Gdy wkroczyłem w świat komiksów, przekonałem się, że tam też są postaci związane ze wschodnimi sztukami walki, a pierwszą którą poznałem był Iron Fist. Oto trzeci już tom pióra Matta Fractiona i Eda Brubakera oraz kreski Davida Aji. Czy azjatyckie mordobicie wciąż sprawdza się w komiksie?
Prawdziwy fan Marvela zapewne wie, że Iron Fist to tytuł, a nie taka sobie wymyślona naprędce ksywka. Ci, którzy otrzymali miano Żelaznej Pięści, nie należą więc do szczęśliwców znajdujących moce w paczce płatków śniadaniowych, czego dowodem są poprzednicy Danny’ego Randa. Delikatna dziewczyna Wo Ao-Shi czy charyzmatyczny Bang-Wen to powiernicy potęgi, która pozwoliła im pełnić funkcję obrońców swego ludu. Wyraźnie wyczuwalne są tu wpływy azjatyckich sag o wielkich, na poły mitycznych wojownikach, którzy przekraczali granice człowieczeństwa, chroniąc szarych Kowalskich i Nowaków, choć może powinienem napisać Li i Zhangów. Historie obojga zostały fantastycznie narysowane przez między innymi Travela Foremana i Khariego Evansa, którzy czują klimat epoki, oczywiście miejscami dając nieco upust swojej fantazji.
Danny Rand w zestawieniu ze swymi poprzednikami wydaje się nieodpowiedzialny i to począwszy od zarządzania potężną firmą, poprzez karierę superbohaterską, na swoim dziedzictwie skończywszy. Dla każdego przychodzi jednak czas rozliczeń, a dla Iron Fista jest to iście chrystusowym wiekutrzydziestu trzech lat. Niby nic. Do czterdziestki jeszcze szmat czasu, a jednocześnie można poczuć już wyższość nad tymi wszystkimi młodzikami. Jest jeden kłopot – w tym wieku ginęli wszyscy obdarzeni mocą Żelaznej Pięści. Jako że tom nosi tytuł Historia Żelaznej Pięści, dostajemy również origin Randa, dla mnie bardziej pełniący funkcję uzupełniającej ciekawostki, niż historii wnoszącej coś więcej do całokształtu albumu.
Dane nam jest poznać również losy Orsona Randalla, osobnika obdarzonego tym samym darem co Danny, który już pojawił się w pierwszym tomie Nieśmiertelnego Iron Fista. Historia mu poświęcona to szalony przygodowy maraton, jakże odmienny od opowieści starożytnych Iron Fistów czy tych z udziałem samego Randa. Orson to naprawdę interesujący człowiek i wspomnieć wypada, iż oprócz wymachiwania pięścią potrafił on też sięgnąć po nieco mniej mistyczny, ale praktyczniejszy pistolet. Całość jest zilustrowana przez kilku twórców, między innymi przez Mike’a Allreda, miejscami zaskakująco podobnego stylistyką do Jacka Kirby’ego.
Każdy artysta ewoluuje i już po kilku latach od startu swej profesjonalnej kariery widać różnice w jego twórczości. Tak jest też z Davidem Ają. To, co widzieliśmy na kartach Hawkeye’a to coś nieco odmiennego od tego, co artysta prezentuje tutaj. Aczkolwiek już widać tu tę niezwykłą dynamikę rysunku, naturalność postaci przy jednoczesnych iście heroicznych postawach w akcji. Fani rysownika nie mają prawa być więc niezadowoleni.
Cykl Nieśmiertelny Iron Fist ma w sobie potencjał nieco większy niż przeciętny komiks na granicy sensacji i superbohaterstwa. Trzeci tom jest naprawdę zróżnicowaną pozycją, która może jeszcze przekonać do całości sceptyków, a zwolenników utwierdzi w ich przekonaniu. Mucha Comics zdecydowanie ulega Egmontowi pod względem ilości wydawanych komiksów, w szczególności tych ze stajni Marvela i DC. Wydawnictwo potrafi jednakowoż wypuścić na rynek coś, czego konkurencja by się nie chwyciła i jest to ogromny plus dla czytelnika. Iron Fist to postać u nas wciąż mało znana, a występy gościnne czy mocno przeciętny serial nie poprawiają sytuacji. Jako początek przygody z Iron Fistem polecam więc powyższy cykl, zawierający sporo informacji na temat tego bohatera, a zarazem tę część świata Domu Pomysłów, która kryje się w cieniu kosmicznych czy superbohaterskich motywów.
Tytuł oryginalny: The Immortal Iron Fist vol. 3 – The Book of the Iron Fist
Scenariusz: Matt Fraction, Ed Brubaker
Rysunki: David Aja, Khari Evansi, Mike Allred i inni
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics 2018
Liczba stron: 160
Ocena: 80/100