Planetary tom 2 – recenzja komiksu

Na wielu komiksowych forach i grupach prędzej czy później pada kluczowe pytanie: Marvel, czy DC? Moim zdaniem to jak stawianie dziecka przed wyborem czy woli ojca, czy matkę. DC Comics ma jednak jedną, dla wielu ogromną przewagę – imprinty. Linie wydawnicze pozwalające autorom na śmielsze kroki przy tworzeniu samodzielnych bądź luźno powiązanych z głównym światem historii. Lata temu istniała jeszcze inna komórka wydająca niebanalne pomysły. Było to de facto wykupione przez DC wydawnictwo Wildstorm, które jeszcze przed przejęciem wydało sporo ciekawego materiału. Planetary to tytuł wydany już po wchłonięciu przez kolosa, niemniej warty uwagi równie wielkiej, co pozycje z Vertigo.

Strona komiksu Planetary tom 2

Głównymi oponentami Elijaha Snowa i organizacji Planetary jest Czwórka. Ich liczba i okoliczności zdobycia przez nich mocy nie są tu przypadkowe, lecz cele i zagrożenie, jakie stwarzają, znacznie odbiegają od standardów historii o superludziach. Warren Ellis nie błyszczy tu swą erudycją, tworząc komiks zrozumiały tylko dla siebie i grona najwierniejszych fanów. Występują tu zagadnienia z szeroko rozumianej fizyki, zrozumiale jednak wyłożone i zachęcające do poszerzenia wiedzy wyniesionej ze szkoły.

Do jakiego gatunku wrzucić Planetary tom 2? Najlepszą identyfikacją tego dzieła będzie porównanie go do Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Przy czym odjąć należy literackie konotacje i nieco inaczej zdefiniować oryginalność członków grupy. I przestawić się z nieco wybujałego stylu Alana Moore’a na równie awangardowy, za to o wiele płynniejszy w odbiorze charakter tworzenia twórcy Transmetropolitan. Warren Ellis kreuje całkowicie uniwersalną grupę do zadań specjalnych, mogącą nosić przedrostek „super”, gdyby nie fakt, iż to, co robią, wywołałoby zawroty głowy nawet u herosów wagi ciężkiej. Scenarzysta nie podaje nam odgrzewanego kotleta, a tworzy inteligentne wątki, rodem z oldschoolowego SF. Dawniej bowiem fantastyka była faktycznie naukowa i przez to niektóre jej elementy wydawały się naprawdę nierealne, choć miały solidne podręcznikowe podstawy.

Strona komiksu Planetary tom 2

Bonusowo w Planetary tom 2 pojawiają się crossovery z JLA i Batmanem. W pierwszym z nich widzimy coś na kształt alternatywy, w której mroczna wersja Planetary wpłynęła brutalnie na klasyczny świat DC, gdzie na ich drodze stoi jedynie Trójca. Nieco odmienna wizja losów Gotham ukazana jest w Planetary/Batman: Night on Earth. Ellis daje nam tu coś więcej, niż kolejną historię opartą o mitologię Batmana. To swoisty skrótowiec różnorakich okresów bytności Mrocznego Rycerza, ocierający się nawet o czasy Adama Westa. Nie jestem fanem łączenia głównego nurtu DC z pobocznymi światami, ale tu Ellisowi wyszło to nader dobrze.

John Cassaday zaliczył w Planetary jeden z najlepszych występów. Drugi tom to wciąż zachwycające plansze, przedstawiające mokry sen fana pulpy i weird fiction. Widać tu elastyczność autora, któremu konwencja świata zmienia się praktycznie co zeszyt i przy tej ciągłej karuzeli zachowuje on wysokie standardy. Znaczy to tyle, że nie tworzy jedynie ładnych prac, a graficzne nośniki informacji. W historii Planetary/JLA: Terra Occulta z kolei zobaczyć możemy prace Jerry’ego Ordwaya, idealnie pasujące i odróżniające przedstawioną odmienną rzeczywistość.

Strona komiksu Planetary tom 2

Niedawno Egmont zakończył Transmetropolitan Warrena Ellisa, teraz finału doczekało się równie cenione Planetary. Czy otrzymamy inne tytuły tego autora? Byłoby wielką stratą, gdybyśmy nie dostali Cemetery Beach czy Trees w rodzimym języku. Komiksy te, mimo braku statusu legendy, są seriami godnymi wydania. DC Deluxe liczy już sobie niemało wartościowych komiksów, a pełne wydanie Planetary tylko utwierdziło ekskluzywność tego cyklu. Komiks Ellisa i Cassadaya jest dziś trochę echem przeszłości wydawnictwa DC, ale może w ramach DC Black Label Elijah Snow i jego organizacja w jakiś sposób powrócą. Wszak bariery czasy są złudne dla takiego teamu.


Okładka komiksu Planetary tom 2

Tytuł oryginalny: Planetary Book Two
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: John Cassaday, Jerry Ordway
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 440
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?