Gazeciarki kontynuują swoją podróż po różnych epokach, odbijając się od kolejnych rzeczywistości, a nawet napotykając młodsze/starsze wersje samych siebie. W założeniach brzmi to dobrze – w praktyce nie dość, że widzieliśmy to już wiele razy, szczególnie w komiksach superbohaterskich, to jeszcze znamy historie o lepszej dynamice niż Paper Girls. To dziwne, ponieważ Brian K. Vaughan znany jest raczej z opowieści, które od początku do końca nie tracą tempa.
Paper Girls tom 5 dokładna kolejną cegiełkę do zamotania tej historii – nie tylko niewiele wyjaśnia, ale wręcz kilka wątków dodatkowo komplikuje. Oczywiście w uroczy sposób, bo rozpisane przez scenarzystę postacie Erin, Mac, KJ i Tiffany wprawdzie nieco zbyt często zlewają się w jedno i samodzielnie raczej rzadko błyszczą, niemniej jednak kiedy są razem, seria błyszczy. Czy to w przypadku odkrywania swojej seksualności, czy zmagania się z pozoru nieuleczalną chorobą – tutaj Paper Girls czyta się świetnie.
Historia zmierza póki co w dość przewidywalnym kierunku, bo wiadomo, że jak trafiło się do odległych krain, to w końcu kiedyś trzeba będzie wrócić. I w przygodach dziewczyn pojawia się właśnie trop, mogący ostatecznie prowadzić do domu. Bohaterki, nieco miotając się w swoich zamiarach, w końcu trafiają na jakieś rozwiązanie, niestety wrażenie mam takie, że to trochę Deus Ex Machina. Na szczęście kolejne zeszyty bogate są w cliffhangery, podobnie emocjonujące, jak te z Y – Ostatni z mężczyzn.
Paper Girls tom 5 jest dowodem na to, że ta seria od początku miała być lekka, łatwa i przyjemna, z nieśmiałymi tylko próbami pokazania czytelnikowi nieco ambitniejszych wątków. I jeśli tak spojrzymy na dzieło Vaughana i Chianga, pewnie się nie zawiedziemy, szczególnie, że graficzna warstwa, z pięknymi pastelowo-neonowymi kolorami, wciąż stoi na wysokim poziomie.
Nie urzekła mnie tym razem futurystyczna wizja Cleveland, ani los drugoplanowych bohaterów, których poznaliśmy już przy okazji czasów prehistorycznych. Niemniej jednak główne bohaterki wciąż są na tyle intrygujące, że przez myśl nie przeszło mi zawieszenie lektury.
Paper Girls tom 5 to kolejny kociokwik z magiczną siłą przyciągania – chociaż historia momentami wytraca impet i wręcz staje w miejscu, to jednak przygody Gazeciarek ciągle mnie interesują. Wciąż liczę na to, że Vaughan, jak to ma w zwyczaju, wykorzysta te z pozoru błahe środki, by pod koniec opowieści zaserwować nam jej drugie, a może i trzecie dno i rzucić nowe światło na przedstawione dotąd wydarzenia.
Tytuł oryginalny: Paper Girls vol. 5
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Cliff Chiang
Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
Wydawca: Non Stop Comics 2019
Liczba stron: 128
Ocena: 65/100