„Badania dowiodły, że szczęścia nie daje miłość, bogactwo czy władza, tylko dążenie do nieosiągalnych celów: a czymże jest dieta, jeśli nie tym?” – zastanawia się Bridget Jones, główna bohaterka filmu wyreżyserowanego w 2001 roku przez Sharon Maguire. Brytyjska reżyserka postanowiła swoją produkcję oprzeć na bestsellerowej powieści Helen Fielding Dziennik Bridget Jones. Prawdopodobnie był to strzał w dziesiątkę, bowiem po piętnastu latach Bridget nadal ma swoich wiernych fanów. Wydaje się więc, że kinowe sale niedługo zapełnią się po brzegi, bowiem znaczna część widzów wybierze z bogatej oferty kinowej pozycję Bridget Jones 3.
Nie da się ukryć, że komedie romantyczne nie cieszą się szczególną popularnością. Przeważnie na samym początku wiemy już, jak potoczą się losy bohaterów, przez co śledzenie fabuły nie sprawia przyjemności. Zapewne i Dziennik Bridget Jones mógłby być takim filmem, jednak twórcom udało się, w dużej mierze poprzez świetną obsadę aktorską, stworzyć dobre widowisko. Główną bohaterkę (w roli tej Renée Zellweger – nominowana do Oscara w kategorii „najlepsza aktorka pierwszoplanowa”) poznajemy w okolicach Nowego Roku, a jak doskonale wiemy to idealny czas, aby napisać listę postanowień. Schudnąć, rzucić palenie, ograniczyć alkohol. No i najważniejsze – umawiać się tylko z odpowiednimi facetami. Ostatnie z postanowień Bridget łamie dość szybko, wdając się w romans ze swoim szefem (Hugh Grant), który odzwierciedla typowego macho. Na drodze bohaterki pojawi się również zupełne przeciwieństwo Daniela Cleavera, a mianowicie Mark Darcy (Colin Firth) – sztywniak w urzekającym swetrze. Wszyscy wiemy, jak skończy się ta historia, więc co sprawia, że po Dziennik Bridget Jones warto sięgnąć?
Na pewno obsada aktorska. Renée Zellweger, aby otrzymać rolę tytułowej Bridget, musiała przytyć 10 kilogramów oraz pozbyć się swojego akcentu. Z początku pojawiły się wątpliwości, czy Amerykanka poradzi sobie z zadaniem, ale trzeba przyznać, że efekt wyszedł piorunująco. Trudno wyobrazić sobie kogoś lepszego niż Zellweger w roli nieco nieudacznej, rozchwianej emocjonalnie panny. Aktorka zaprezentowała obraz kobiety, która stara się postawić na swoim i choć czasem nie udaje jej się osiągnąć celów, próbuje się nie poddawać. Nie da się ukryć, że Hugh Grant miał nieco łatwiej – można powiedzieć, że rolę amanta ma już we krwi. Mieliśmy możliwość oglądania go w wielu komediach romantycznych, przez co automatycznie wymagania względem niego są wyższe. Grant spisuje się dobrze, choć nie tak rozbawia tak jak Colin Firth. Wbrew pozorom to właśnie ten sztywniak zdobywa większą ilość sympatyków.
Nie można nie wspomnieć o ścieżce dźwiękowej filmu. Usłyszymy wiele znanych kawałków, a niektóre piosenki będą dźwięczały nam w głowie długo po zakończeniu seansu, przykładowo – Out of Reach w wykonaniu Gabrielle. Oprócz tego jest duże prawdopodobieństwo, że będziecie jeszcze przez długi czas nucić cover piosenki The Weather Girls It’s Raining Men wykonany na potrzeby filmu przez Geri Halliwell.
Zobacz również: Bridget Jones 3 – zwariowana singielka powraca w nowym rozdziale swojego życia! Recenzja filmu!
Nie ma się co oszukiwać – Dziennik Bridget Jones opowiada o pannie, która rozpaczliwie szuka faceta. Jednak świat wykreowany przez Sharon Maguire oraz Helen Fielding nie jest przeróżowiony, jak w większości komedii romantycznych, a raczej odkrywa przed nami prawdziwe zagwozdki, z którymi muszą sobie radzić kobiety. To jeden z tych filmów, do którego z przyjemnością się wraca.