Chew tom 9 – Kurczę pieczone to przełomowa chwila dla Tony’ego Chu. Niedawno zawarł związek małżeński, ale nie dane mu będzie długo nacieszyć się alkową, ponieważ Applebee niestrudzenie wysyła go na samobójcze misje gdzieś daleko, byle tylko na niego nie patrzeć. Idzie to o tyle łatwo, że nasz ulubiony agent stał się synonimem skuteczności i brawury, zatem akcji i brutalności jest tutaj więcej niż w poprzednich tomach, a i atmosfera coraz bardziej gęstnieje. Miejscami krew leje się strumieniami, a przepołowione ciała walczą o ostatni oddech (tak, serio!).
Wiecie już, co to oznacza, prawda? Wreszcie dochodzi do konfrontacji z maniakalnym mordercą – Wampirem, który zabił między innymi siostrę bliźniaczkę naszego protagonisty. Żeby dodać sytuacji dramatyzmu, w akcji operacyjnej przeciwko Wampirowi-Kolekcjonerowi biorą udział starzy znajomi, między innymi Maso Savoy oraz Oliwka, córka Tony’ego, której zdolności niejednokrotnie przewyższają umiejętności jej ojca. Można jednak się domyślać, że w starciu z tak niebezpiecznym wrogiem coś musi pójść źle.
Twórcy wreszcie posuwają fabułę do przodu. O ile w poprzednim, ósmym tomie podczas lektury nieco przeszkadzała mi stagnacja, o tyle Chew tom 9 – Kurczę pieczone praktycznie na każdym kroku serwuje zaskakujące lub ważne wydarzenia, które mają istotny wpływ na fabułę, zarówno dotychczasową, jak i tą, która dopiero ma nadejść. W zupełnie innym świetle zostanie nam między innymi przedstawiony John Colby, partner Tony’ego, którego relacje z głównym bohaterem nieco się popsują.
Istotną rolę, podobnie jak w kilku poprzednich albumach, w tomie dziewiątym pełni wojowniczy kurczak (czy może raczej kogut) Poyo. Na pięknych rozkładówkach będziemy mogli zaobserwować jego zmagania z coraz bardziej wymyślnymi przeciwnikami, ale poznamy go też jako niepowstrzymaną maszynę do tortur oraz przyjaciela, który kiedy trzeba wyjdzie z nami do pubu na piwo (!). Poyo stanie się też bohaterem dramatycznych wydarzeń, które – jak mam nadzieję – nie będą tak nieodwracalne, jak mogą się wydawać na pierwszy rzut oka. Świetnie prezentuje się też wyjątkowy rozdział o przygodach Poyo w świecie fantasy, gdzie rolę antagonistów pełnią mordercze zmutowane warzywa. Podróż ulubieńca publiczności przez kolejne kadry to ogromna radocha dla czytelnika.
Chew tom 9 – Kurczę pieczone to oczywiście także potężna dawka humoru sytuacyjnego, a także tego ukrytego w dialogach, czy właściwie wszędzie indziej. Kadry w Chew to kopalnia żartów, aluzji i odniesień, niekiedy nieco zbyt hermetycznych i bywa że niezrozumiałych dla polskich czytelników, ale zazwyczaj po prostu zabójczo śmiesznych. Co może cieszyć, z każdym kolejnym tomem Rob Guillory pozwala sobie po prostu na więcej i podczas lektury można nieraz parsknąć śmiechem, szczególnie kiedy autorzy nawiązują do dzieł Roberta Kirkmana lub do niego samego. Dobrze to kontrastuje z coraz poważniejszymi wydarzeniami, o których opowiada Layman w swojej fabule.
Dziewiąty tom, zbierający zeszyty 41-45 oraz specjalny numer Chew: Warrior Chicken Poyo nieco marginalizuje postać Tony’ego, ale świadczy to wyłącznie o tym, że seria broni się nawet, kiedy główni bohaterowie giną lub na moment schodzą na drugi plan. Chew pełne jest wyrazistych, charakterystycznych postaci, którzy kiedy dochodzą do głosu, są w stanie przykuć uwagę czytelnika na dłużej. Ta absurdalna i wyjątkowo abstrakcyjna opowieść może nie spodoba się każdemu, ale jestem w stanie uwierzyć, że ma wokół siebie usatysfakcjonowane grono wielbicieli, na które w pełni zasługuje.
Scenariusz: John Layman
Rysunki: Rob Guillory
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Mucha Comics 2018
Liczba stron: 160
Ocena: 80/100