Moja gwiazda. Teen Spirit – recenzja filmu Maxa Minghelli z Agnieszką Grochowską!

Co prawda swój kontakt z talent shows skończyłem na etapie odkrywania Dawida Podsiadło, Eneja czy Kamila Bednarka, jednak w pewnym okresie swego życia tego typu rozrywka jednak pociągała. Wraz ze swoją metroseksualną otoczką szły tu bowiem jakieś ciekawe historie różnych ludzi, w które zagłębienie się, mogło fascynować bardziej, niż tylko to, co działo się na antenie telewizyjnej. Najważniejsze jednak było to, że goście umieli śpiewać, a wykonanie twojej ulubionej piosenki w innej aranżacji mogło być miłą odmianą. Tę część w Teen spirit mamy, bo Elle Fanning dostała do pośpiewania naprawdę dobre partie i wywiązała się z tego przyjemna słuchanina. Niestety jednak cała reszta wygląda jak wprowadzenie wątku chcącej śpiewać dziewczyny do opery mydlanej. A potem przeciągnięcie go przez kilka odcinków.

Violet Valenski (po nazwisku od razu widać, że Polka) chce śpiewać. Jej matka na to, żeby najpierw skończyła szkołę i posyła ją do pracy w restauracji. Potem klasyczne z niewolnika nie ma pracownika i nasza przyszła gwiazda ucieka. Przy okazji złapie menadżera (choć od razu bierze on połowę) i już, jedziemy na casting. A dalej to już sami wiecie.

fot. materiały prasowe

Jeździcie pewnie czasem metrem bądź innym środkiem komunikacji miejskiej, prawda? Mogło więc się zdarzyć, że podczas podróży dzieliliście swój środek transportu z osobą, która ma podobne marzenia, chce śpiewać. Mogła ona nawet kiedyś wystąpić w tego typu show, a może i zajść gdzieś daleko. Czy jednak mimo tej sytuacji pojawienie się takiej osoby w pociągu będzie w stanie podnieść Was wzrok nad gazetę, telefon, czy co tam jadąc robicie? Mojego nie, jak i większości czytających również. Dokładnie taki sam stosunek mam tu do granej przez Elle Fanning głównej bohaterki. Wiem, że chce śpiewać i wiem, że mieszka bez ojca, tyle. A postać mogłaby zostać napisana na mnóstwo ciekawych sposobów. Można by było rozszerzyć historię emigracji rodziny, uderzyć w opowieść o ojcu czy nawet reszcie rodziny. W X Factorze przed występem każdego uczestnika puszczano krótki, poświęcony różnym tematom filmik. Mam wrażenie, że z nich dowiadywałem się więcej o tym, kto zaraz będzie śpiewał, niż z całego tego filmu. Dlatego też seans był tak jałowy.

Zobacz również: Stranger Things – recenzja 3. sezonu, czyli mniej suspensu, więcej przygody

Dodatkowo reżyser nie ma dla nas żadnego punktu zaczepienia w postaci fabularnych zgrzytów czy twistów, które mogłyby zdobyć ciekawość a później i uwagę widza. Bohaterka nie napotyka zbyt wielu przeszkód, a z każdej choć trochę trudniejszej sytuacji wychodzi nawet nie jak Freddie Mercury w Bohemian rhapsody, a jeszcze bardziej telenowelowo. Bohaterka w trakcie seans zdąży pokazać swój chory paluszek i główkę, upić się czy przegrać, ale po kolejnym cięciu wszystko znowu wróci do normy. Poziom sztampy wychodzi tu czasem ponad skalę.

fot. materiały prasowe

O filmie jest całkiem głośno ze względu na Agnieszkę Grochowską, która gra tutaj matkę głównej bohaterki. Cieszy, że polskie gwiazdy coraz częściej pojawiają się w zagranicznych produkcjach, jednakże jej rola wygląda jak dorzucanie aktorów z Chin w Hollywood, aby sprzedać film lepiej na tamtejszym rynku. Rola polskiej gwiazdy jest kompletnie temu filmowi niepotrzebna, co w przypadku bycia matką głównej bohaterki jednak razi. Trochę młodej Violet pozabrania, podniesie na nią głos, na końcu się wzruszy, ale wpływu na jej postępowanie nie ma absolutnie żadnego.

Zobacz również: Ja teraz kłamię – recenzja intrygującego filmu Pawła Borowskiego

Tak jak wspomniałem na początku, gdyby dopisać wątek dążenia do kariery i castingów którejś z bohaterek Barw szczęścia, powstałoby coś podobnego do tego filmu. Nie ma tu żadnych niuansów, tyrad na temat dążenia do sławy czy przezwyciężania słabości, a oczywistości. Nic czego nie słyszelibyśmy w X Factorze. I to nawet jeśli nie obejrzymy materiałów zza kulis.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Radek pisze:

Banał dla gimbazy spóźniony o 20 lat. Nie polecam.

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?