Sausage Party – recenzja animacji z Sethem Rogenem – tylko dla dorosłych!

Wiele osób narzeka, jak to Hollywood powiela historie ukazywane w filmach. Scenarzystom zarzuca się brak kreatywności, a wytwórniom brak jaj na podjęcie się jakiegoś ryzykownego projektu. Filmy, które powinny dostać wysokie kategorie wiekowe, ciosane są pod PG-13, a wszystko po to, żeby dany produkt mógł się jak najlepiej sprzedać. To wszystko jest zrozumiałe, ale ile można? Naprzeciw temu trendowi (kolejny już chyba raz) stanął Seth Rogen i jego wierna ekipa. Postanowili spotkać się razem, zapalić kilka jointów i stworzyć scenariusz do filmu. Najlepiej jakiegoś szalonego i wzbudzającego kontrowersje. Cóż, tak właśnie powstał film Sausage Party.

Zobacz również: Łotr 1. Gwiezdne Wojny – nowy zwiastun! Jest Darth Vader!

sausage party 1

Historia o paleniu jointów to oczywiście tylko mój domysł, jednak fabuła opowiedziana w filmie jest dla mnie na to wystarczającym dowodem. Otóż wybija siódma rano, nerdowaty pracownik sklepu otwiera wrota, przez które do marketu wchodzą Bogowie. W tym czasie wszystkie produkty w sklepie odśpiewują magiczną pieśń, której wodzirejem jest pan Kukurydza, a dzięki której to oni właśnie zostaną wybrańcami i udadzą się ze wspomnianymi Bogami (czyli po prostu ludźmi) do Cud Nieznanego (czyli po prostu domu). Naszym bohaterem numer jeden jest Frank (Seth Rogen). Frank jest parówką, która marzy o tym, aby w końcu połączyć się ze swoją dziewczyną, bułeczką Brendą (Kristen Wiig). I nadarza się ku temu wspaniała okazja. Otóż Bogini o krągłych kształtach wybiera opakowanie parówek z Frankiem i opakowanie bułeczek z Brendą do jednego koszyka! Jakaż euforia panuje w tymże koszyku wybrańców. Sałata, buraki, marcheweczki aż skaczą z radości. W końcu udadzą się do Cud Nieznanego. Płyn do higieny intymnej już nie może się doczekać, aż zostanie użyty. Czysta euforia! Nie. To jedna wielka ściema. Oni po prostu nie wiedzą, co ich czeka po przekroczeniu progu sklepu. A tam czeka ich jedno – śmierć. I Pan Musztarda doskonale o tym wie, ale kto by go tam słuchał.

Zobacz również: Legion Samobójców – kto stoi za śmiercią Robina?

sausage party 2

Hardcorowo jak na film o produktach spożywczych, prawda? No cóż, nikt nie obiecywał, że będzie miło. Tym bardziej, iż twórcy nawet nie ukrywają, że to film tylko dla dorosłych. A konkretnie animacja. I to wykonana naprawdę porządnie. Wizualnie bowiem film duetu Conrad Vernon i Greg Tiernan prezentuje się świetnie. Postacie bohaterów wykonane są z pomysłem i, jak to bywa u Rogena, z podtekstem (często seksualnym), a wszystko dopełnione jest szeroką paletą kolorów. Nie raz, nie dwa jest na czym zawiesić oko – i nie mam tu na myśli krągłych kształtów bułeczki Brendy. Żeby nie być gołosłownym dodam, iż za muzykę do filmu odpowiada m.in. czterokrotny zdobywca Oscara, Alan Menken. I co daje efekt, bowiem ścieżka dźwiękowa bardzo fajnie współgra z wydarzeniami na ekranie.

Zobacz również: Wiedźmin 3: Dziki Gon – zapowiedziano edycję gry roku!

sausage party 3

Sausage Party to przede wszystkim świetnie wykreowany świat. Każdy produkt przynależy do swojej społeczności, grupy etnicznej i wyznaje odmienną kulturę. Rodzi to wiele kapitalnych interakcji pomiędzy bohaterami. Gołym okiem widać, że scenariusz nie był kreślony na kolanie, jak to coraz częściej bywa. Tu naprawdę sporo elementów zostało mocno przemyślanych. Duży procent żartów oparty jest na wulgarności, sprośności i szokowaniu widza – w końcu to film dla dorosłych. Jednak pod tą niecenzuralną warstwą kryją się odwołania do szeroko pojętej popkultury, religii, celebrytów i sytuacji na świecie. Twórcom udało się bezbłędnie nawiązać do klasyków kina, takich jak Szeregowiec Ryan (genialna scena) czy Terminator: Dzień sądu (Guma do żucia się kłania). W ogóle całe show kradną w mojej ocenie postacie drugoplanowe. Guma do żucia, Papier toaletowy, Woda ognista czy świetny duet LawaszBajgiel. To dzięki nim nie raz widzowie na sali pokładali się ze śmiechu. Słabym elementem jest za to jeden z villainów – wspomniany wcześniej Żel do higieny intymnej. Wciśnięty jakby na siłę, analogicznie do Jokera w Legionie Samobójców.

Zobacz również: Thor Gromowładny tom 1 – Bogobójca – recenzja komiksu

sausage party 4

Nie miałem zbyt wysokich oczekiwać w stosunku do Sausage Party. Spodziewałem się w większości wulgarnego i seksistowskiego poczucia humoru, jakie zapowiadały zwiastuny. I dokładnie to otrzymałem. Sausage Party nie jest jednak kolejną głupiutką komedią stworzoną przez Amerykanów. To produkcja, która pod grubą warstwą gimbusiarskiego humoru potrafi przemycić jakieś sensowne przesłanie o przyjaźni, a nawet miłości. Znalazło się też miejsce dla kilku genialnych gagów. Na tym filmie naprawdę można się dobrze bawić, o ile nie oburza Was niewyszukany humor w stylu Setha Rogena. I to zakończenie, moim zdaniem zbyt dosadne, wręcz hardcorowe, trochę psuje mi odbiór całości. Nie mniej jednak osoby dorosłe spokojnie mogą wybrać się na Sausage Party do kin, tylko broń Boże nie zabierajcie ze sobą swoich małoletnich pociech.

Redaktor

Miłośnik kina, gier wideo i komiksów. Online 24/7. Redaktor prowadzący działów: Recenzje premier, Powrót do przeszłości.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?