Pierwsza połowa Punisher Max tom 5 to przede wszystkim przemoc – przerysowana, groteskowa, niczym nie skrępowana i w dużej mierze przerażająca. Jej przejawem jest rozpisane na pięć zeszytów starcie z powracającym Barrakudą, jednym z najgroźniejszych nemesis Punishera. Ten zwalisty, niezwykle silny i wytrzymały czarnoskóry drań to praktycznie niezniszczalna, chodząca maszyna do zabijania. Tym razem dowiemy się nieco o jego przeszłości i może uda nam się zrozumieć co sprawiło, że jest teraz tym kim jest. A jest mordercą, który weźmie sobie na cel kogoś nieoczywistego, kto wydaje się być kluczem do zniszczenia Castle’a.
Historia Długa, zimna noc chwyta za serce, przynajmniej w tych momentach, kiedy nie spływa krwią, nie ocieka flakami i nie chrzęści wybitymi zębami. Mowa o chwilach, kiedy Frank wraca myślami do przeszłości, do owego feralnego dnia, kiedy jego rodzina zginęła w tragicznych okolicznościach i zastanawia się, czy historia mogła potoczyć się inaczej. Czy mógłby być teraz podtatusiałym dziadkiem i mężem z długim stażem, czy jednak jego życie musi być naznaczone nieszczęściem, krwią i śmiercią?
Druga część tomu to świetnie skonstruowana opowieść Valley Forge, Valley Forge – chyba najlepiej przemyślany koncepcyjnie i najdojrzalszy epizod z Punisherem, jaki udało się napisać Ennisowi. Tytuł nawiązuje do nazwy bazy operacyjnej przy granicy Wietnamu z Kambodżą, w której doszło do masakry amerykańskich żołnierzy – szerzej historię tę Ennis opisał w komiksie Punisher – Born. Według mitologii tej postaci to właśnie tam w 1971 roku Castle przeżył gigantyczną traumę, która w przyszłości miała uczynić go Punisherem.
Valley Forge, Valley Forge błyszczy na kilku płaszczyznach. Po pierwsze – zgrabnie i umiejętnie kontynuuje wątki rozpoczęte w historiach zawartych w poprzednich tomach, przede wszystkim w drugim i piątym, udowadniając jednocześnie, że wizja Ennisa była przemyślana i dobrze rozplanowana. Po drugie, sposób narracji zastosowany w tej historii robi wrażenie i imponuje – z jednej strony mamy opisane bratobójcze polowanie na Pogromcę, przeprowadzone przez ośmiu byłych wojskowych, z drugiej natomiast książkowe fragmenty przybliżające nam historię Valley Forge z punktu widzenia osób, które przeżyły masakrę, lub zostały nią w jakikolwiek sposób dotknięte. Te wstawki odrywają na chwilę od akcji i nakreślają głębsze tło i kontekst miejsca, w którym narodził się Punisher. Przyznam, że chętnie przeczytałbym taką książkę w całości.
Od strony graficznej album jest wyjątkowo jednolity – tylko pierwszy zawarty tu zeszyt rysowany jest przez Howarda Chaykina, natomiast cała reszta to już dzieło Gorana Parlova. Chorwacki artysta potrafi stawiać na realizm, co pokazał chociażby w trzecim tomie Punisher Max, ale w albumie z numerem 5 na grzebiecie o dziwo nie mogłem przekonać się do jego prac, wyglądających na niechlujne i niedbałe. O ile w pierwszej historii jeszcze mi nie przeszkadzały, tak już twarze w Valley Forge, Valley Forge są pozbawione szczegółów, a za oczy zdecydowanie zbyt często robią dwie czarne kropki. W przypadku Punisher Max tom 5 fabuła zdecydowanie przoduje względem rysunków, co świadczy o tym, że jest to godne pożegnanie Gartha Ennisa z serią.
Wydanie Punisher Max na polskim rynku to był strzał w dziesiątkę i mam nadzieję, że Egmont odczuje to również w wynikach sprzedaży. A ta wydaje się być zadowalająca, skoro wydawca zdecydował się na przedłużenie serii poza piąty tom. Mnie pozostaje tylko polecić tę serię wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń i Marvela w bezkompromisowym wydaniu.
Tytuł oryginalny: Punisher MAX vol 5
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Goran Parlov, Howard Chaykin
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 276
Ocena: 85/100
Damn, a ja dopiero po dwóch pierwszych tomach. Jak żyć, panie…