Na pierwszy rzut oka: 2. sezon Miasteczka Wayward Pines

W ubiegłym roku premiera Miasteczka Wayward Pines zachwyciła większość fanów gatunku. Odcinki były intensywne, szybkie i przede wszystkim owiane wielką tajemnicą. Twórcy całkowicie wyczerpali źródłowy materiał, jakim była powieść Blake’a Croucha. Druga odsłona serialu to już pomysł scenarzystów, którzy niestety nie mogą pochwalić się kreatywnością.

Drugi sezon Miasteczka Waywards Pines rozpoczyna się, kiedy w tytułowym mieście pojawia się nowy przybysz. Mężczyzna musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości oraz w środku rebelii, podczas której mieszkańcy, pod przywództwem Pierwszego Pokolenia, walczą o przetrwanie zagrożonej rasy ludzkiej. Jako pierwszy do obsady dołączył Jason Patric, który wciela się w owego mężczyznę. Theo Yedlin jest chirurgiem, którego umiejętności bardzo przydadzą się w Wayward Pines. Niestety, pierwszy odcinek został potraktowany bardzo dosłownie i w większości przypomina to, co mieliśmy okazję zobaczyć w ubiegłym roku.

Zobacz również: Spadkobierca Pacino

Po pierwsze, Jason Patric jest podobny do Matta Dillona. Do drugie, wypada gorzej od niego, grając praktycznie tę samą rolę. Odcinek rozpoczyna retrospekcja, w której Szeryf Pope (Terrence Howard) „rekrutuje” lekarza. Po kilku głębszych ten, budzi się w małym miasteczku i zostaje rzucony w wir wydarzeń. Obcy ludzie wymagają od niego, aby przeprowadził operację, wspominają coś o jego żonie i oczywiście nie oferują żadnych wyjaśnień. Wzorem Ethana Burke’a (Dillon) w pierwszym sezonie, teraz Yedlin biega po ulicach, widzi pierwsze publiczne zabójstwa i nikomu nie ufa. Twórcy tak bardzo postarali się, aby bohaterzy byli podobni, że temu drugiemu również zafundowali problemy z żoną. Jeżeli o Dillonie można było powiedzieć, że wypadł dobrze, to Patric zdecydowanie ciągnie serial na dno. Brakuje mu charyzmy i zaangażowania. W pierwszym odcinku jest niczym wydmuszka, co nie wróży dobrze kolejnym.

Zobacz również: TOP 10 – Najgorsze matki w serialach

Szumnie zapowiadane powroty znanych postaci, również zawodzą. Wspomniany Howard to tylko minuta czasu ekranowego. Nie lepiej wypada Carla Gugino. Wydaje się, że jej bohaterka została umieszczona w scenariuszu na ostatnią chwilę, bo jej obecność nic do serialu nie wnosi. Rebelianci pod dowództwem Bena (Charlie Tahan), syna Burke’a, poddają się dość szybko. Wątek, który byłby kołem ratunkowym dla Miasteczka Wayward Pines, niestety zakończył swój żywot, zanim jeszcze się zaczął.

W drugim sezonie serialu Foxa brakuje tajemnicy, która napędzała jego pierwszą odsłonę. Dobrze znamy zamysł legendarnego Davida Pilchera (Toby Jones), wiemy też, jakie zasady panują w małym miasteczku i co wydarzyło się w przeszłości, o której nie można rozmawiać. Pierwszy odcinek jest powolnym i dość nudnym wprowadzeniem. Wszystko to już mieliśmy okazję zobaczyć w zeszłym roku, tylko w lepszym wydaniu. Nic nie szokuje, a wydarzenia z końcówki epizodu, które miały służyć za cliffhanger, niestety wypadają dość marnie. Fox bardzo długo zwlekał z przedłużeniem Miasteczka  Wayward Pines i teraz już wiem dlaczego. Brak tu oryginalności, jest przewidywalnie, a słaby scenariusz na dno ciągną jeszcze gorsi aktorzy. Jedynym plusem, jaki w tej chwili znajduję, to Djimon Hounsou oraz Mellisa Leo, którzy pojawią się w kolejnych odcinkach oraz Hope Davis, która jako jedyna, w pierwszym wypada dobrze. 

plakat oraz zdjęcia: Fox

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?