Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność – recenzja komiksu

Po wydarzeniach kolejno z Batman Metal i miniserii Liga Sprawiedliwości: Bez sprawiedliwości najwięksi herosi świata DC musieli na nowo zdefiniować swe działania jako pierwszej supergrupy. Wzmocnieni o kilka nowych twarzy i przegrupowani stają naprzeciwko zagrożeń pochodzących z wyrwy w Ścianie Źródła i równie zwartej jak oni grupy złożonej z ich największych przeciwników. Wszystko to brzmi jak materiał na sztampowy i nudny scenariusz, lecz Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność to przyjemny powiew świeżości i to rozpoczęty od trzęsienia ziemi.

Strona komiksu Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność

Legion of Doom powraca. Gdybym słyszał tylko o tym wzmiankę, pomyślałbym, że to odgrzebywanie trupa. Każdy ze złoczyńców składających się na ten team ewoluował od ich ostatnich działań, a po potyczce z Barbatosem nie wydają się oni już tak wielkim zagrożeniem. Scott Snyder znalazł jednak dla nich miejsce w aktualnym świecie DC i zbiór ekstraklasy złoli nie przypomina zjazdu starych znajomych, którzy nie mają już wspólnych tematów. Każdy ma coś do powiedzenia i zebranie osobowości takich jak Joker czy Sinestro w jednym teamie nie umniejsza żadnemu z nich. Do tego przewodzący im Lex Luthor znów zachowuje się jak rasowy badass. Arcynemezis Supermana ma diaboliczny plan, a tajemnicza siła spoza znanego Multiwersum jest jego centralnym punktem.

Od razu widać, jaką ścieżkę obrał sobie Scott Snyder. Trochę nawiązania do przeszłości, odrobina nowości i niewyobrażalne zagrożenie. Autor w przeszłości lubił przesadzać, lecz tutaj jest inaczej. Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność ma przejrzystą i logiczną fabułę i oby poziom ten utrzymywał się w dalszych tomach. Na razie dość karkołomny pomysł ze Ścianą Źródła trzyma się nieźle i otwiera wiele możliwości. W ostatnich latach DC zyskało dzięki niemu Trybunał Sów i Batmana, Który Się Śmieje. Snyder jest ambitny i ma naprawdę niezłe pomysły. Gorzej z utrzymaniem konsekwencji…

Liga Sprawiedliwości ma szansę stać się serią naprawdę dobrą. Po nierównym okresie Odrodzenia wreszcie tytuł ten może mieć lepszy czas. A co za tym przemawia? Naturalne, czasami nawet humorystyczne zachowania bohaterów, stosowne do lekkiego tytułu superbohaterskiego. Klimat powoli przywracający status sprzed pamiętnego resetu i wreszcie zupełnie nowe możliwości rozwoju. Rozpoczęta niedawno miniseria Tales from Dark Multiverse i szereg innych wydarzeń zdają się potwierdzać progres.

Strona komiksu Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność

Trio Cheung/Jimenez/Mahnke powinno być znane polskim czytelnikom z innych serii. To, co tworzą, wykracza poza „średnią superbohaterską”, a niekiedy i pretenduje do miana rysunków zapadających w pamięć. Nie chcę tu robić z trojga różniących się od siebie twórców ilustratorskiej hydry, ale faktem jest, że przejście między ich pracami jest niebywale płynne. I nie sprawia tego bynajmniej podobieństwo ich technik rysunku, a intensywne, cyfrowe kolory. Wpadają one w oko i pasują do nastroju komiksu, ale chyba rozumiem też ludzi, którzy na nie narzekają.

Wygląda na to, że Liga Sprawiedliwości w rękach Scotta Snydera jest na właściwym kursie. To wciąż komiksowa, festyniarska seria, choć pod wodzą twórcy Śmierci rodziny stała się o wiele strawniejsza, poczytniejsza i miejscami rokująca na coś, co może odcisnąć piętno na  tej serii. Przy okazji warto wspomnieć, że Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność ma kilka wariantów okładkowych i warto posiadać chociaż jeden z nich.


Okładka komiksu Liga Sprawiedliwości tom 1: Totalność

Tytuł oryginalny: Justice League vol.1: Totality
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Jim Cheung, Jorge Jimenez, Doug Mahnke
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 168
Ocena: 75/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?