Deadpool dojrzał, a jego oblicze, które zostało ukazane w trakcie ich runu, na stałe zmieniło mój sposób myślenia o tej postaci. Oto przedostatni tom serii w ramach Marvel NOW!.
Wątek amnezji Deadpoola zdawał się przemykać gdzieś pomiędzy walkami z martwymi prezydentami, Draculą czy ślubem z królową potworów. Dopiero tie-in związany z AXIS przypomniał o psychicznej sferze Wilsona, która wydaje się silnie niestabilna. Niektóre fragmenty powoli wracają na swoje miejsce i nie są to sielankowe wspomnienia, a fakty, o których nawet niestroniący od odcinania kończyn najemnik wolałby nie pamiętać.
Przenosimy się więc na Bliski Wschód, gdzie Wilson ma stać się zbrodniarzem. W porę jednak się opamiętuje i szerzy demokrację, jakiej nie powstydziłby się sam prezydent Bush. Ale czy w przeszłości nie było podobnych zdarzeń? Wspomnienie płonącego domu na przedmieściach jest nader żywe i realne.
Jakby tego było mało, związek naszego bohatera przechodzi mały kryzys. Jego żona z ulgą przyjmuje odejście świadomości Zenpoola i powrót klasycznej wersji najemnika. Ten ma nieco inne zdanie, uważając, że pacyfistyczne wcielenie nie było takie złe, co prowadzi do małżeńskich niesnasek, które nie przeszkadzają jednak namiętności między kochankami. Potworna piękność ma niestety swoje plany i tajemnice, przez które Wade może czuć się zepchnięty na drugi plan.
To, czego nie poruszyłem dotychczas w recenzjach Deadpoola, to kwestia jego relacji z innymi superludźmi. Duggan i Posehn łamią schemat dotyczący niemal każdej postaci występującej na łamach ich cyklu. Tutaj otrzymujemy dwóch, dość kontrastowych bohaterów – Cluemastra i Omega Red. Ten pierwszy to kiczowaty i nieudolny osobnik, pretendujący do bycia „tym złym”, lecz samo określenie go mianem superłotra to hańba dla takich person jak Thanos czy Doktor Doom. Omega Red to nieco cięższy kaliber, który podobnie jak Logan i Deadpool miał okazję uczestniczyć w programie Weapon X i w przeciwieństwie do nich, dostosował się do niego idealnie, stając się perfekcyjną maszyną do zabijania. Jak już jednak wspomniałem, autorzy lubią sobie pofolgować i pojawienie się obu panów jest tu naprawdę niecodzienne.
Ponownie odzywa się organizacja Ultimatum, która mimo swego miejscami wręcz kabaretowego i niedzisiejszego stylu, zaczęła stanowić dla Wilsona poważne zagrożenie, a szczególnie dla jego bliskich, których ostatnimi czasy przybyło. Agentka Preston i jej rodzina to oczywisty cel, wbrew przewidywaniom nie tak łatwy do zniszczenia, zaś Deadpool już jakiś czas temu stał się osobą niebywale familijną, choć owa familia jest równie pokręcona, jak on.
Mike Hawthorne to stały rysownik serii i sporo naopowiadałem się o jego skądinąd bardzo dobrze dopasowanej do treści kresce. Czas na Salvę Espina, który swymi pracami przywołuje klimat z dawnych lat Pyskatego Najemnika: detale stroju i fizjonomii, a wśród nich przede wszystkim oczy, będące jowialnymi białymi kulkami, co kojarzyć może się z pracami Eda McGuinnessa w Deadpool Classic. Nie jestem co prawda fanem akurat tej serii, ale wszelkie nostalgiczne elementy są zawsze mile widziane.
Wszystko, co dobre… jest tym, co w Deadpoolu zawsze było najlepsze. Otrzymujemy więc sporą dawkę szalonej akcji i humoru, ale też, a może przede wszystkim, solidną porcję dramatu tytułowego bohatera. Ktoś, kto uważa, iż Peter Parker bądź Logan są liderami pod względem przeżytych traumatycznych doświadczeń, powinien przyjrzeć się życiorysowi Wade’a Wilsona, którego tragedię zazwyczaj przysłania jego nieszablonowe zachowanie. Egmont wydał kilka naprawdę godnych uwagi serii z Marvel NOW!, a jedną z nich jest powyższa i ten, kogo nie przekonała średnia moim zdaniem seria Deadpool Classic, może bez obawy sięgać po run Duggana i Posehna, ukazujący znacznie dojrzalszy i aktualniejszy obraz Wade’a. Mam nadzieję, że Egmont nie porzuci historii z nim po okresie Marvel NOW!, gdyż jego losy w Secret Empire są szczególnie interesujące.
Tytuł oryginalny: Deadpool, Vol. 9: All good things…
Scenariusz: Gerry Duggan, Brian Posehn
Rysunki: Mike Hawthorne, Salva Espin
Tłumaczenie: Oskar Rogowski
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 180
Ocena: 85/100