Bryan Hitch wprawdzie stopniowo rozwijał swoje pomysły i miewał przebłyski, jednak to było wciąż za mało, by nowe przygody najpotężniejszych bohaterów DC zachwycały. Christopher Priest miał z kolei mało czasu, żeby się rozkręcić, chociaż punkt wyjścia albumu Liga Sprawiedliwości tom 6 – Piach w trybach był całkiem ciekawy. Niby nic nowego – w wyniku błędu w sztuce podczas akcji Ligi śmierć ponosi jedna osoba – starsza zakonnica. Na dodatek narzędziem zbrodni jest miecz Wonder Woman. Jak wpłynie to na losy naszych bohaterów?
Zanim zdążą się otrząsnąć, opinia publiczna bierze pod lupę nieusankcjonowane działania superbohaterów (który to już raz?). Wtedy dochodzi do brzemiennych w skutkach wydarzeń – ktoś zaczyna eliminować osoby, które głośno opowiadają się przeciwko zamaskowanym herosom. W pewnym momencie jesteśmy nawet świadkami, jak Batman brutalnie zabija kolejną kobietę. Jak to w ogóle możliwe? Okazuje się, że Liga ma swojego psychofana, który nie cofnie się przed niczym, by chronić swoich idoli, chociaż jego pokrętne metody przynoszą oczywiście odwrotny skutek.
To oczywiście nie pierwsza sytuacja, kiedy superbohater lub ich grupa zostają wzięci na języki społeczeństwa. Ba, z podobnych powodów wybuchają przecież Wojny domowe. I w świecie DC wydarzenia te będą miały liczne reperkusje. Żeby daleko nie szukać, Batman rezygnuje z przywództwa drużynie na rzecz Cyborga. Chociaż jak to bywa w przypadku Mrocznego Rycerza, na pewno nie będzie siedział bezczynnie. Skład jego nowej drużyny z pewnością Was zaskoczy, chociażby dlatego, że znajdzie się w nim… Lobo.
Druga opowieść w Liga Sprawiedliwości tom 6 – Piach w trybach to już lokalny kryzys i gościnne występy Deathstroke’a i Czerwonego Lwa. Wprowadzona w 2016 roku postać wygląda jak krzyżówka Batmana z marvelowskim Black Pantherem, ale jest oczywistym nawiązaniem do tego drugiego – zarówno pod względem wyglądu, jak i funkcji (przywódca afrykańskiego państewka Buredunii). W ten sposób Christopher Priest nawiązał do swojego długiego i docenianego runu przygód Czarnej Pantery.
Liga Sprawiedliwości tom 6 – Piach w trybach obfituje też w inne wydarzenia, jak chociażby powrót Marsjańskiego Łowcy, czy pewien pocałunek, który pewnie okaże się zupełnie nieistotny w dłuższym kontekście. Szkoda jedynie, że postacie Green Lanternów są traktowane po macoszemu. Ta dwójka pomimo kilku nieudanych prób nadania im głębi nie ma startu ani do Jordana, ani do Raynera, ani do Gardnera.
Całości nie poprawia też dobór rysowników. Pete Woods o wiele bardziej pasował do przygód Deadoola, ale jego prace w Lidze Sprawiedliwości zupełnie mi nie leżą, trudno mi było bowiem uwierzyć w powagę sytuacji. Nieco lepiej wypadają pojedyncze zeszyty narysowane przez Marco Santucciego czy Iana Churchilla, ale to za mało, by szósty album z przygodami Ligi utkwił mi w pamięci na dłużej.
Na restart żadnej innej serii nie czekam równie mocno. I chociaż losy Ligi Sprawiedliwości poprowadzi teraz Scott Snyder, którego run Batmana niespecjalnie mnie zachwycał, to jednak wierzę, że będzie od zastrzykiem świeżej krwi, jakiej seria ta potrzebowała od jakiegoś czasu. Liga Sprawiedliwości tom 6 – Piach w trybach tylko potwierdza zmarnowany potencjał i nawet kilka naprawdę dobrych momentów nie jest w stanie zatrzeć mocno przeciętnego wrażenia.
Tytuł oryginalny: Justice League Vol. 6: The People vs. The Justice League, Justice League Vol. 7: Justice Lost
Scenariusz: Christopher Priest
Rysunki: Pete Woods, Philippe Briones, Marco Santucci, Ian Churchill
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 216
Ocena: 70/100