Ta skromnych rozmiarów, bo zaledwie 80-stronicowa książeczka to hołd złożony wielkiemu dziełu na 30-lecie jego istnienia (ale nie tylko jemu). Wydarzenia obejmują okres tuż przed Powrotem Mrocznego Rycerza, czyli momentem, kiedy Batman rezygnuje z funkcji obrońcy Gotham i po dekadzie powraca, widząc do czego decyzja ta doprowadziła jego ukochane miasto. W Ostatniej krucjacie Bruce odczuwa już pierwsze oznaki starości, coraz intensywniej szkoli więc Robina na swojego następcę.
Ta swoista wymiana pokoleń ukazana została w bardzo ciekawy sposób – Batman to stary wyga, weteran, który braki energii i wytrzymałości nadrabia sprytem i doświadczeniem. Robin z kolei jest niezwykle chętny do walki, która sprawia mu przyjemność, a może wręcz powoduje niezdrową fascynację. Jest szybki, coraz silniejszy, charakteryzuje go brawura, a przy czymś takim niezwykle łatwo o błąd. Jak zakończą się losy Jasona Todda wiedzą wszyscy, którzy sięgnęli po Powrót Mrocznego Rycerza z 1986 roku, czy klasyczną historię Śmierć w rodzinie z 1988.
Jak na tak krótką opowieść, przez karty albumu przewija się całkiem sporo superłotrów: od świetnie sportretowanego, chociaż zdecydowanie za krótko występującego Jokera, przez Poison Ivy czy nawet Killer Croca. Narysowanie albumu przypadło tym razem Johnowi Romicie młodszemu, który tam gdzie może, stara się naśladować kanciasty i charakterystyczny styl Franka Millera, jednocześnie zachowując swoją wyrobioną przez lata, wyrazistą i odrębną tożsamość. Do scenariusza swoje trzy grosze dołożył natomiast Brian Azzarello, twórca między innymi 100 naboi, który pomagał też Frankowi Millerowi przy mini-serii Mroczny Rycerz: Rasa Panów (polska premiera już we wrześniu!), będącej drugim po Mroczny Rycerz kontratakuje sequelem Powrotu Mrocznego Rycerza.
Bardzo ciekawie wypadają zmagania starzejącego się Batmana z własnymi słabościami i ograniczeniami. Bruce boi się tego, co ma nieuchronnie nadejść, ale mimo to nie jest jeszcze gotowy na porzucenie roli Mrocznego Rycerza i przejście na zasłużoną emeryturę. Żeby jednak była jasność: albumik nie składa się z samego jęczenia z bólu i użalania się nad sobą – akcji jest tutaj całkiem sporo, jak na tak skromną objętość.
Lektura prequela, jakim jest Ostatnia krucjata nie jest oczywiście obligatoryjna, by w pełni docenić smak dzieła Millera, szczególnie że przystępując do niej wszyscy wiemy, co wydarzy się na końcu. Jednak czemu tego nie zrobić, skoro całość okazuje się nieco zbyt szybko kończącą się przyjemnością? Na pewno warto zobaczyć, jak Romita Jr spisuje się w obliczu scenariusza Millera i Azzarello i sprawdzić, czy poradził sobie równie wspaniale, co przy Daredevil – The Man Without Fear. Nie spodziewajcie się jednak przełomowego, epokowego dzieła, jakim był Powrót Mrocznego Rycerza, chociaż ten komiks nie miał nawet taki być. Ot dobra przystawka przed doskonałym daniem głównym.
Tytuł oryginalny: The Dark Knight Returns: The Last Crusade
Scenariusz: Frank Miller, Brian Azzarello
Rysunki: John Romita Jr.
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 80
Ocena: 70/100