Battlefield 6 – recenzja gry. Nagonka na konkurencję nawet nie była potrzebna.

Jakub Szumiński, 24 października 2025

Kiedy Battlefield 6 zostało oficjalnie zapowiedziane, wielu graczy odetchnęło z ulgą – po dość chłodno przyjętym Battlefield 2042, seria od DICE i Electronic Arts potrzebowała czegoś więcej niż tylko kolejnej futurystycznej strzelanki z laserami i egzoszkieletami. Potrzebowała powrotu do korzeni – i właśnie to dostaliśmy. Battlefield 6 to klasyczna wojna, pełna chaosu, błota, huku, zniszczeń i adrenaliny. Gra, która wreszcie przypomina, czym kiedyś był Battlefield: ogromną, dynamiczną bitwą, w której piechota, czołgi i śmigłowce walczą o dominację w najbardziej widowiskowy sposób.

Dobra robota DICE i Electronic Arts!

Na start warto wspomnieć o jednym – premiera gry 10.10.2025 o 17:00 przeszła do historii. W momencie uruchomienia serwerów w Europie kolejka sięgała blisko pół miliona graczy. I choć brzmi to jak zapowiedź katastrofy, w praktyce… po 12 minutach byłem już na serwerze. Bez crashy, bez wywalania, bez błędów – coś, co w 2025 roku brzmi jak bajka. Wieczorne sesje tego samego dnia działały już bez żadnych kolejek.

Gameplay i technikalia – zbrojny renesans serii

Pierwsze, co czuć po odpaleniu Battlefield 6, to płynność i dopracowanie. Silnik Frostbite znów pokazuje pazur, ale tym razem bez nadęcia i nadmiaru efektów. Modele postaci, broni i pojazdów prezentują się znakomicie, zniszczenia otoczenia powróciły w pełnej krasie – można znów rozwalać budynki, burzyć mury, rujnować mosty. Do tego dochodzi doskonałe sterowanie, które wreszcie jest responsywne i intuicyjne, niezależnie od tego, czy grasz piechotą, czy pilotujesz śmigłowiec. Wrażenie robi też optymalizacja – gra, mimo ogromnego rozmachu i szczegółowości, zajmuje zaledwie 80 GB. Dla porównania: beta Call of Duty: Black Ops 7 potrafiła zjadać prawie 300 GB. Różnica mówi sama za siebie. W kwestii bugów – w dniu premiery w moim przypadku nie wystąpiły żadne. Zero crashy, zero błędów serwera. Co więcej, porównując płynność i responsywność do wspomnianej bety CoD7, Battlefield wypada po prostu lepiej.

Tryb jednoosobowy – Kampania

To jedyny element, który wywołuje mieszane uczucia. Kampania przenosi nas do globalnego konfliktu, w którym jako członek elitarnego oddziału marines walczymy z korporacją Pax Armata. Lokacje są ikoniczne, akcja intensywna, a tempo momentami przypomina filmowe. Niestety – fabuła kuleje, a postacie są raczej płaskie. Całość sprawia wrażenie rozbudowanego samouczka przed wejściem do multiplayera. Szkoda, bo potencjał był ogromny. Koniec końców jednak, to dodatek i gratis do multiplayera. Lubię, gdy studia wykorzystują go jako zarys fabularny lub rozszerzanie lore. Tutaj jest jedynie surówką do zestawu i to raczej tą, której nie lubisz.

Tryby gry – klasyka, świeżość i nowe pomysły

Battlefield 6 to bardzo udane wydanie i dla każdego fana wieloosobowych potyczek to zdecydowanie coś co powinien sprawdzić, oby jak najszybciej. DICE postawiło na różnorodność i skalę, oferując zestaw trybów, który pokrywa praktycznie każdy styl gry.

  • Podbój (Conquest) – esencja serii. 64 graczy, ogromne mapy, pojazdy, chaos i strategia. To właśnie tu widać, że Battlefield wrócił do formy.
  • Przełamanie (Breakthrough) – liniowy, ale bardzo intensywny tryb, w którym atakujący muszą zdobywać kolejne sektory. Czuć tu ciężar frontu i emocje z pola bitwy.
  • Pośpiech (Rush) – bardziej kameralny, 24-osobowy klasyk z podkładaniem ładunków M-COM. Idealny dla drużyn, które lubią taktyczne podejście.
  • Dominacja (Domination) – szybkie, dynamiczne potyczki piechoty bez pojazdów. Świetne do krótszych sesji.
  • Król Wzgórza (King of the Hill) – dynamiczny chaos wokół jednego, stale zmieniającego się punktu. Kapitalny balans między akcją a mobilnością.
  • Eskalacja (Escalation)nowość w serii. Walka o punkty prowadząca do finałowej, widowiskowej bitwy w centralnym miejscu mapy. Świetny pomysł, który daje niesamowite emocje.
  • Bitwa Drużynowa (Team Deathmatch) – czysta, mięsista akcja. Dwie drużyny, jeden cel – zabić więcej niż przeciwnik.
  • Walka Drużynowa na Śmierć i Życie (Squad Deathmatch) – 4 oddziały po 4 graczy. Małe, taktyczne starcia, które wymagają zgrania i komunikacji.
  • Portal – kreatywne złoto. Możliwość tworzenia własnych zasad, map, scenariuszy – od klasycznych klimatów z Battlefield 3 po szalone eksperymenty. To tryb, który może tchnąć życie w społeczność na długie miesiące.

Nie znajdziemy za to trybu Battle Royale – ma pojawić się dopiero w 2026 roku, co w sumie nie jest tragedią. Battlefield nigdy nie potrzebował tego trybu, aby nosić miano klasyka.

Techniczne dopieszczenie i drobne zgrzyty

Choć ogólna jakość techniczna gry jest wysoka, nie obyło się bez kilku błędów. Animacje w niektórych miejscach potrafią wybić z immersji – zwłaszcza, gdy model żołnierza nagle zatańczy breakdance przy ścianie albo lewituje na schodach. Tego typu babole potrafią podnieść ciśnienie, ale nie wpływają znacząco na radość z rozgrywki. Osobiście ogrywałem go na PC, na dużej ilości szybkiego RAMu, dobrym procku i karcie Nvidia GeForce RTX 4060 Ti, która pozwoliła mi w minimum 60 klatkach zagrać na wysokich wymaganiach. Myślę, że tutaj dostałem coś więcej, niż można się było spodziewać, ponieważ poza klasycznym ruchem i animacją, dostajemy coś świeżego. Nie umiem określić czy to jakaś zmiana bezpośrednio w modelowaniu czy to stricte animacja, ale Battlefield 6 ciężko porównać do innych tytułów z gatunku, co sprawia, że jest to topowa półka gier online, od których często nie wymagamy za wiele.

Podsumowanie – wojna, która ma sens

Battlefield 6 to triumfalny powrót serii na właściwe tory. DICE odrobiło lekcję po futurystycznych eksperymentach i oddało graczom to, czego chcieli: wielką, spektakularną i płynną wojnę, pełną chaosu, strategii i emocji. Gra działa dobrze, wygląda świetnie, brzmi potężnie i – co najważniejsze – dostarcza multum rozrywki, a to zatwierdzą tony memów z jej udziałem. Jasne, tryb single player mógłby być lepszy, a kilka animacji wymaga poprawy, ale to drobiazgi w porównaniu do tego, jak satysfakcjonujący jest multiplayer. To Battlefield, który przypomina, dlaczego ta seria była kiedyś królem gatunku. Życzę powodzenia innym wydawcom i studiom, bo ten rok w FPSach należy już raczej do Battlefield 6.

Inne gamingowe recenzje na Movies Room:

Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe

Jakub Szumiński
Jakub Szumiński Dziennikarz

Wielbiciel kina o wszystkim innym niż szarej codzienności, gier oraz szeroko pojętej muzyki. Nie wzgardza nowinkami technologicznymi oraz wyprzedażami w Play Station Store. Gdyby Batman istniał naprawdę, wolałby chodzenie po ścianach i wielką moc, bo z nią przychodzi ...