Diabły to jeden najbardziej kontrowersyjnych i obrazoburczych filmów w historii. Przy tym też jest kawałem bardzo dobrego kina, który każdy powinien obejrzeć. Albo chociaż spróbować, bo są sceny, które co delikatniejszego widza mogą zniesmaczyć. Nie mówiąc o ludziach, którzy są bardzo wierzący. Dla nich może to być traumatyczne przeżycie.
Russell oparł swój film na powieści Aldousa Huxleya pt. Diałby z Loudun. Przedstawia on autentyczną historię księdza Urbaina Grandiera. Duchowny po śmierci gubernatora zostaje tymczasowym władcą Loudun, co nie podoba się kardynałowi Richelieu. Kardynał omamił króla Ludwika XIII tak, by ten wydał wyrok na charyzmatycznego duchownego, którego uroda i sława wybiegała daleko poza Loudun. Grandier był człowiekiem wielkiej wiary, ale przy tym potępiał celibat oraz rozkaz króla głoszący o wymordowaniu wszystkich hugenotów, co miało doprowadzić do tego, że we Francji żyliby tylko sami katolicy.
Sam ten wątek pokazuje do czego może doprowadzić brak spełnienia seksualnego – na przeciwnym biegunie mamy np. Wstyd z Michaelem Fassbenderem, w którym mamy bohatera całkowicie uzależnionego od seksu. Russell w dobitny sposób krytykuje celibat poprzez orgie oraz sceny tortur, w których siostry zakonne pozwalają sobie na wszystko… na kościelnej posadzce.
Zatrzymajmy się jednak na chwilę przy budynku sakralnym i kolorystyce filmu, w której dominują dwa kolory – biały i czarny. Biały kojarzy nam się z czystością, dobrem, czymś nieskazitelnym. I takie wydaje się być Loudun, które jest zbudowane z białej cegły/kamienia. Czarny za to jest kolorem niewiary, grzechu, śmierci. I to właśnie czerń dominuje w kościele we francuskim miasteczku. Niezależnie od etapu filmu reżyser wskazuje wyraźnie, że jest to miejsce grzechu. I tak też się dzieje. W kościele Grandier spotyka swoje byłe kobiety, w nim łamie swoje śluby kapłańskie i bierze – o ironio – ślub z kobietą, a następnie to w nim dochodzi do najbardziej kontrowersyjnej sceny orgii.
A jeśli o ludziach mowa… Diabły w idealny sposób ukazują to, że każdy ma w sobie zło, diabła, który może objawić się w każdej chwili. Nawet ktoś prawie tak nieskazitelny jak Grandier nie jest do końca czysty. Złamał swoje święcenia, wykorzystywał kobiety, jednak mimo to walczył o swoje miasto, ludzi. Nie zdało się to na nic, bo jeden grzech dobrego człowieka może zostać wykorzystany przez tych, którzy nie boją się popełniać większych grzechów.
Takie są właśnie Diabły Russella. Ukazują do jakich dewiacji może doprowadzić rygor, nakaz celibatu. Jak można nadużywać własnej władzy i posunąć się do strasznych rzeczy z imieniem Boga na ustach. A przy tym ukazuje, że tytułowe diabły są wszędzie – pod postaciami znachorów, księży, zwykłych ludzi. Niby nic odkrywczego, ale w żadnym innym filmie nie jest to tak przedstawione, jak w obrazie brytyjskiego reżysera.
Oczywiście film posiada również wspaniałego Olivera Reeda, genialną Vanessę Redgrave, jak i świetną resztę obsady. Nie oczywiste jest jednak znalezienie słów, które by oddały jak bardzo ten film był, jest i będzie aktualny.
Ilustracja główna: Kadr z filmu Diabły
Świetna recenzja. Thx