Określane mianem „najbardziej antyPRLowskiego filmu w historii” to film, który miał przejść do legendy, obecnie zaś wydaje się być kompletnie zapomniany. Jest to nieco zaskakujące, zwłaszcza że gdy w końcu oficjalnie ujrzał światło dzienne (dopiero po siedmiu latach od nakręcenia) został doceniony między innymi na festiwalu w Cannes. Choćby z tego względu warto przyjrzeć się mu ponownie w czasach, kiedy socjalizm i ukazany w produkcji stalinowski terror są już tylko melodią przeszłości. Zablokowany niegdyś film opowiada historię Antoniny Dziwisz (Krystyna Janda), artystki kabaretowej upitej i aresztowanej. Następuje konfrontacja z majorem UB (Gajos), po której życie Toni zmienia się w piekło. Straszliwą rzeczywistość pokrywają opary absurdu – kobieta tak naprawdę nie wie do czego mogłaby się przyznać…
Produkcje ukazujące przestrzeń zamkniętą w czterech ścianach koncentrują uwagę widza na aktorstwie, jakby ogniskując ten element do sześcianu. Jest tak w „Dwunastu Gniewnych Ludziach”, jest tak w „Przesłuchaniu”. Grający pierwsze skrzypce trójkąt: Gajos, Janda, Ferency zbudowali znakomite, przekonujące kreacje. Świetnie portretowali postawy i uczucia towarzyszące ich bohaterom. Choć w kontekście tej opowieści „bohater” jest słowem nieco dziwnym bowiem są to żywe postacie z krwi i kości, nikt nie jest papierowy, czy pomnikowy a wszechobecny naturalizm jeszcze potęguje to wrażenie. Twórcy pokazują spektrum działań Urzędu Bezpieczeństwa, niezwykle przekonująco portretują bezlitosne działania systemu miażdżącego ludzi. Osobliwie intrygujący jest w tym wszystkim niezwykły opór prezentowany przez zagubioną, nieco odrealnioną a później już niezwykle upartą protagonistkę. Nie tylko pięknie ukazano tu losy ofiary, sprezentowano nam też ciekawe sylwetki katów, zwłaszcza niejednoznacznego Tadeusza Morawskiego (w tej trudnej roli wspomniany Adam Ferency).
„Przesłuchanie” to film, który posiada niewiele grzechów. Do jego wad należy typowe dla Polskich dzieł niezbyt dobre udźwiękowienie i nieco dziwny efekt opadającego napięcia. Z czasem bowiem kolejne tortury urzędników państwowych oddziałują na nas (jak i na bohaterkę) dość słabo. Jest to dość osobliwy efekt bowiem w filmie nie brakuje bardzo nieprzyjemnych dla oka naturalistycznych scen. Mimo tego produkcję należy bezwzględnie pochwalić i zarekomendować wszystkim fanom rodzimego kina bowiem jest to produkcja z wyższej półki. W kategorii filmów ukazujących losy niewinnych ofiar systemu – jaki by on nie był – pozycja zdecydowania obowiązkowa.