Na pierwszy rzut oka: 1. sezon The Outpost

W aktualnej ofercie seriali z gatunku high fantasy nie ma zbyt wielkiego wyboru – Merlin się skończył, głupiutkie Kroniki Shannary zostały przez MTV skasowane, a  Grze o tron został już tylko jeden sezon. Dlatego, gdy w zapowiedziach od the CW pojawił się Outpost, wielu fanów gatunku miało nadzieję na albo dobrą, albo chociaż wizualnie atrakcyjną produkcję. Zwłaszcza, że miała opowiadać o zemście, obiecując tym samym mroczną i pełną akcji historię. Niestety, zawiedli się srodze na każdej możliwej płaszczyźnie.

Główna bohaterka serialu, Talon (Jessica Green), jest jedyną ocalałą z plemienia Blackbloods, rasy różniącej się od ludzi w dwóch aspektach: posiadają czarną krew oraz nieco inny kształt małżowin usznych, poza tym – są identycznie różowiutcy jak my (czarna krew nie przekłada się, najwidoczniej, na ich kolor skóry). Kiedy była jeszcze dzieckiem, w nocnym napadzie straciła wszystkich swoich krewnych oraz współbraci. W czasie ataku do matki Talon podbiega jeden z mieszkańców wioski i nakazuje jej „ich wezwać”; ta jednak się wzbrania, że przysięgali tego nie robić (komu i dlaczego – nie wiemy). Kiedy jednak mężczyzna ginie chwilę później, kobieta rozpoczyna inkantację, przerwaną celnie wystrzeloną strzałą napastnika. Dziewczynka ucieka i ukrywa się w pobliskiej jaskini. Tam znajduje ją jeden z napastników, lecz zamiast ją zabić, postanawia oszczędzić Talon życie. Być może na jego decyzję wpłynęła czarna, szponista dłoń, która nagle pojawiła się w sferze światła przed ostatnią Blackbloodką i przechwyciła jedyną wystrzeloną w jej kierunku strzałę. Osieroconą, głodną bohaterkę przygarnia pod swój dach skromna, farmerska, ludzka rodzina. To tam, aby nie zostać znowu odesłaną i być bezpieczną, przycina sobie uszy do ludzkich standardów. I poprzysięga, że zabije wszystkich, którzy uczynili z niej sierotę. W pogoni za jednym z rzezimieszków trafia do tytułowego Outpost, niewielkiej twierdzy na skraju królestwa, regularnie napadanego przez przypominających skrzyżowanie zombie z Obcym ludzi zmienionych przez… coś. Wirusa? Klątwę? Na razie trudno powiedzieć.

Outpost

fot. Kadr z serialu

Zobacz także: TOP 20 – Najlepsze seriale fantasy!

Mogło być pięknie, jednak w pilotażowym odcinku nowej serii the CW kuleje wszystko: fabuła, casting, gra aktorska, scenografie, kostiumy, efekty specjalne i nawet choreografie scen walki. Patrząc po rozpoczynającym serial epizodzie aż trudno uwierzyć, że znalazł się w ramówce obok Pamiętników wampirów czy The Originals – seriali może nie najambitniejszych, ale przynajmniej porządnie wykonanych i wizualnie atrakcyjnych. Tymczasem historia Talon zbudowana jest ze schematycznych elementów, których scenarzystom nie udało się poskładać w jakąkolwiek atrakcyjną całość. Nie chodzi nawet o to, że nie jest oryginalna – całkiem przyjemne i ciekawe opowieści można przecież zbudować w oparciu o schematy i klisze, po prostu w przypadku premierowego epizodu Outpost tego nie widać. Zresztą, sama bohaterka jak na razie jest dość nieciekawa, jej jedyną cechą jest zawziętość w dążeniu do zemsty. Nie ma żadnej innej wyróżniającej ją cechy – gdy umiera jej towarzysz, deklarując, że tak właśnie chciał odejść, patrząc na nią, Talon się nawet zanadto nie smuci. Nie wiemy o niej nic poza tym, że pragnie zemsty. A o reszcie postaci informacji mamy jeszcze mniej.

Dodatkowo aktorzy są sztywni, a ich gra nieprzekonywująca, wyglądają raczej, jakby czuli się niekomfortowo w kostiumach, na planie, w odgrywanej przez siebie historii i marzyli jedynie o tym, aby wrócić do domu. Wśród nich najlepiej wypada tylko Jake Stormoen, wcielający się w nieco nadmienię optymistycznego kapitana straży Outpostu, Garreta. O pomstę do nieba wołają również scenografie, których sztuczność przywodzi na myśl bardziej teatr niż produkcję telewizyjną. Nie pomaga nawet hojnie generowana mgła, mająca zapewne ukryć ich nieadekwatność oraz brak odpowiedniego wyglądu. Otwierająca odcinek scena walki w tawernie, zamiast przyciągnąć uwagę widza efektownym popisem umiejętności Talon, jest mało dynamiczna i nudna, a sama aktorka ma problem sprostać choreografii. A co za tym idzie – pozostaje mało wiarygodna w swojej roli dobrej, sprawnej wojowniczki, która życie poświęciła temu, aby móc się zemścić. Nie lepiej wypadają generowane komputerowo fantastyczne stworzenia czy panorama fantastycznego Outpostu – dość powiedzieć, że poziomem bliżej im do Bitwy pod Wiedniem niż chociażby Kronik Shannary.

Outpost

fot. Kadr z serialu

Zobacz także: Kruk. Szepty słychać po zmroku – recenzja 1. sezonu świetnego serialu Canal+!

Nie, pierwszy odcinek Outpostu ani nie zachwyca, ani nie zachęca. Wręcz przeciwnie – budzi zdziwienie i ewentualnie rozbawienie ze wszystkich niezamierzonych przez twórców powodów. Być może w drugim epizodzie będzie znośnie, na to, że okaże się „dobry” już nie liczę.

Ilustracja wprowadzenia: Kadr z serialu

Interesuję się popkulturą, fanami, mangą i anime. Sporo piszę, ale takie życie doktorantki.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

zett pisze:

nie oceniaj serialu po pierwszym odcinku, jak mawiali starożytni.

nickt pisze:

…od razu da się odczuć,że pisała recenzję znawczyni tematu zapewne kobieta – stawiam ale…dzięki takim recenzjom mój gust się prostuje i podziwiam wszystko co stworzono aby zgarniać nagrody i uwielbienie „oglądaczy”.Ja ze swej strony tylko dodam,że tak dobrej reklamy serialu musiałbym szukać a dzięki tej recenzji wiem: – z przyjemnością obejrzę jak tylko telewizja polska go pokaże.Szkoda,z tekstu niestety nie dowiedziałem się kiedy coś takiego nastąpi…gdybym miał znajomości to pewnie zadałbym takie pytanie najszybszemu kierowcy europy…

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?