Doom Patrol rusza na nowo. Profesor Niles Coulder zwołuje jego członków, lecz nie wypada, aby grupa cudaków zwarła szeregi w sposób zwyczajny. Wystarczy zwrócić uwagę na postać Negative Mana i jego/jej/ich nowej tożsamości. Morrison stawia ich jednak przed wyzwaniami, których skali nie powstydziłaby się Liga Sprawiedliwości. Najdziwniejsi Bohaterowie Świata ratują uniwersum raz za razem i to w sposób, który nie przyszedłby do głowy nawet genialnemu Batmanowi.
Doom Patrol jest zbieraniną dziwadeł, ale jeszcze bardziej pokręceni wydają się ich przeciwnicy. Rudy Jack, uważający się za połączenie Boga i Kuby Rozpruwacza. Bractwo Dada, którego członkowie posiadają moce adekwatne do nazwy ich stowarzyszenia. To jedynie część zagrożeń, jakie spotykają na swej drodze superdziwacy. Sporo czasu zajmuje im też uporanie się z ich wewnętrznymi problemami.
Jak wiele wybitnych tytułów tak i Doom Patrol nie będzie strawny dla każdego. Grant Morrison wraca do korzeni twórczości Arnolda Drake’a i Bruno Premianiego, nie omieszkując dodać odrobiny swego dziwactwa. Finalnie otrzymujemy więc dadaistyczno-surrealistyczny scenariusz, poprzetykany filozoficznymi myślami, daleki od heroicznych szablonów. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest to wysublimowana lektura dla elit, lecz szczerze odradzam lekturę Doom Patrol tom 1 z marszu, bez zapoznania się z konwencją komiksu. Jest to dzieło bardzo dobre, będące legendą nie mniejszą niż pozostałe sztosy Morrisona. Może jednak mocno zniechęcić osoby ceniące sobie racjonalność i twardy sens fabuły.
Swego czasu mówiło się, że X-Men Marvela to mała zrzynka z grupy Couldera. Cóż… Lider poruszający się na wózku inwalidzkim i etos wyrzutków społecznych to jedyne, co ostało się po latach funkcjonowania obu grup. Dziś mutanci to pełnoprawny team herosów z buntowniczym charakterem. Doom Patrol zaś pozostał tym, czym był na początku – zespołem pokręconym i wyrywającym się wszelakim szablonom. A biorąc pod uwagę, iż obecnie serię prowadzi Gerard Way, przez jakiś czas się to nie zmieni.
Niezwykła historia wymaga niezwykłych rysunków. Prac kwintetu rysowniczego pod przewodnictwem Richarda Case’a nie zaliczyłbym do szablonowych. Postaci są miejscami kanciaste, a całość akcji skonstruowana jest dość nielinearnie, właściwie do treści komiksu. Grant Morrison rzuca bohaterów do krain rodem ze snu obłąkańca, nawiązując przy tym do wielu dziedzin sztuki. Przykład? W planszach odnajdziecie poukrywane czołowe dzieła malarstwa surrealistycznego, a często pojawiające się cytaty z piosenek i wierszy są okazją do poznania kiepsko znanych u nas wykonawców. Fantastyczne są też okładki, choć najbardziej cenię sobie tę ołówka Briana Bollanda, zdobiącą cały tom.
Jeśli masz dość superbohaterskiego blichtru, śnieżnobiałych uśmiechów niepokonanych herosów, którym niestraszny żaden kryzys – sięgaj po Doom Patrol tom 1. Jego członkowie to bowiem jeden wielki kryzys, oczywiście bez negatywnego kontekstu tego słowa. Tytuły z linii DC Vertigo są zwyczajowo nieco bardziej wymagającymi pozycjami od standardowych komiksów z herosami. I tak jak Promethea ocieka mistycyzmem i mitologią, a Kaznodzieja rozrywa na strzępy polityczną poprawność, tak Doom Patrol kieruje się w stronę artystycznego absurdu, pozornego bezsensu, który w zbyt dużych dawkach może wprawić w dziwny stan lub/i wiązać się z koniecznością zażycia zdrowotnej dawki absyntu.
Tytuł oryginalny: Doom Patrol Book 1
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Richard Case, Scott Hanna, John Nyberg, Doug Braithwaite, Carlos Garzon
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 424
Ocena: 85/100