Niedawno Egmont wydał Spiderversum, historię, w której Spider-Mani z wielu światów jednoczą siły przeciw rodzinie arcyłotra o imieniu Morlun. Tutaj jest podobnie. Oto dobrze nam znany Superman spotyka na swej drodze Supermana z realiów Czerwonego Syna. Noszący na piersi sierp i młot Człowiek ze Stali nie ma jednak zamiaru szerzyć komunizmu na innych planach rzeczywistości, a toczy bój z hordą bestii pragnących jego siły. Supermeni jednoczą siły i prędko okazuje się, że nie są jedynymi Kal-Elami w tej historii. Superman tom 3: Wielokrotność nosi swój tytuł naprawdę nie bez powodu.
A jacy właściwie Kal-elowie pojawiają się na łamach tego tomu? Superman-komunista, Superman z Chin, Superman-Etrigan, Superman-nazista, Superman-królik… i wielu, wielu innych. Jak to bywa w przypadku powielenia tej samej postaci w różnych wariantach, niektóre wersje są interesujące, niektóre zabawne, a jeszcze inne nie różnią się diametralnie od oryginału. Polecam zapoznać się choćby po łebkach z każdą z postaci. To naprawdę fascynująca wyprawa po świecie DC i okazja do poznania interesujących historii, z których spora ilość znacznie odbiega od tego, co kojarzyć się może z Supermanem.
W Spiderversum otrzymaliśmy Spider- Mana w ilości hurtowej, tutaj to Superman pojawia się w równie imponującej dawce. Jak widać więc motyw multiplikacji bohaterów nie jest czymś nowym i przez to nie jestem w stanie zauważyć w Wielokrotności świeżości. Szkoda jedynie, że główny antagonista Supermanów nie dorastał do pięt Morlunowi, naczelnemu wrogowi Pajęczaka w wyżej wspomnianym tytule nawet jeśli już nie tak mrocznemu, jak w swoim debiucie. Co więcej, ów łotr do złudzenia przypominał mi niejakiego Dormammu – kanonicznego antagonistę Doktora Strange’a. Cieszyć może jedynie zakończenie i pewien owiany tajemnicą jegomość.
Coś, co niebywale mnie ucieszyło, to gościnny występ Swamp Thinga. Stwór będący niegdyś naukowcem Aleciem Hollandem ma dla Supermana pewną wiadomość, a jego ścisłe powiązanie z siłą zwaną Zielenią jest tutaj kluczowe. Wszak Kal-El pochodzi z innego świata i mimo śmierci pierwotnego Supermana, oficjalnie nie zajął jego miejsca, stanowiąc niejako ciało obce. A jak wiemy z lekcji biologii, takie ewenementy mogą stanowić zagrożenie, a organizm ma narzędzia, by się przed nimi bronić.
Bez wątpienia najlepszym wizualnie fragmentem jest ten z Annual #1, gdzie spotkanie Swamp Thinga i Kal-Ela zobrazowane jest w sposób przywołujący na myśl tytuły z Potworem z Bagien z kultowego runu Alana Moore’a, bądź graficznie równie ciekawego okresu z czasów The New 52! scenariusza Scotta Snydera. Odpowiada za nie Jorge Jimenez, któremu należą się ukłony za świetną robotę. W tytułowej historii za rysunki z kolei odpowiadają między innymi Ivan Reis czy Tony S. Daniel, którym nie brak wyobraźni przy przedstawianiu sporej liczby Ostatnich Synów Kryptona we wspólnej batalii, aczkolwiek naczelny łotr mógłby być nieco bardziej oryginalny.
Przyznam, że lubię komiksy, w których widowiskowa akcja i przesyt pewnych motywów są cechami naczelnymi, a tu prezentują się one naprawdę dobrze. Tomasi wyraźnie czuje postać Supermana i potrafi nadać jej nowy kształt i to na wielu płaszczyznach. Przyznam, że scenarzysta jest w tym przypadku znacznie sprawniejszy, niż ceniony przez wielu Grant Morrison, którego run z okresu Nowego DC Comics! mogliśmy śledzić i w Polsce. Herosowi daleko do egzaltowanej figury, jaka przychodzi często na myśl, gdy o nim mowa i przyznam, że Człowiek Jutra stał się dla mnie równie ciekawy, co Batman, który w Odrodzeniu ma się jednak odrobinę gorzej od swego kolegi z Metropolis. Superman tom 3: Wielokrotność to znakomity dowód na to, że bohater nie jest postacią jednowymiarową i nie mam tu na myśli dosłownego znaczenia tego słowa.
Tytuł oryginalny: Superman Vol. 3: Multiplicity
Scenariusz: Peter J. Tomasi, Patrick Gleason
Rysunki: Jorge Jimenez, Tony S. Daniel. Ivan Reis, Ryan Sook
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 132
Ocena: 80/100