Jak pamiętamy, wraz z czwartym tomem numeracja serii została zresetowana, a do Violet, Hannah, Dee i Betty dołączyła wielka i muskularna Braga. Ten swoisty restart był momentami nieco konfudujący, ale myślę, że nie ma się co już znęcać nad poprzednim albumem – wypada bowiem przejść do porządku dziennego i zająć się najnowszą odsłoną przygód dziewczyn.
Ta jednak jest… co najmniej dziwna. Przebijając się przez kolejne zeszyty, których scenarzystą jest Kurt J. Wiebe, nie mogłem nie zauważyć, że brak w nich spójności i jasnego wytyczenia kierunku dla serii. Mamy tutaj odrobinę rozwoju postaci, trochę dramatu, nieco przeskoków w czasie, ale jako całość Rat Queens tom 5 – Wielkie magiczne nic jest dość trudny do określenia, niekoniecznie w tym dobrym tego słowa znaczeniu.
Podobnie jest zresztą z konwencją, która co chwila się zmienia. Raz jest dramatycznie i krwawo, raz groteskowo i absurdalnie, innym razem komediowo. Raz rysunki są realistyczne, innym razem dostajemy cartoonowe, wręcz mangowe wstawki. Rozumiem zamysł artystyczny, jednak te zabawy zupełnie nie pasują do całości kompozycji komiksu. Chociaż akurat prace, których autorem jest Owen Gieni bardzo sobie cenię już od poprzedniego albumu.
Rat Queens tom 5 – Wielkie magiczne nic utwierdza mnie w przekonaniu, że twórcy chyba sami nie do końca wiedzą, w jakim kierunku dalej poprowadzić swoją opowieść. Owszem, wokół serii wybuchło kilka skandalików, a ciągłe zmiany składu twórców na pewno nie pomagały w podtrzymywaniu równego tonu całości, ale po 5 albumach chyba czas najwyższy wytyczyć jedną drogę i się jej trzymać.
Być może trochę narzekam, ale nie jest tak, że Rat Queens tom 5 – Wielkie magiczne nic ma do zaoferowania… wielkie magiczne nic. Już otwierająca tom opowieść, której bohaterem jest ork Dave i jego ojciec potrafi zachwycić zarówno świetnymi rysunkami, jak i dobrze skonstruowanymi dialogami. Potem już zaczyna wkradać się chaos, a kolejne zabawy rzeczywistością i czasem wydają się nie tyle sprytnym zabiegiem pchającym fabułę do przodu, co raczej desperacką próbą zapełnienia kolejnych paneli i stron jakimiś wydarzeniami. Byle ten wózek jechał dalej.
Uleciało gdzieś rubaszne fantasy, uleciała ciesząca zmysły erotyka, na otarcie łez zostało kilka soczystych przekleństw i odrobina latających gdzieniegdzie flaków oraz narkotycznych wizji, stylowych, ale tak naprawdę prowadzących donikąd. To bardzo prosta i niezobowiązująca rozrywka – skłamałbym, gdybym powiedział, że całość czyta mi się źle lub męczę się podczas lektury. Niemniej jednak od Szczurzych Królowych, intrygujących postaci żyjących w świecie z ogromnym potencjałem, oczekiwałbym po prostu więcej. Może w następnym tomie uda się wreszcie wyprostować mankamenty?
Tytuł oryginalny: Rat Queens vol. 5 – The Colossal Magic Nothing
Scenariusz: Kurtis J. Wiebe
Rysunki: Owen Gieni
Tłumaczenie: Marta Bryll
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 152
Ocena: 55/100