Tym razem przenosimy się do Ozarks na południu Missouri, gdzie dochodzi do tajemniczego zaginięcia dwójki dzieci. Rzecz jasna, takie wydarzenie w spokojnym miasteczku wywołuje panikę wśród miejscowej ludności. Sprawę przejmuje detektyw Hays (Mahershala Ali) wraz z partnerem (Stephen Dorff).
Od samego początku możemy zobaczyć pewne puszczanie oka w kierunku fanów pierwszego sezonu. Zaczyna się w zasadzie tak samo: protagonista jest przesłuchiwany przez dwójkę kolegów po fachu w związku ze zbrodnią sprzed lat. Co więcej, już na starcie mamy zasygnalizowane różne linie czasowe, w których przeplata się narracja. Niech jednak nie zwiedzie nas ten wstęp. Ostatecznie to zaledwie szkielet, który spaja zupełnie inne pomysły na tworzenie historii. Tak samo jak drugi sezon, to kompletnie odmienny rozdział antologii, ale wykonany z głową. Tym razem skoncentrowano się głównie nie na kilku, zaś jednej osobie, a grający pierwsze skrzypce Mahershala Ali wspaniale odgrywa swoją postać w każdym okresie historii. Tak jak w sezonie pierwszym, twórcy pozostawiają nas w stanie niewiedzy, miarowo odkrywając karty, co sprawia, że każda z linii czasowych daje nam ważną informację, skłaniając jednocześnie do bardzo uważnego oglądania – i nie wydaje się, żeby to miało ulec zmianie w kolejnych epizodach.
Nierozwiązane morderstwo ciągnie się za nami w każdej dostępnej konfiguracji. W pierwszym okresie, gdy dochodzi do zaginięcia dzieci i uruchamia się cała machina zdarzeń; w drugim, gdy dojrzalszy już detektyw Hays powraca do akcji; wreszcie ostatni, być może kluczowy na dłuższą metę, kiedy nasz protagonista stoi już nad grobem i stara się poukładać swoje zagmatwana przez chorobę wspomnienia. Nawet jego przypadłość, związana ze stopniowym zapominaniem wydarzeń z przeszłości, jakoś służy przyjętej narracji. Zachwycić mogą szczegóły, z jakimi zarysowana została postać Haysa. To praktyczny weteran, który w Wietnamie samodzielnie tropił i zabijał wroga i pomimo swoich problemów stara się być konsekwentny i skuteczny jako stróż prawa. Widzimy go jako detektywa, partnera, ojca rodziny, wreszcie bardzo trudnego pomimo pozornej prostoty człowieka. Wielką w tym rolę mają postacie poboczne. Postać żony (świetna, subtelna rola Carmen Ejogo), przyjaciela z policji (zaskakująco dobry Dorff) czy nawet rodziców zaginionych dzieci dodają jeszcze temu wszystkiemu głębi. Samo dochodzenie również jest ciekawie nakreślone, ale na szczęście nie próbuje naśladować pierwszej odsłony serii gęstą symboliką (choć z pewnością pokusa jest ogromna). To po prostu porządna, spójna intryga kryminalna.
Po tych pięciu epizodach powoli kształtuje się nam coś w rodzaju stanu pośredniego pomiędzy poprzednimi sezonami. Nie jest może rozsadzającą głowę widza bombą niczym 1. sezon, która swoim klimatem i aktorstwem sprawia, że nie można się odeń oderwać, ale z drugiej strony produkcja ta jest pozbawiona kardynalnych błędów drugiej serii. To po prostu naprawdę dobra historia kryminalna, która wymaga od nas pełnej uwagi i skupienia.
Ilustracja wprowadzenia: HBO
Naprawdę nie wiem jak można słabo oceniać drugi sezon „Detektywa”. To że był inny od świetnej jedynki, nie znaczy zaraz, że był słaby. Druga odsłona to w mojej opinii jeden z najbardziej niedocenionych tytułów ever.