Powrót do przeszłości – recenzja filmu W słusznej sprawie (1995)!

A great talker is a great liar

W słusznej sprawie to sprawnie zrealizowany obraz, będący połączeniem dramatu sądowego z kryminałem. W małym miasteczku dochodzi do bestialskiego zamordowania dziesięcioletniej dziewczynki. Za sprawcę czynu zostaje uznany Bobby Earl Ferguson. Wyrok dla czarnoskórego chłopaka wydaje się oczywisty – kara śmierci. Jednak Bobby zarzeka się, że jest niewinny i podejmuje próbę oczyszczenia się z niesprawiedliwego osądu. Zwraca się z prośbą o pomoc do byłego prawnika, współcześnie profesora prawa, Paula Amstronga. Były obrońca, pomimo długiej przerwy w pracy, za namową żony i ze względu na własne sumienie oraz moralność, decyduje się pomóc „niewinnie” oskarżonemu Bobbiemu Earlowi. 

Tak zaczyna się bardzo złożona i skomplikowana historia Paula Amstronga. Być może wydaje się prosta i schematyczna, przecież znowu mamy do czynienia z oskarżaniem niewinnego człowieka, jednak to tylko pozory. Scenariusz W słusznej sprawie jest bardzo rozbudowany oraz oryginalny. W produkcji występuje wiele wątków, dla przykładu: głównego bohatera – Paula Amstronga, jego żony, Bobbiego czy też Blaira. Możecie mi uwierzyć na słowo, tak nieprzewidywalnej historii naprawdę dawno nie oglądałem. Gdy już myślałem sobie: „To koniec. Wiem, kto zawinił, wszystko jasne”, twórcy robili nagły zwrot akcji i całe dochodzenie zaczynało się na nowo. Do samego końca trudno przewidzieć zakończenie produkcji. Warto też wspomnieć, że film rozkręca się z minuty na minutę. Zaczyna się powoli, poznajemy świadków, strzępy historii, po czym dochodzi do punktu kulminacyjnego, nagłego zwrotu akcji i piorunującego, niezwykle emocjonującego zakończenia. Dodatkowo twórcy doskonale wodzą nas za nos, obserwujemy to, co chcą, żebyśmy widzieli, a tymczasem intryga posiada drugie dno, jest znacznie bardziej zawiła, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Dobrze skonstruowane i przemyślane dialogi, rozbudowane portrety psychologiczne bohaterów oraz specyficzny, miejscami bardzo mroczny klimat to kolejne aspekty W słusznej sprawie. Na szczególną uwagę zasługują sceny obrazujące rozmowę Paula i skazańca Sullivana – niesamowita, ciężka, a nawet chwilami duszna atmosfera, jak również sam koniec produkcji. Fragmenty te mrożą krew w żyłach i podnoszą ciśnienie. Są świetnie zrealizowane i sprawnie zmontowane. Przez całą produkcję będziemy siedzieć w niemałym napięciu. Dodajmy do tego dobrze dobraną muzykę, doskonałą scenografię i mocne wrażenia zagwarantowane.

W słusznej sprawie skłania do refleksji. Przez całą produkcję przewija się motyw niesprawiedliwości, zemsty, moralności, chęci poprawy. Czy pragnienie niesienia dobra może obrócić się przeciwko nam? Czy jeden błąd może kosztować nas życie? Czy zemsta może być uzasadniona, a prawo się mylić? Takie pytania nasuwały mi się podczas oglądania produkcji. Muszę przyznać, że niełatwo na nie odpowiedzieć, a przekaz filmu skłania do głębszych przemyśleń.

Produkcja może się poszczycić bardzo dobrym aktorstwem. Zresztą trudno się dziwić, w obsadzie występują same znane nazwiska: Ed Harris, Sean Connery, Laurence Fishburne czy Scarlett Johansson. To jeden z nielicznych przypadków, gdzie doborowa obsada to gwarancja świetnego aktorstwa, a nie marketingowy chwyt, mający na celu ściągnięcie do kina sympatyków danych aktorów. Wszyscy bez wyjątków spisali się rewelacyjnie. Każdy z aktorów odegrał swoją rolę z niezwykłym zaangażowaniem i poświęceniem, nieważne, czy grał główną, poboczną czy epizodyczną rolę. Doskonale widać to na ekranie. Wykreowane przez nich postaci są wyraziste, charyzmatyczne, zapadające w pamięć. Zdecydowanie na uwagę zasługują: oskarżony Bobby Earl (Blair Underwood) oraz skazaniec Blair Sullivan (Ed Harris). Obaj panowie popisali się wyśmienitym aktorstwem. Jeszcze żaden czarny charakter nie wzbudzał we mnie takiej odrazy i antypatii co Blair Sullivan. Wykreowana przez Harrisa postać bardzo przywodzi na myśl  Hannibala Lectera, jednak Sullivanowi brak tego wyrachowania, nerwów ze stali, z których słynął wspomniany wcześniej pan. Sullivan to raczej niezwykle odrażający psychopata, oczekujący na swój wyrok. Harris kolejny raz udowodnił, że jest ponadprzeciętnym aktorem, a brak Oscara w jego dorobku to duże niedopatrzenie ze strony krytyków. Nie gorzej wypadł Blair Underwood. Doskonale się odnalazł w dość nietypowej i zarazem bardzo trudnej roli. Nieco gorzej wypadli nasi główni bohaterowie, jednak tylko nieznacznie. Nie do końca szczery i zarozumiały szeryf Tanny Brown, odgrywany przez Laurence’a Fishburne’a, podnosi widzowi ciśnienie. Natomiast zagrany przez Seana Connery’ego Paul Armstrong, emerytowany obrońca, profesor prawa, to bardzo ciekawa i intrygująca postać.

W słusznej sprawie to bardzo solidny film, jeśli nawet nie jeden z najlepszych obrazów o takiej tematyce, na który z pewnością warto poświęcić swój czas. Pozostaje mi tylko polecić produkcję Arne’a Glimchera wszystkim, którzy szukają mocnego, klimatycznego, z dreszczykiem emocji, ambitnego i sprawnie zrealizowanego kryminału. Polecam!

Redaktor

Miłośnik kina akcji lat 80., produkcji młodzieżowych oraz wysokobudżetowych filmów przygodowych, fantasy i science-fiction. Widz szczególnym podziwem darzący oldskulowe animacje, a także pełne magii i wdzięku obrazy Disneya. Ukończył Politechnikę Gdańską i z wykształcenia jest specjalistą w dziedzinie szeroko pojętej chemii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?