Donnie Darko to film, którego opisanie to bardzo trudne zadanie. Ten dość specyficzny film zawiera elementy kina obyczajowego, momentami prezentuje się niczym horror, niektórzy określają go mianem Sci-Fi, wpasowuje się w ramy dramatu choć momentami pasuje też do niego określenie jako kina młodzieżowego. Choć wersja reżyserska (którą mam przyjemność oceniać) pozostawia mniej niedopowiedzeń, to wciąż zostawia widza z wątpliwościami odnośnie znaczenia prezentowanych na ekranie zdarzeń.
Tytułowy bohater to nieco zagubiony nastolatek, mający problemy związane ze sferą psychiczno-emocjonalną. Pewnej nocy odwiedza go przerażający dwumetrowy królik o imieniu Frank, informując o tym, że za 28 dni, 6 godzin, 42 minuty i 12 sekund nadejdzie koniec świata. Następnie nakłania chłopaka do wyjścia z domu, co ratuje Donniemu życie. Od tej pory Frank co jakiś czas nawiedza protagonistę, skłaniając go do aktów wandalizmu.
Mieszkający z rodziną na przedmieściach Donnie (w tej roli niezwykle przekonujący Jake Gyllenhaal) ma szczęście do bardzo wyrozumiałych i kochających rodziców. Choć przez swój niewyparzony język i aspołeczne zachowania często wpada w kłopoty, to zawsze może liczyć na ich wsparcie. Sprawia to, że podczas seansu niezwykle łatwo jest nam zwyczajnie sympatyzować zagubionemu w świecie Donniemu i reszcie jego rodziny, przy jednoczesnej niechęci do nauczycieli prezentujących ograniczenia obyczajowe i zwykłą miernotę intelektualną. Oczywiście wśród kadry nauczycielskiej zdarzają się chlubne wyjątki, jak na przykład nauczycielka angielskiego, panna Pomeroy (Drew Barrymore). W filmie dość często pojawiają się sceny dotyczące sposobu działania społeczeństwa i występujących w nim konwencji, są też pokazane amerykańskie realia kulturowe. Wszystko wypada niezwykle przekonująco między innymi dzięki temu, że reżyser i scenarzysta Richard Kelly świetnie wykorzystuje stworzonych przez siebie bohaterów. A są oni (w większości) złożeni, interesujący i realistyczni, co z pewnością ułatwia zagłębienie się w fabule.
A ta, podobnie jak scenariusz, jest świetna. Nie ma tutaj mowy o nudzie, niejednoznaczność kolejnych scen zmusza widza do zastanawiania się, co właściwie dzieje się na ekranie. Nie ma tutaj mowy o przewidywalności – trudno przewidzieć jakim torem potoczą się wydarzenia. Trudno też oczekiwać jakiejś konkretnej konwencji, co mimo wszystko jest raczej przywarą filmu. W momencie kiedy czujemy klimat obyczajówki, nagle pojawiają się sceny jak z horroru, kiedy nastawiamy się na niepokojące sceny, zostajemy wciągnięci w świat szkolnych bólów dorastania. Co prawda sprawia to, że produkcja jest jeszcze bardziej nieszablonowa, jednakże dla wielu kinomaniaków jest to po prostu irytujące. Innym zarzutem kierowanym w stronę filmu może być obecność zbyt wielu postaci i wątków – momentami niektóre wydają się być po prostu zbędne. Przed seansem trzeba się też przygotować na masę niejasności skłaniających do spekulacji na temat znaczenia i przebiegu całej historii.
Donnie Darko to obraz niepokojący, oryginalny i bardzo wciągający. Richard Kelly niezwykle umiejętnie pokazuje historię wykorzystując do tego pełnokrwistych bohaterów i zwykłe, codzienne życie zmieszane z tajemniczymi, odrealnionymi wstawkami, w których pojawia się postać królika Franka. Choć ilość pytań, z jakimi zostajemy po seansie może wydawać się zbyt wielka, to wszystkie zawiłości fabuły, nieszablonowość tego dzieła i zaprezentowany tu niezwykły kunszt w opowiadaniu historii sprawiają, że jest to pozycja obowiązkowa dla każdego kinomaniaka.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe