiliśmy nasze niepohamowane żądze odgrzewania masowo komedii romantycznych i wróciliśmy do tworzenia dobrych obrazów. Jednym z nich jest właśnie Konwój. Skrupulatność gatunkowa jest z pewnością największym atutem tej produkcji. Idealny balans pomiędzy pedantycznym trzymaniem się konwencji a wariacją wielogatunkową. Znajdziemy tu wszystkie aspekty składające się na rasowy thriller. Napięcie, intryga i dobrze zarysowani bohaterowie to krople w morzu środków, jakimi posłużył się Maciej Żak, aby stworzyć interesujący spektakl. Już od pierwszych scen uwagę przykuwa smętny nastrój i chłodna kolorystyka, wspierana muzyką, którą opisać można najprościej jako minimalistyczne utwory budujące napięcie. Mnogość zbliżeń i nietypowe ujęcia idealnie wpasowują się w ton filmu. Krótko mówiąc, pod względem technicznym jest bez zarzutów.

Konwój

Śledząc losy naszych konwojentów, zauważamy pewną dynamikę pomiędzy bohaterami. Mamy tutaj praworządnego, złego, chaotycznego i neutralnego, wszyscy skazani na swoje towarzystwo, będąc zamkniętym w małej przestrzeni. Każdy z nich reprezentuje swoje stanowisko i przekonania, wdając się w interakcje z resztą. I to działa. Więckiewicz odrobił zadanie domowe i przeczytał wszystkie notki dotyczące jego postaci. Kupujemy jego zszarganą depresją drogę do odkupienia oraz problemy, z jakimi się zmaga. Młody Orlando Bloom, czyli Tomasz Ziętek stanowi tutaj swego rodzaju przeciwwagę i reprezentuje moralność i zdrowy rozsądek. Wszystkie archetypy postaci wyłapujemy z dialogów, które służą głównie jako ekspozycja. 

konwój

Druga część seansu czuje się zobowiązana do wytłumaczenia nam pewnych kwestii fabularnych. Momentami można odczuć, że trochę się tego nagromadziło i trzeba to wszystko gdzieś upchnąć w ostatnich 15 minutach. Zaczynamy wtedy tęsknić za niewiedzą, która prowadziła nas za rękę przez pierwszą część filmu, kusząc tajemnicą i budując suspens. Ekspozycyjny chaos ujawnia pewne luki w scenariuszu, których nie jesteśmy w stanie nawet pojąć w trakcie trwania seansu, ale z czasem zaczynamy zadawać sobie pytanie, czy to wszystko się w ogóle klei. Tak właściwie jedynym mankamentem jest sama końcówka. Zwieńczenie thrillera powinno być w miarę możliwości jak najprostsze do przetrawienia. W końcu daje upust całego napięcia, które zbieraliśmy przez resztę seansu. Tutaj sceny są kompletnie powyrywane z ram czasowych. Mamy retrospekcję, która później wybiega w przyszłość, aby znów wrócić do teraźniejszości, która w tym momencie staje się również retrospekcją. Całe to zamieszanie co prawda nie razi montażem i można się w tym odnaleźć. Widać, że była w tym jakaś wizja, wydaje się jednak, że oczekiwany efekt zderzył się z wykonaniem. Ostatecznie jako całość, produkcja śmiało może konkurować z zachodem, brakuje jednak scenariuszowego szlifu, który wzniósłby ją na wyżyny doskonałości. 

Ilustracja wprowadzenia: Jacek Drygała / podziękowania dla Multikina za umożliwienie seansu

https://www.facebook.com/nocnefilmowanie/
|....|
http://www.filmweb.pl/user/pestowsky
|....|
i tyle.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?