Najpewniej nikt z was o tym filmie nie słyszał. Cholera, nawet ja o nim nie słyszałem. Ale! Posiada on jedną, naprawdę kultową scenę, rozgrywającą się w slow motion… chyba. Każdy powinien zaznajomić się z tym klasykiem! (K. Wdowik)
Gdy sympatyczni bohaterowie animacji Madagaskar, Marty i Alex, spotykają się na plaży, wszystko odbywa się w spowolnionym tempie. Parodia klasycznej sceny wyszła w tym wypadku znakomicie, dostarczając widzom naprawdę ogromną dawkę humoru. (K. Wdowik)
W tym rankingu najlepszych scen slow motion nie mogło zabraknąć Słonecznego patrolu. Każdy chociaż raz próbował biec tak efektownie, jak ratownicy z najsłynniejszej plaży na świecie. I choć daleko wcześniej była Pamela Anderson i David Hasselhof, którzy jako pierwsi skorzystali ze spowolnionego tempa, w tym rankingu wspominam odświeżoną wersję z Dwaynem Johnsonem i boską Kelly Rohrbach. Dziękujemy tym, którzy wpadli na to, żeby spowalniać nie tylko pociski, ale również piękne kobiety. (D. Wajda)
A tu mamy przykład talentu komediowego jednego z najwspanialszych komików, jacy chodzili po tej ziemi. Jim Carrey w prześmiesznej scenie z pierwszego Ace Ventury, przedstawia scenkę w slow motion – niezwykle zabawny efekt, wymagający sporo komediowej wprawy! (K. Wdowik)
Kolejna animacja ze stajni Dreamworks na naszej rankingowej liście. Po, stający w szranki z antagonistą pierwszej części, Tai Lungiem to najpewniej jedna z zabawniejszych scen walki w historii animacji. Świetnie użyty efekt slow motion, dostarcza nieco rozluźnienia w tej napiętej potyczce między bohaterami. (K. Wdowik)
Guy Ritchie lubi slow motion. W tym filmie Artur zdobywa miecz Excalibur, który oczywiście pełni dla niego znaczącą rolę. Nie dziwi więc wcale fakt, że gdy Artur nim walczy, tempo akcji staje się powolniejsze. Buduje to znakomity klimat i pozwala się przyjrzeć mieczowi, który jest wyjątkowy i piękny. Slow motion w walce Króla Artura jest wizualną perełką, zachwycającą każdego widza. (K. Skrzynecka)
Sequel komedii w reżyserii Bena Stillera dał nam dość interesującą scenę z użyciem slow motion. Widzimy tutaj jak przez nieznajomego napastnika zostaje zastrzelony Justin Bieber – gwiazda współczesnego popu. To cameo może dawać nie lada przyjemność wszystkim tym, którzy nie za bardzo lubią twórczość tego pana. (M. Chrzczonowski)
O filmie Jana Komasy można powiedzieć wiele. Nie będziemy dyskutować o wydźwięku fabularnym czy aktorskim. To, co wyróżnia ten film na tle polskich produkcji to właśnie techniczne niuanse. Jednym z nich jest scena slow-motion, gdzie widzimy jak dwójka ukochanych przekazuje sobie namiętny pocałunek podczas ostrzału. Można powiedzieć, że to sekwencja nieco niepotrzebna, jej wykorzystanie może być zbędne i maksymalnie naciągane. Przyznaje jednak, że jest wykonana perfekcyjnie, a duże produkcje z USA nie powstydziłyby się takiego rezultatu końcowego. (M. Gontarski)
Film trochę mniej znany, ale zdecydowanie warty obejrzenia. Miasto przyszłości, a w nim diler zabójczego narkotyku. Efekt slow motion wpisany jest tu w fabułę, ponieważ ukazuje zgubne konsekwencje zażywania nielegalnych substancji. Ta akurat powoduje, że osoba, która spożyje ten środek, będzie widzieć zaledwie ułamek rzeczywistej prędkości odbywających się zdarzeń. Wygląda to ciekawie i… trochę przerażająco. (K. Skrzynecka)
Każdy film Christophera Nolana to klasa sama w sobie. Szczególnie, jeśli chodzi o przedstawianie historii za pomocą obrazu. Nic nie jest przypadkowe, każdy trybik działa jak trzeba, żadnych usterek montażowych po prostu nie znajdziecie. Incepcja to niesamowita uczta dla oka, szczególnie w scenach slow motion. Sekwencja wpadania auta do wody wraz z bohaterami zapada w pamięci na długo. Spowolnienia, które niesamowicie oddziałują na widza, wprowadzają nas w stan nieważkości, a uczucie to potęguje idealnie wkomponowana, genialna muzyka Hansa Zimmera. (M. Gontarski)