Luce
Luce

Luce | American Film Festival 2019

Funkcjonowanie w społeczeństwie opiera się w dużym stopniu na szufladkowaniu. Zaczynamy mieć problem, jeśli nie można kogoś sklasyfikować. Tym bardziej w szkole, kiedy ludzie dopiero dojrzewają, a hormony buzują. Pochodzenie, poglądy, ubiór, oceny oraz wiele innych czynników rzutują na odbiór osoby w towarzystwie. Wyreżyserowany przez Juliusa Onaha Luce porusza tę tematykę i robi to w sposób prowokujący do dyskusji.

Tytułowy bohater to ten chłopak, którego nie da się nie lubić. Ułożony, inteligentny i wysportowany. Ma kochających rodziców, odnosi sukcesy i chętnie pomaga innym. Jest jedno „ale”. Urodził się w Erytrei i wczesne dzieciństwo przeżył w pogrążonym w chaosie i przemocy kraju. Został adoptowany i w kolejnych latach wiele czasu spędził na terapiach rodzinnych mających na celu oswojenie go z traumatycznymi przeżyciami oraz przystosowanie do dorosłego życia. Sytuacja w szkole staje się napięta, kiedy nauczycielka kontaktuje się z jego rodzicami w sprawie kontrowersyjnego wypracowania i znalezionych w szafce nielegalnych fajerwerków. Czy Luce faktycznie może być niebezpieczny czy stawiane mu zarzuty opierają się jedynie na domniemaniach?

Luce

fot. NEON/Jon Pack

Luce wpisuje się we współczesny nurt filmów dotykających problematyki tożsamości i różnic rasowych (te walące młotkiem w głowę Blindspotting i Nienawiść, którą dajesz albo nieco bardziej subtelne Monsters and Men i Tyrel). Film Onaha jest gdzieś pomiędzy – z jednej strony wypełniony deklaratywnymi dialogami i niepotrzebnymi zabiegami scenariuszowymi, ale po napisach końcowych zostajemy przecież z całkiem pokaźnym materiałem do przemyśleń. Porusza temat pochodzenia, tego czy można przesadzić niewykształconą jeszcze roślinę tak, aby przyjęła się w nowym miejscu. Reżyser zgłębia także, co to znaczy być czarnoskórym w środowisku zdominowanym przez białych oraz jakim oczekiwaniom trzeba wtedy sprostać. Scenariusz jest adaptacją sztuki teatralnej, choć raczej nie odczuwa się tego podczas seansu. Na pewno ma na celu wzbudzenie dyskusji na temat zachowań bohaterów i przedstawianych wydarzeń. Wiele sytuacji zachowuje niejednoznaczność, bo kto w tej historii jest antagonistą? Czyżby był to cały kraj wpisujący ludzi w pewne ramy, z których trudno się oswobodzić?

Zobacz również: TOP 10 – Najlepsze filmy o rapie!

Reżyser diagnozuje nietypową rodzinę – biali rodzice oraz czarnoskóry syn. W obliczu wątpliwości i wewnętrznych konfliktów nadal muszą trzymać się razem, aby zachować to co już przeżyli i poświęcili przez poprzednie lata. W opozycji do tego sporo uwagi zostało poświęcone rodzinnej sytuacji nauczycielki próbującej poradzić sobie z chorobą psychiczną siostry. Nie zawsze możliwe jest akceptowanie członków rodziny i wspieranie ich bez względu na wszystko. W trakcie rozwoju akcji emocje narastają z powodu niewypowiedzianych rzeczy. Onah bierze przykład z samego Hitchcocka i wie, że największym źródłem suspensu może być niepewność. Unika łatwych ocen, choć nieco przewrotnie pokazuje zemstę osób uważających się za zaszufladkowane. Pod względem etycznym to film pogrążony w odcieniach szarości, gdzie nie ma prostego podziału na dobro i zło.

Luce

fot. NEON/Jon Pack

Luce ciekawie portretuje szkolne środowisko i relację na linii nauczyciel – uczeń w kontekście władzy. Każdy z głównych bohaterów w którymś momencie przekracza jakieś granice. Najbardziej istotne wydarzenia rozgrywają się poza kadrem, więc trudno jednoznacznie zweryfikować, co jest prawdziwe. Co za tym idzie, blisko do poglądu, że prawda jest relatywna i zależy w dużej mierze od perspektywy. Filmowi Onaha można postawić zarzut przesadnego dopowiadania sensu w dialogach. Nie wydaje mi się, żeby prawdziwi ludzie rozmawiali w taki sposób, a poza tym reżyser chyba chwilami nie wierzy w inteligencję widza i kilka razy niepotrzebnie skupia się na łopatologicznych tłumaczeniach.

Zobacz również: The Way Back – zwiastun najnowszego filmu z Benem Affleckiem!

Kamera trzyma się blisko bohaterów, ale unika większych zbliżeń, chociażby na twarze. Dyskomfort potęguje ścieżka dźwiękowa przygotowana przez Geoffa Barrowa i Bena Salisbury’ego. W niektórych kompozycjach korzystają z organów, w innych z hip-hopowych bitów podrasowanych o niepokojące dźwięki. W utworze towarzyszącym napisom końcowym używają elektronicznych motywów charakterystycznych dla twórczości Cliffa Martineza. Tim Roth, Naomi Watts czy Octavia Spencer to uznane marki i można się było po nich spodziewać solidnie wykonanej pracy. Najjaśniejszym punktem filmu jest jednak Kelvin Harrison Jr. kreujący niejednoznaczną postać, znakomicie odgrywając niuanse zachowania za pomocą ledwo zauważalnych zmian mimiki.

Luce

fot. NEON/Jon Pack

Film rozpoczyna się i kończy na przemówieniu wygłaszanym przez bohatera przed całą szkołą. Kiedy z szerokim uśmiechem mówi jak bardzo jest szczęśliwy, będąc Amerykaninem, to każdy może odebrać te słowa inaczej. Luce potrafi adaptować się do sytuacji, przywdziewa różne maski i reżyser pozostawia nam decyzję, czy któraś z nich jest naprawdę prawdziwa. Bo Stany Zjednoczone to kraj odgrywania ról, wielkich możliwości i równie wielkich rozczarowań.

Ilustracja wprowadzenia: fot. NEON/Jon Pack

Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie.
A tu sobie zapisuje rzeczy:
https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?