Recenzja filmu Batman: Atak na Arkham (2014) – pozycji obowiązkowej przed Legionem Samobójców!

Pod rękę ze świrami

Na ekrany kin wejdzie lada moment kolejna megaprodukcja ze stajni DC, która tym razem zamiast opowiadać o ikonicznych superbohaterów tego bogatego uniwersum skupi się na nie mniej popularnych, jednak często unikających światła jupiterów złoczyńców czających się w najmroczniejszych zakamarkach przeróżnych metropolii. Mowa tutaj oczywiście o Legionie Samobójców, nim jednak to nastąpi, zapraszamy was do zapoznania się z animowanym odpowiednikiem podjętego tematu, którym jest Batman: Atak na Arkham. Zatem lubicie mroczne i brutalne opowieści, gdzie sprawiedliwość chowa się w cieniu niegodziwych czynów oraz szokujących przestępstw? Macie ochotę zobaczyć Gotham City z drugiej, nieznanej Wam dotąd strony? Jeśli odpowiedzi na powyższe pytania są twierdzące, to zapraszam na spotkanie z najgorszymi szumowinami, jakie widział świat, a także do rzeczywistości, w której praworządność i nadzieję zastępują anarchia oraz egoizm. Usiądźcie więc wygodnie w fotelach, oto nadchodzi sama Amanda Waller!

520637 1.1

Batman: Atak na Arkham to animacja z najwyższej półki. Po krótkim, sugestywnym wprowadzeniu, podczas którego widzowie poznają wszystkich członków Legionu Samobójców, a także dostają mały przedsmak tego, co czeka ich w dalszej części widowiska, twórcy natychmiastowo przechodzą do głównego dania show. Na arenie pojawia się gburowata i pewna siebie Amanda Waller, która kolejny raz zamierza skorzystać z jej projektu przynoszącego władczej bohaterce same profity. Zatem kinomani są świadkami reaktywacji legendarnego Legionu Samobójców. W jego wchodzi dwóch starych wyjadaczy – Deadshot i Kapitan Boomerang, a także zbzikowana panna – Harley Quinn, znających bardzo dobrze samolubne przedsięwzięcie Amandy Waller – oraz czworo debiutantów – King Shark, Killer Frost, Black Spider i KGBeast. Grupa rasowych zabijaków dostaje niezwykle trudne, zgodne z nazwą zespołu, samobójcze zadanie, polegające na wykradnięciu z pilnie strzeżonego ośrodka Arkham charakterystycznej laski Pana Zagadki, zawierającej – podobno – dane wszystkich członków wspomnianego już wielokrotnie teamu.

520638 1.1

W taki oto sposób rysuje się fabuła animowanego widowiska, która pełna jest zwrotów akcji i bezpretensjonalnej rozwałki (szczególnie w końcowym akcie). Dodatkowo wzbogacona o nienachalne akcenty humorystyczne, krwawe zabójstwa oraz pojedynki, a także charakterystycznych bohaterów owocuje absorbującą rozrywką, pozwalającą oderwać się od rzeczywistości na niemal półtorej godziny. Jednakże zacznijmy od początku. Już od pierwszych minut rzuca się w oczy mroczny i ponury klimat widowiska, co w połączeniu z postaciami o dualnej moralności daje możliwość stanięcia widzom po drugiej stronie dobrze znanej barykady, wraz z przestępcami kierującymi się jedynie własnymi interesami. Scenarzyści powoli rozwijają swoją historię, która wstępnie toczy się niemal w ślamazarnym tempie. Animacja nabiera rozmachu oraz dynamiki wraz z kolejnymi upływającymi minutami seansu. Jej punktem kulminacyjnym jest pierwsza potyczka superzłoczyńców z Nocnym Mścicielem. Od tego momentu nagromadzone do tej pory tajemnice zaczynają stopniowo wychodzić na światło dzienne, a z pozoru prosta misja przeobraża się w skomplikowaną intrygę, w której trudno wyłonić najgorszego potwora. Trzeba przyznać, że twórcy sprytnie poprowadzili swoją opowieść, dzięki czemu niejednokrotnie potrafi zaskoczyć niezłymi rozwiązaniami fabularnymi, a jej zakończenie jest jak najbardziej satysfakcjonujące.

520639 1.1

W animacji ogromną rolę odgrywają drugoplanowi bohaterowie, którymi są tytułowy Mroczny rycerz oraz jego arcywróg – Joker. Obie postacie stanowią silnie wsparcie. Pierwszy, czuwający w cieniu nad bezpieczeństwem mieszkańców Gotham, bacznie śledzi poczynania Legionu Samobójców, próbując przy okazji udaremnić plany Księcia Klanów. Ten tymczasem stroi sobie niewybredne żarty i pociąga za sznurki obserwowanego widowiska. Nie dajcie się zwieść pozorom, Batman: Atak na Arkham to kolejne przedstawienie złowieszczego i bezpardonowego klauna, który w napadzie psychopatycznego śmiechu potrafi zniszczyć połowę miasta sprawnie zmajstrowaną bombą. Zatem, gdy przyglądamy się poczynaniom Legionu Samobójców, będących marionetkami w grze kilku innych osób, tracimy z uwagi potyczkę legendarnych ikon, które, mimo iż znajdują się tym razem na drugim planie, i tak będą mieć ostanie słowo w tym brutalnym i mrocznym spektaklu. 

520640 1.1

Na osobny akapit zasługuje Task Force X. Film wyraźny nacisk kładzie na Deadshota – legendarnego zabijakę pragnącego zjednoczyć się z córką, lecz dzielnie towarzyszy mu na ekranie dziecinna Harley Quinn, lodowata wręcz Killer Frost, a także prostacki Kapitan Bumerang. Na dalszym plan zepchnięto King Sharka, Black Spidera i KGBeasta. Jednakże każdy z bohaterów dostaje w produkcji swoje pięć minut, więc zwolennicy poszczególnych postaci powinni być usatysfakcjonowani występem ich podopiecznego. Oczywiście nie wszyscy dożyją poranka, to przecież historia dla dojrzałych i dużych chłopców, gdzie trup ściele się gęsto a zbłąkane kule są w stanie dosięgnąć obserwowanych protagonistów. Przygodę Legionu Samobójców śledzi się z dużym przyjemnością, a sam zespół przyciąga uwagę widza, co związane jest z dużą różnorodnością jego członków. Charakterystyki zostały odpowiednio rozbudowane, tak więc możecie odetchnąć z ulgą; to nie jednowymiarowe makiety, których osobowość zbudowano z dwóch cech, lecz pełnokrwiści protagoniści mieniący się odcieniami szarości.

520641 1.1

Wisienką na torcie jest sprawne przemieszanie mroku z humorem. Z jednej strony mamy krwawe sceny morderstw, wątek maltretowania Harley Quinn przez Jokera czy też mocne słownictwo, nagość oraz tematy związane bezpośrednio z seksem. Ta brudna rzeczywistość to niewątpliwie ogromnym atut produkcji. Z drugiej zaś strony mamy udaną grę słowną, humor sytuacyjny w postaci czasem kuriozalnych pomysłów zespołu zabijaków, jak również podszyte ironią dialogi. Wynikiem takiej mieszanki jest szokująca tragikomedia o wysublimowanym posmaku, którą pochłania się w mgnieniu oka.

QVtWnW6

Podsumowując, animowana wersja Legionu Samobójców zatytułowana Batman: Atak na Arkham to pierwszorzędne widowisko, które śledzi się z ogromną przyjemnością. Jeśli kinowa adaptacja przygód charakterystycznego teamu złoczyńców będzie równie udana, to uniwersum DC odrodzi się niczym feniks z popiołów. Pierwsze recenzje zdają się jednak przeczyć powyższej tezie, lecz należy czekać na opinię widzów, ta przecież często nie idzie w parze ze zdaniem krytyków filmowych. Tymczasem zapraszam do seansu omawianej animacji, to naprawdę solidna rozrywka, kino skrojone z ponadprzeciętnie wykonanych elementów. Polecam!

Redaktor

Miłośnik kina akcji lat 80., produkcji młodzieżowych oraz wysokobudżetowych filmów przygodowych, fantasy i science-fiction. Widz szczególnym podziwem darzący oldskulowe animacje, a także pełne magii i wdzięku obrazy Disneya. Ukończył Politechnikę Gdańską i z wykształcenia jest specjalistą w dziedzinie szeroko pojętej chemii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?