George Lucas to wizjoner i legenda kina. I bądźmy szczerzy – jego filmy zmieniły branżę i odcisnęły piętno na światowej popkulturze bardziej niż ambitniejsze produkcje twórców skali Bergmana czy Almodovara. Dziś jednak jego Gwiezdne wojny są jedną z wielu wysokokalorycznych franczyz w łapach Disneya, ale nie zawsze tak było. Wojny Lucasa: Epizod II przedstawia kulisy powstania Imperium kontratakuje. Mojej ukochanej, pełnej przełomowych momentów części, w której jasna strona nieco przygasa.
Strona komiksu Wojny Lucasa: Epizod II
Nowa nadzieja otworzyła Lucasowi drzwi do dalszego kreowania świata Gwiezdnych wojen, co wcale nie było tak oczywiste. Zanim maszyny AT-AT rozpoczęły szturm na Hoth, a Luke poznał swego tatę, nawet scenariusz do kultowego obrazu nie był taki, jakim znamy go dzisiaj. Nie mówiąc już o pozostałych niuansach tego obrazu. Hopman i Roche zabierają nas do nie tak odległej galaktyki i nie tak dawno temu. Do Hollywood, które rządziło się prawami równie okrutnymi, co te zaordynowane przez Imperium Palpatine’a.
Laurent Hopman ma wielki talent do przedstawiania kulisów powstania filmu z niespotykaną swobodą. Weźmy takiego Marka Hamilla i jego wypadek. Aktor o dość młodzieńczej urodzie w wyniku tego incydentu nabył kilka blizn, co trzeba było pogodzić z losami Skywalkera. Lub kulisy powstania postaci Boby Fetta, pierwotnie mającego być kimś zupełnie innym niż charakternym łowcą nagród. To i wszystko inne świadczy o złożoności wizji Lucasa, a zarazem o wtórności i miałkości sequeli Disneya, które aż nadto czerpały „inspirację” z pierwotnych pomysłów ekipy George’a.
Strona komiksu Wojny Lucasa: Epizod II
W komiksie Hopmana Lucas ukazany jest nie tylko jako wizjoner i wytrwały twórca, ale też biznesmen i filantrop. W świecie komercji, pozytywny i ekscentryczny Lucas jest niczym blask miecza świetlnego pośród mroku. A tym był i nadal jest przemysł filmowy. Praca przy takiej produkcji przypominała bitwę na lodowej planecie i trening u mistrza Yody na bagniskach Dagobah w jednym. Hopman dobrze radzi sobie z kluczeniem między poważniejszymi wątkami, a humorystycznymi wstawkami. Jest też sporo smaczków dla geeków rozkochanych w odległej galaktyce. Niekoniecznie słodkich.
Imperium kontratakuje może nie spotkało się z tyloma problemami na planie co Czas apokalipsy, ale niemal każdy fragment produkcji tworzył problemy. To wręcz materiał na osobny film. Lodowy pejzaż Hoth kręcony w Norwegii. Charakter konkretnych aktorów i członków ekipy, w tym reżysera i producenta. Osobiste problemy Carrie Fisher i liczne opóźnienia generujące potężne koszty produkcji. To wszystko sprawiło, że komiks jest niebywale emocjonujący i daleko mu do suchej relacji zza kulis. Choć polecam czytać go po seansie filmu.
Po Nowej nadziei George Lucas stał się gorącym nazwiskiem w Hollywood i oprócz kontynuacji historii Skywalkera stworzył też inne dzieła. Takie Amerykańskie graffiti może nie dorównuje nawet w ułamku sławie Gwiezdnych wojen, ale już Indiana Jones także na trwale zapisał się w historii kina. Pozwala to lepiej ukazać kulisy kariery Lucasa oraz czasy, w jakich tworzył i jak rozwijało się Kino Nowej Przygody. I gdzieś tam w sercu czuję żal, że całe dziedzictwo Lucasa zostało w sporej części zmarnotrawione, jak często dzieje się przy kultowych dziełach pasjonatów, które dostają się w tryby przemysłu kultury masowej. I choć Lucas sam sporo uwagi poświęcał okołofilmowym gadżetom, to dbał też o ich fabularne osadzenie.
Renaud Roche powinien dostać własny komiks w uniwersum Gwiezdnych wojen. Choć jego prace ukazują kulisy powstania filmu, to Moc jest w nich większa niż w fabularnych seriach tego uniwersum. Ponownie świetnie żongluje tu kolorami, wyłaniając co ciekawsze kąski, ale i grając nastrojami. Ot Lucas w chwili gniewu ukazany jest w czerwonej koszuli. Gdy zły nastrój mija, zmienia się ona na łagodniejsze tonacje. C3PO jest oczywiście złoty, okolica rancza George’a ma niebywale zielony kolor, a Vader wydaje się najczarniejszym elementem albumu. Pozwala to zachować charakter historii, która opowiada nie o losach wojny Rebelii i Imperium, a jej powstaniu w wyobraźni twórców.
Strona komiksu Wojny Lucasa: Epizod II
Wojny Lucasa: Epizod II to fascynujący komiks o niebywale twórczym człowieku, kulisach powstania jednego z największych filmów SF i ówczesnym Hollywood, gdzie nie liczył się artyzm, a zyski w nieistniejącym wówczas Excelu. Hopman i Roche nie tworzą nudnej, sztywnej od bezdusznych faktów historii, a żywą opowieść o ludziach z wizją, której realizacja wprawdzie nie przebiegała w optymistycznym duchu, ale finalnie dała światu wielki film. Czekam na kolejne odsłony, wszak zanim ciemne moce przejęły Gwiezdne wojny od Lucasa, stworzył on kilka filmów w odległej galaktyce…
PS: Zbliża się Boże Narodzenie. Święto nieodłącznie kojarzone ze śniegiem i rodzinną atmosferą. Dlatego też zamiast kolejnego seansu Kevina samego w domu czy innego standardu, polecam właśnie Imperium kontratakuje. Bo czyż nie ma tam śniegu? Czy Lord Vader i Luke Skywalker nie wyznają sobie sekretów niczym przy stole wigilijnym, a Han i Leia nie zachowują się jakby znaleźli się pod jemiołą? No i Yoda ma w sobie coś z elfa i Grincha jednocześnie…
Tytuł oryginalny: Les Guerres des Lucas – Episode II Scenariusz: Laurent Hopman Rysunki: Renaud Roche Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc Wydawca: Lost In Time 2025 Liczba stron: 208 Ocena: 85/100
Co w tym tygodniu zobaczymy w kinach na VOD? Między innymi trafi do nas druga część filmu Troll, a także sequel Pięciu koszmarnych nocy. Do tego trochę klasyki i premier na VOD. Nowości na Netflix Troll 2 (1.