Mity Cthulhu to komiksowa interpretacja opowiadań Lovecrafta. Tak można opisać ten album w telegraficznym skrócie i byłoby to równomierne z określeniem „All Along the Watchtower” w wykonaniu Hendrixa po prostu coverem piosenki Boba Dylana. Nic nie zostało zakłamane, ale skala niedopowiedzenia jest tak duża, iż graniczy z obrazą. Alberto Breccia to nie nastoletni fan Samotnika z Providence, który postanowił przenieść jego prace na kanwę innego medium. To dojrzały twórca, posiadający spore i niebanalne doświadczenie, dla którego Cthulhu i powiązane z nim pomioty nie są tylko mackowatymi potworami z kosmosu. Mity Cthulhu wyraźnie to pokazują. Artyście udało się przełożyć język książki na komiks, do tego nie w formie ładnej kopii, a dzieła niosącego ze sobą dodatkowy bagaż wywoływanych emocji. I nie chodzi tu o rysunki.
Cthulhu jest istotą, która stała się ikoniczna w popkulturze. Mimo iż sam jej twórca zapewne nie przypuszczał, iż tak się stanie. Nie sposób tu więc nie porównać Mitów Cthulhu do kilku innych pozycji związanych z prozą Lovecrafta, ukazujących się na naszym rynku. Najbliższa oryginałowi jest manga Tanabe Gou. Japończyk przeczy w niej twierdzeniu, jakoby komiks z jego ojczyzny nie dawał sobie rady z oddaniem ducha zachodniej prozy. Wierność pierwowzorowi łączy go z dziełem Brecci, co jest nieco paradoksalne, gdyż obaj panowie posiadają nieco inną wrażliwość artystyczną, niż Lovecraft. Zupełnie inną już drogą idzie Alan Moore w swoim Providence. Pisarz ten czerpie z całego uniwersum Lovecrafta i kreśli swoją historię, miejscami bardziej niepokojącą, niż oryginał. Która wizja jest najlepsza? Którą sam Samotnik z Providence oceniłby lepiej? Pozostawiam to waszej ocenie i polecam zapoznać się ze wszystkimi z wymienionych. Być może wówczas Wielki Przedwieczny łypnie na was łaskawiej swym okiem.
Rysunki. Nie wiem, czy to określenie oddaje to, co wyczynia Breccia na kartach Mitów Cthulhu, gdyż ich poziom wykracza poza ramy ilustracji rozrywkowych powieści graficznych. W jego pracach tkwi lovecraftowski pierwiastek niepokoju. Coś, co sprawia, że chcemy zaniepokojeni obrócić się i spojrzeć, co jest za nami, lecz strach przed niewiadomą skutecznie nas paraliżuje. Komiks zawiera sporo tekstu, co w tym przypadku jest niezwykle istotne. Alberto Breccia czyni w ten sposób swe dzieło bardziej „literackim”, jeżeli przyjmiemy, iż ten epitet nie umniejsza wartości medium komiksowego. Rysunki Brecci ważne są nie tylko jako treść sama w sobie, ale jako inspiracja dla wielu innych artystów, jak choćby Bill Sienkiewicz czy Mike Mignola. Mity Cthulhu to okazja do poznania bliżej Alberto Brecci, artysty o wiele mniej znanego, niż koledzy z USA i UK, a który warsztatem dorównuje największym z nich.
Mity Cthulhu Brecci to ciężki kaliber, podobnie jak proza Lovecrafta. Argentyński artysta genialnie oddał charakter literatury mistrza grozy i dodał od siebie przecudowne rysunki, z których część powinna stać się ilustracjami oryginału. Nasz rynek nie jest jeszcze rynkiem zachodnim, ale już jest w czym wybierać. Wrzesień obfitował w rozmaite pozycje i budżet wielu braci i sióstr w komiksie zapewne ledwo się domknął. Jeśli jednak spisać listę pozycji obowiązkowych, to Mity Cthulhu byłyby na samym jej szczycie. To jedna z tych pozycji, które dostarczają czystej, kulturowej przyjemności.
Tytuł oryginalny: Los mitos de Cthulhu
Scenariusz: Alberto Breccia, Norberto Bruscaglia
Rysunki: Alberto Breccia
Tłumaczenie: Iwona Michałowska-Gabrych
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 124
Ocena: 85/100