Szczęśliwie Egmont odważnym krokiem zdecydował się skupić nie tylko na mainstreamowych markach i pozwolił zaistnieć na polskim rynku równie ciekawym, chociaż pobocznym seriom. Tym sposobem Harley Quinn, wydawana jeszcze w ramach Nowego DC Comics! nadal raczy nas swoim rozrywkowym stylem bycia. Oto kolejny tom jej przygód w ramach Odrodzenia, w którym przyjdzie jej zmierzyć się nie tylko z superłotrami, ale i realnymi problemami społecznymi.
Dawna miłość Jokera wiele razy udowodniła, że nie jest wydelikaconą panienką i potrafi przywalić. Boleśnie przekonują się o tym jej kolejni przeciwnicy, jak zawsze stworzeni na nieco humorystycznej i dziwacznej kanwie. Pierwszym z nich jest niejaki Zorcrom, istota tradycyjnie pragnąca zawładnąć światem. Na szczęście Harley otrzymuje posiłki, lecz to nie widowiskowe skądinąd starcie jest tu najciekawsze. Istotniejsze jest zderzenie kulturowe, przyprawione absurdalnym humorem i satyrą. Następnie członkini Suicide Squad ściera się z Harley Sinn, kobietą będącą bardziej pokręconą wersją jej samej, jeśli to w ogóle możliwe. Charakterystycznie dla serii otrzymujemy pokaz brutalności w soczystym stylu. Timms i Linser w swoich rysunkach mieszają krwawe sceny z tymi niejednoznacznymi, przypominającymi że Quinn może i sieje chaos, ale wciąż pozostaje przy tym atrakcyjną kobietą, lubującą się w sercowych gierkach.
Podróże w czasie w komiksie superbohaterskim to norma, niekiedy wręcz nadmiernie eksploatowana. Jednym ze stałych scenariuszy w tej konwencji jest próba naprawienia swych błędów z przeszłości, mająca naprawić przyszłość. Komiksy takie jak Harley Quinn traktują wszystkie świętości świata herosów z przymrużeniem oka i podobnie jest z tym przypadkiem. Naprzeciw Harley staje Davos, pochodząca z wymiaru, w którym zginęła właśnie z jej ręki. Co więcej, w jej realiach Mroczny Rycerz cieszy się dużą estymą i ciekawe byłoby zajrzeć tam na chwilę dłużej. Dzięki temu ten wątek jest zdecydowanie najciekawszy i rodzi nadzieję na rozwinięcie w przyszłości.
Harley Quinn to jednak nie tylko humor i szaleństwa głównej bohaterki. Palmiotti i Conner poruszają kwestię bezdomności w Nowym Jorku, mieście, które w popkulturze często przedstawiane jest jako cudowna metropolia dla dynamicznych osób. Tymczasem Wielkie Jabłko boryka się ze wspomnianym problemem, na który chyba nie ma jednoznacznego, cudownego remedium. W tomie Krwiste mięso czarny charakter próbuje rozwiązać ten społeczny problem w sposób niehumanitarny, nie tylko poprzez fizyczną eliminację biedoty, ale i jej konsumpcję. I może to trąci przerysowaną makabrą, ale dzięki temu jest i poważnie i zabawnie.
Harley Quinn tom 3: Krwiste mięso gwarantuje rozrywkę, której poziom utrzymał mieszankę absurdu, dynamiki i humoru tak szczególnych dla tej postaci. Jej rosnąca autonomia niezwykle mnie cieszy. DC zyskało niebanalną damską bohaterkę, która obecnie zapewne odegra istotną rolę w najnowszym evencie wydawnictwa Heroes in Crisis, a i Joker jako singiel jest łotrem o wiele bardziej wiarygodnym. Autorzy tej serii mogą pozwolić sobie na dużo większą swobodę niż w przypadku kanonicznych postaci. Myślę też, że Harley Quinn jest dobrą serią dla osób, którym tradycyjne superbohaterstwo nie przypadło do gustu. Palmiotti i Conner jedynie ocierają się o standardową narrację komiksów o herosach, częściej ukazując ją w krzywym zwierciadle, że nie wspomnę o zabawie popkulturą. Na receptę na wszystkie niekończące się komiksowe kryzysy i inne tajne wojny polecam właśnie tę serię i jej podobne, przełamujące bariery powagi i wielokrotnie – zdrowego rozsądku. Rzecz jasna w pozytywny sposób.
Tytuł oryginalny: Harley Quinn vol 3: Red Meat
Scenariusz: Jimmy Palmiotti, Amanda Conner
Rysunki: John Timms, Joseph Michael Linser
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 144
Ocena: 80/100