Niemłoda już Teresa pracuje jako kelnerka w przydrożnym barze szybkiej obsługi z dala od Night City. Nie jest to praca marzeń, bo przejezdni z miasta to typy osób, przy których paniusie chcące rozmawiać z „meneżerem” to anioły. Pewnego dnia odwiedza ją jej córka, Oriona, która przejawia ciągotki do dosyć ryzykownego życia. Szybko dopadają ją więc jego konsekwencje, ale Teresa, zamiast popaść w bezdenną żałobę, stawia sobie inny cel. Kobieta ma bowiem dość mroczną przeszłość i to, w czym jest najlepsza, to nie podawanie jadła i trunków, a coś, co nie jest przyjemne. Zwłaszcza dla jej przeciwników. Powrót do Night City po latach jest dla niej drogą zemsty. Niebywale zresztą widowiskowej.
Słowo honoru to przeniesienie motywu zemsty w stylu oldschoolowego kina akcji czy nawet westernu na cyberpunkową kanwę. Zamiast twardziela pokroju Clinta czy Steve’a, jest pozornie niepozorna Teresa, która robi to, co zrobiłaby na jej miejscu każda zrozpaczona matka mającą taką możliwość. Jej wendetta naznaczona jest krwią, zresztą krew jest tu symbolicznym czynnikiem. Sztybor wyciska z uniwersum Cyberpunka 2077 jeszcze więcej, pokazując nie tylko bezduszny ogrom miasta, ale przede wszystkim drapieżność jego mieszkańców. To wszystko można zauważyć w większości dzieł związanych z tą marką, ale tu nabiera to familijnych rumieńców. Szkoda jedynie, że wszystko trwa ponownie tak krótko.
Cyberpunk 2077 epatuje cyborgizacją, futurystycznymi formami i neonowością. Czasami jest to dla mnie zbyt nachalne i mdłe, ale Jesus Harvas wykorzystuje te elementy na korzyść opowieści Sztybora. Jego Night City to wręcz jadowicie fluorescencyjne miasto, rozbuchane swą toksycznością kryjącą się za wielkomiejską fasadą. Świetnie na tym tle wypadają porachunki Teresy z gangiem, nie będąc przy tym sztampowymi kadrami z dużą ilości posoki. Teresie bliżej do poczciwiny z prowincjonalnego pueblo, niż weteranki zbrodni, co tworzy ciekawy kontrast z jej przeszłością i destrukcją, jaką sieje. Za barwy odpowiada Giulia Brusco, której nazwisko warto zapamiętać.
Z każdym kolejnym albumem Cyberpunka 2077 czy Wiedźmina Bartosz Sztybor przekonuje mnie, że jest nie tylko dobrym autorem, a kimś zdolnym do stworzenia wielkich opowieści. Może nie dla Marvela czy DC, które pewnie próbowałyby przemielić jego autorską wizję, ale Image czy właśnie coś z Dark Horse, ale niepowiązanego z CDPR, byłoby idealne. Cyberpunk 2077 tom 5: Słowo honoru to komiks niezwykle treściwy, mimo skromnego formatu sycący i w moim prywatnym rankingu ustępuje tylko albumowi Trauma Team. Komiksowe historie z Night City są silniej zależne od gry, która nie wyrobiła sobie marki równej przygodom Geralta z Rivii, ale mam nadzieję, że fani dostrzegą, że ten świat ma potencjał na samodzielne istnienie w różnych formach. Czekam na kolejne tomy i na dalszy rozwój kariery Sztybora.
Tytuł oryginalny: Cyberpunk 2077: You Have My Word
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Jesus Harvas
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 104
Ocena: 75/100