Zobacz również: Szklana pułapka wersji The Rocka! Recenzja filmu Drapacz chmur!
Poznajemy zakochaną parę, która spodziewa się dziecka. Ona wyjeżdża, a w tym czasie on ma poprosić jej ojca o jej rękę. Nie do końca się dogadują, jednak już zaraz muszą stanąć ramię w ramię w obliczu katastrofy. A dalej to już sami wiecie.
Trudno jest napisać o How It Ends cokolwiek więcej. Niby to klasyczna opowieść o wędrówce dwóch samców, podczas której muszą działać razem w imię wyższego dobra, ale zrobiona tak bardzo bez polotu i pomysłu, że to aż boli. Goście jadą, zatrzymują się, napotykają kolejną przeszkodę, pokonują ją, jadą dalej. I tak znowu, do znudzenia. Tylko niestety to się nudzi już po pierwszym razie. Nasi bohaterowie sprawiają wrażenie niezniszczalnych, a wszystko, co napotykają podczas swej podróży nie wpływa na nich ani wewnątrz, ani na zewnątrz. Co prawda do czasu, ale późniejsze rozwiązania też są, bo muszą, a nie bo zagrożenie było większe. Nudno tu i pusto cały seans.
Obsadę oprócz wspomnianego Forresta Whitakera zasilają znany z serii Niezgodna Theo James czy np. widziana na Netflix w Narcos Kerry Bishe. O każdym trudno jest jednak napisać cokolwiek odkrywczego. Tak dennego filmu nie wyratuje nawet obsada. W jednej z ciekawszych (czyli tylko mało ciekawej) ról pojawia się nawet niejaka Grace Dove, czyli żona Hugh Glassa ze Zjawy. Pamiętacie żonę Hugh Glassa? No właśnie… A dalej będzie to jej najbardziej rozpoznawalna rola.
Zdjęcia w filmie są całkiem ładne, muzyka się nawet wyróżnia, jednak wrażenie budżetowości niespotykanej w tego typu kinie na większą skalę daje o sobie znać. Mamy tu przecież kataklizm, który wiele zmienia w życiu wielu milionów osób, ale słyszymy o nim tylko z opowieści, a ani trochę nie czujemy w atmosferze. Braki te udaje się dobrze zatuszować właściwie tylko w dwóch scenach z samej końcówki filmu. Jednak samo zakończenie, pomijając wizualia, pokazuje jak bardzo ten film stał przez prawie dwie godziny w miejscu. I jak bardzo stracony dla widza to czas.
Zobacz również: Wszystkie ścieżki prowadzą do Meksyku! Pierwsze zdjęcia i informacje z 4. sezonu Narcos!
Zmieściłem się w krótkim i niekonkretnym tekście, jednak wydaje mi się, że bardzo pasuje on do tej produkcji. Produkcji, która przez dwie godziny nie ma widzowi do zaoferowania praktycznie nic. I która stoi w miejscu, mimo że opowiada o bohaterach jadących przez prawie cały film samochodem. Kolejny Original do zapomnienia. A nawet bardziej do niezapoznawania się w ogóle.
Sam jesteś nudny.