Recenzja filmu Family Man (2000)

Jest taki dzień, w którym stacje telewizyjne puszczają co roku te same filmy: Kevin sam w domu (co ostatnio zaczyna się zmieniać), Cztery gwiazdki czy Świąteczna gorączka. Każdy oglądał te produkcje chociaż raz, lecz jest jedno dzieło, które umknęło dużej liczbie osób –Family Man. Obraz, który pierwszy raz obejrzałem w święta Bożego Narodzenia i właśnie w ten dzień rozpoczyna się jego fabuła.

Nicolas Cage - Jack Campbell

Zobacz również: Army of One – Nicolas Cage ściga Bin Ladena w zwiastunie szalonej komedii!

Jack Campbell (w tej roli Nicolas Cage) wyjeżdża na praktyki do jednego z londyńskich banków. Opuszcza ukochaną Kate (Tea Leoni) obiecując, że za rok wróci. Jednak mija 13 lat, podczas których Jack zostaje bogatym biznesmenem z szafą pełną najdroższych garniturów, który każdą noc spędza z inną kobietą. Jednak pewnego bożonarodzeniowego ranka wszystko się zmienia. Z niewiadomych przyczyn bohater zamiast obudzić się w swoim apartamencie, budzi się w skromnym domku, jako mąż Kate, ojciec dwójki dzieci i pracownik sklepu z oponami na przedmieściach New Jersey. Od tego momentu zostaje poddany próbie, która może całkowicie zmienić jego życie.

Family Man w reżyserii Bretta Ratnera jest z całą pewnością filmem mającym głębokie przesłanie. W miłej, świąteczno-zimowej otoczce pokazuje nam co jest w życiu ważne, o co należy walczyć, a co sobie odpuścić. Poziom aktorstwa stoi na średnim poziomie. Nicolas Cage mógł spokojnie wyciągnąć ze swojej roli dużo więcej, ale i tak pozwala widzowi na wciągnięcie się w przeżycia i odczucia głównego bohatera. Do tego stopnia, że niektórym może udać się odnaleźć w nim jakąś cząstkę siebie. Na szczęście Tea Leoni pokazuje się z o wiele lepszej strony, niż jej filmowy mąż. Nie bez powodu właśnie za tę rolę otrzymała Saturna w kategorii Najlepsza aktorka.

bWAni

Family Man jest intrygującym filmem familijnym. Z niewiadomych przyczyn puszczany jest w późnych godzinach,  a spokojnie mógłby być krótką lekcją życia dla rosnących 10-latków. I właśnie  to jest najsilniejszą stroną tej produkcji. To, że każdy z nas mógłby być jego bohaterem i każdy z nas może być zaślepiony przez błahe sprawy i problemy. I właśnie swoją głębią Family Man nadrabia średni poziom aktorstwa. Podsumowując: warto go obejrzeć chociaż raz i albo się go znienawidzi, albo pokocha, tak jak ja. 

ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Stały współpracownik

Wielbiciel francuskich komedii i ogromny fan Gwiezdnych Wojen. W wolnych chwilach lubi oderwać się od rzeczywistości przy dobrych animacjach

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?