Weź się w garść jest komiksem autobiograficznym, ale autorka, mimo prowadzenia narracji ze swojej perspektywy, stara się usunąć swoją postać na bok. Jest tu jedynie obserwatorem, a na pierwszy plan wysuwa kogoś zupełnie innego: swoje przyjaciółki Igę i Asię. Dlaczego – tego dowiemy się w dalszej części albumu. Na początku dostajemy za to podróż sentymentalną; Krztoń opisuje swoje i swoich przyjaciół fascynacje z okresu nastoletniego: sztukę, muzykę, książki, mangę, poezje, wypady na koncerty i konwenty, entuzjastyczną i częstą korespondencję z ludźmi, których czasem nie spotykało się osobiście. Z jednej strony ma to być tło, na którym narysowane zostają postaci dramatu i ich motywacje, z drugiej, nieco przypadkowo, jak powiedziała w jednym z wywiadów autorka, pozwala to czytelnikom z pokolenia 30- i 40-latków poczuć dawkę nostalgii za czasami licealnymi.
Po tym „krajobrazowym” wstępie następuje część właściwa opowieści, a na scenę wkracza główna bohaterka: depresja. Na początku jej nie widzimy, nikt też nie nazywa jej po imieniu. Obserwujemy oczami narratorki Asię, jej korespondencyjną znajomą, nastolatkę z domu, w którym nie jest jej dobrze – ciągle wchodzi w konflikty z ojcem, nie może odnaleźć się wśród rówieśników, potem nie udaje jej się dostać do wymarzonego liceum plastycznego. Komiksowa Ania relacjonuje nam tę sytuację z perspektywy osoby nieświadomej: jej wiedza opiera się na tym, co Asia jej powie, a nie ma tego wiele. O tym, jak jest źle, zaczyna się dowiadywać, gdy Asia trafia do szpitala – a całą prawdę poznaje po latach. Choroba dotyka też Igę, drugą z przyjaciółek narratorki Ani, ale później, a jej przebieg nie jest tak dramatyczny jak u Asi i poświęcono temu mniej miejsca.
Weź się w garść czyta się jak komiks terapeutyczny – dla kogoś, kto nie zauważył problemu i ma wyrzuty sumienia. Nie jest to publikacja dydaktyczna, ucząca postępowania z osobami z depresją lub innymi problemami o podłożu psychicznym, raczej historia tego, jak zmaganie się z nimi wygląda z boku. Anna Krztoń nie skupia się tylko na tym aspekcie historii – to opowieść obyczajowa, więc mamy wgląd w więcej elementów życia tak autorki, jak jej koleżanek. Przechodzimy z nimi przez rozczarowania edukacją i pracą, udane i nieudane związki, niepewność i poczucie winy. I, wbrew wszystkiemu, Weź się w garść nie jest przygnębiające – raczej zmusza do myślenia, a bohaterowie od czasu do czasu mają szansę odetchnąć, gdy los się do nich uśmiecha.
Styl rysunku Krztoń określiłabym jako nienachalny. Kreska jest prosta, trochę jak w kreskówce dla dzieci, momentami wręcz toporna, ale dzięki temu w większości przypadków przezroczysta, nie odciąga więc uwagi od tematu. Styl autorki możecie podejrzeć też na jej stronie. Jednocześnie udało jej się przemycić na karty sporo detali: z jednej strony widzimy doskonale nam znane książki, pocztówki, plakaty w pokojach bohaterek, z drugiej – postaci są tak zaprojektowane, że mimo pewnej szablonowości trudno je ze sobą pomylić. Przy tym zdarzają się też momenty, w których rysunek wysuwa się na pierwszy plan, pokazując nam wyjątkowo ważne momenty, takie jak pobyt Asi w szpitalu psychiatrycznym, gdzie pojawia się na kadrach z zamazaną twarzą. Całość czyta się po prostu doskonale.
Weź się w garść to komiks pełen emocji i o emocjach. Porusza trudne tematy w sposób, dzięki któremu każdy z czytelników może wejść w buty narratorki: każdy z nas znajdzie tu coś, czego był świadkiem lub w czym uczestniczył. Jest przy tym stosunkowo delikatny, nie epatuje przemocą czy drastycznymi scenami, stawiając raczej na dość wyciszoną narrację. Wszystkie kulturowe smaczki i poważne tematy, przemieszane ze sobą w różnych proporcjach, dają nam niełatwy do przetrawienia, ale świetny w odbiorze komiks, idealny na nadchodzące zimowe, chandryczne miesiące.
Scenariusz i rysunek: Anna Krztoń
Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe 2018
Liczba stron: 244
Oprawa: twarda
Ocena: 80/100