Na samym początku sezonu nasz bohater nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. Przesiaduje w sklepie fryzjerskim, pierze kilka tyłków potencjalnym dilerom narkotyków na kwaśne jabłko i od czasu do czasu strzeli selfiaka z fanem spotkanym na ulicy. Sielanka (na szczęście!) jednak nie trwa długo, bo wraz z coraz to odważniejszymi ruchami Mariah i jej ludzi, na rejonie pojawia się nowy złoczyńca. Złoczyńca z całkiem ciekawą historią i porządnym czasem na ekranie. Brzmi nieźle, prawda?
Widać, że twórcy dokładnie przeanalizowali błędy popełnione w pierwszym sezonie (a nie oszukujmy się, trochę ich było) i już ze świeżą głową zabrali się do pracy nad czarnym charakterem kolejnej odsłony serialu. Bushmaster (w przeciwieństwie do Willisa Strykera) został nam przedstawiony w odpowiednim czasie, a jego historia idealnie wpasowała się do wydarzeń dziejących się w serialu. Co więcej, mamy okazję poznać go nie tylko jako antagonistę, ale i protagonistę, który (niczym Thanos!) walczy o swoje i nie podda się, póki nie osiągnie zamierzonego celu. Inna sprawa, że — jak na złoczyńcę przystało — robi to w dość niekonwencjonalny sposób, dostarczając nam przy okazji kilka naprawdę mocnych scen. Brawa dla twórców, że wreszcie napisali dobrego złoczyńcę, który mógłby zmierzyć się z Lukiem.
Zobacz również: Legion – recenzja 2. sezonu prawdopodobnie najlepszego serialu roku
Serdeczne klap klask należy się twórcom również za bezbłędne poprowadzenie dalszej historii samego Luke’a. Kiedy gasną ostatnie światła i Cage wreszcie może zdjąć swoją przedziurawioną od kul bluzę, widzimy, że jego droga opowiedziana w pierwszym sezonie była jedynie małą ścieżką, pełną nieprawidłowych zakrętów. Teraz, z odcinka na odcinek patrzymy, jak przepełnia go jeszcze większy gniew, który przejmuje nad nim kontrolę i prowadzi do wielu nieprzyjemnych sytuacji. Zaczynamy w nim widzieć bohatera, powoli zamieniającego się w złoczyńcę, który — wprawdzie w imię dobra — podejmuje dosyć ryzykowne decyzje. Wtedy dochodzimy do tego momentu, kiedy na usta ciśnie się nam pytanie: Czym różni się od tych, z którymi tak walczy?
Swoje pięć sekund dostała również Misty. Z trochę zbyt pewnej siebie pani detektyw zamieniła się kobietę o wątpiącej przyszłości. Poświęcenie, na jakie się zdecydowała, dostarczyło jej szacunek w oczach przyjaciół, ale i lekką odrazę u kolegów z pracy. Z powodu stracenia prawego ramienia, Misty musi trenować i pracować dziesięć razy bardziej efektywnie, by udowodnić nie tylko sobie, ale i innym swoją wartość. Ucieszył mnie również fakt, że w tym sezonie nie była kulą u nogi i zamiast działać za plecami Luke’a (przy okazji celując do niego spluwą), wreszcie zdecydowała się wymierzać sprawiedliwość u jego boku.
Zobacz również: Jurassic World: Upadłe królestwo – recenzja sequela udanego powrotu dinozaurów!
Niestety, jeśli chodzi o spójność w jakości wszystkich odcinków, twórcy ponownie dali klapę. Kiedy w pierwszym sezonie to druga połowa obniżyła poziom całego serialu, tutaj dzieje się na odwrót. Pierwsze kilka odcinków — mimo że intryguje — to nie wprowadza nic szczególnego ciekawego. Dopiero potem historia zaczyna się rozkręcać i wreszcie dostajemy jakieś konkretne sceny, na których warto skupić uwagę. W serialu pojawiła się również dobrze nam znana postać, która, nawet jeśli nie jest zbyt długo na ekranie, to znacznie umila nam seans. Niestety, żeby dotrzeć do tego momentu, trzeba jakoś przetrawić kilka początkowych odcinków. A wiecie, jak to mówią — przetrwają tylko najsilniejsi!
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że drugi sezon Luke’a Cage’a bije na głowę swojego poprzednika. Widać, że twórcy wzięli swoje błędy z pierwszego sezonu do serca i trochę nad nimi popracowali, by już w kontynuacji serialu dać nam produkt warty uwagi. Tak jak poprzednio, działania głównego bohatera i innych postaci poprzedza świetna muzyka, która zawsze idealnie pasuje do wydarzeń dziejących się na ekranie. I nawet jeśli początek szczególnie nie zachęca, to dalsze odcinki podkręcają tempo i dostarczają nam scen, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Drugi sezon trafi na platformę Netlix już 22 czerwca i jest pozycją obowiązkową do obejrzenia dla każdego fana uniwersum Marvela. Mówię serio, nie zawiedziecie się!
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe – Netflix