Batman: Mroczne zwycięstwo – recenzja komiksu

Tomasz Drozdowski, 29 grudnia 2024

Pierwsza lata Batmana były opisane na wiele sposobów, często ze sobą kolidujących. Nie jestem jednak na tyle szalony, by oczekiwać po superbohaterskich uniwersach spójności i konsekwencji fabularnej. Oczekuję za to dobrej i porywającej lektury. A taką dał mi zarówno Frank Miller w Roku pierwszym, jak i Scott Snyder w Roku zerowym. A na pewno taką dają nam Jeph Loeb i Time Sale w swych dziełach. Batman: Mroczne zwycięstwo to sequel Długiego Halloween. Zbudowany na podobnym zamyśle, z tymi samymi aktorami, ale nie bójcie się wtórności. To coś więcej niż kolejne akty jednej sztuki. To jej godna, oczekiwana i konieczna kontynuacja, nie tylko dopełniająca, ale i rozwijająca autorski świat.

Strona komiksu Batman: Mroczne zwycięstwo

Morderca zwany Holiday zostaje pojmany, ale nad Gotham pojawiają się nowe cienie. Szaleńcy z Arkham sieją coraz większy postrach, a mafijne rodziny, choć mocno poobijane, wciąż są liczącym się graczem. I może ich kres jest bliski, a Batman czuwa nad takim biegiem wydarzeń, ale nawet jego detektywistyczny umysł gubi się, gdy dochodzi do kolejnej serii morderstw. Tym razem pada na stróżów prawa, wieszanych przez zabójcę zwanego Wisielcem w każde ze świąt. Czyżby złapano nie tego Holidaya? Jeph Loeb i Tim Sale porywają nas do Gotham, które nawet w początkowym okresie działania Batmana było metropolią osnutą mrokiem, choć jeszcze wspominającą czasy swej świetności.

W przypadku komiksów z Batmanem słowo „kryminał” bywa nadużywane. Zazwyczaj jest to historia ledwie muśnięta jego posmakiem, a wszystko i tak kręci się wokół peleryniarskiego hopsasa. Złośliwie nawet powiem, że sporo tego, co wydane zostało pod szyldem Batman – Detective Comics jest równie detektywistyczne, co policyjne paradokumenty. Dzieło Loeba i Sale’a to jednak krwisty kryminał. Zagadkowe morderstwa nowego kalendarzowego mordercy. Niedomknięta kwestia Two-Face’a. Fakt, że ofiarami są policjanci i nowa prokurator, która wyznaje inną filozofię w kwestii Batmana niż jej poprzednik. Sam Nietoperz odgrywa tu istotną rolę, choć jest jednym z kilku aktorów. Nie jest superbohaterem, a raczej elementem chaosu, który wspomaga przywrócenie porządku. Batman: Mroczne zwycięstwo to komiks z Batmanem, ale nie tylko o nim. 

Strona komiksu Batman: Mroczne zwycięstwo

Obok kryminalnej maestrii Loeba istotne są tu elementy obyczajowe. Czarne jak smoła, jednak wiarygodne i mało superbohaterskie. Gordon i jego problemy małżeńskie. Batman i jego kłopoty z tożsamością Bruce’a Wayne’a. Poszczególne dramaty gangsterów, szaleńców i pomniejszych postaci, które biorą udział w tym przedstawieniu. Gdzieś w drugiej połowie albumu autor wprowadza postać Dicka Graysona, którego tragedia powstaje tu jakby przypadkiem, z inicjatywy pomniejszego gangusa. Ale jak wszyscy wiemy, ma niebagatelny wpływ na Gotham i Batmana. Podobnie jak w przypadku Mrocznego Rycerza, Loeb nie stawia tu Robina w ścisłym centrum. Epoka herosów w pelerynach dopiero nadejdzie. Na razie są mafijne wojny, panoszący się wariaci i desperacka próba utrzymania porządku w mieście. Nie tylko przez tajemniczego gościa w stroju nietoperza. 

Od kilkunastu lat żywe są ekranizacje superbohaterskich komiksów, choć w ostatnim czasie to gnioty. Ale może właśnie dlatego filmowcy powinni śmielej sięgnąć do źródeł, odrzucając swoje liche ambicje. A tak się złożyło, że spora część z tego, co stworzył Tim Sale w historiach z Mrocznym Rycerzem, prosi się o przeniesienie na ekran. Nawet w formie animacji. Sale miał bowiem nadnaturalny wręcz zmysł budowania akcji w stworzonych przez siebie przestrzeniach oraz symboliki, która mówiła czasem więcej niż słowa Loeba. Do tego wszystko w swoim autorskim stylu, gdzie realizm przekazywanych treści nie był grzeczniutkim i nudnym realizmem warsztatowym. Wydanie jego prac w wersji DC Deluxe wszystko to podkreśla.

Strona komiksu Batman: Mroczne zwycięstwo

Batman: Mroczne zwycięstwo to kolejny złoty standard duetu Loeb/Sale wydany w ramach DC Deluxe. Nie jest on już tak zaskakujący jak Długie Halloween, wszak fabularna struktura i klimat opowieści są już dobrze znane. Ale nadrabia na innych polach. Loeb sprawniej snuje sieć domysłów, gmatwa zagadkową fabułę i czyni ją mroczniejszą niż w poprzedniej historii. Tim Sale z kolei nie ulega pokusie ukazania wszystkiego wyłącznie ze strony Batmana i towarzystwa z Gotham, co wychodzi wszystkim na dobre. Batman: Mroczne zwycięstwo to nie ot taki sobie sequel. To godne rozwinięcie autorskiej idei, posiadające własny charakter. Przed nami jeszcze Catwoman: Rzymskie wakacje, będące spin-offem niniejszego komiksu. I pomimo pobocznego charakteru historii z Kotką, będzie to znakomite dzieło.


Tytuł oryginalny: Absolute Batman: Dark Victory
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Tim Sale
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 408
Ocena: 90/100   

Tomasz Drozdowski

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.