Bruce Wayne powraca do Gotham po dwudziestu latach nieobecności, po drodze zaliczając dość niepokojącą w skutkach wizytę na Antarktydzie. To jednak nic przy wydarzeniach, które zastaną go w rodzinnym mieście. Podejrzane morderstwa, demony, niepokojące niewiasty i inne dziwy, przy których facet w stroju nietoperza wydaje się najzupełniej normalny. Stoi za tym wielkie zło, sięgające do korzeni miasta i liczące sobie wiele stuleci… A nad wszystkim unosi się duch Samotnika z Providence.
Czasami można by myśleć, że Lovecraftowi faktycznie patronowały jakieś przedwieczne siły, biorąc pod uwagę, jaki ma wpływ na popkulturę. W przypadku Zagłady Gotham nie są to banalne nawiązania, a fachowo wplecione w gothamski gobelin nici pradawnych bogów z kosmosu. Pojawiają się odniesienia do Necronomiconu i Gór szaleństwa, mądrze przefiltrowane przez świat DC Comics i naznaczone manierą narracyjną Mike’a Mignoli. Razem tworzy to niezwykłe wariancje znanych postaci, jak Green Arrow czy Two-Face, których wizerunek to zrównoważona wizja ich samych w innym świecie bez uciekania w deptanie legendy czy jej udziwnianie. I jeszcze co do wkładu lovecraftowskiego – nie jest on tak dosłowny jak w twórczości Caithlyn R. Kiernan, ale fani autora wychwycą wiele nawiązań.
Było o Lovecrafcie, czas na kilka słów o Mignoli w tym wydaniu. Choć za rysunki odpowiada Troy Nixey, a scenariusz współtworzy Richard Pace, to twórca pewnego czerwonego diabła zdominował kolegów. W kilku miejscach można by spokojnie wymienić Gacka na Hellboya, a tutejsza wersja R’as al Ghula ma w sobie coś z Rasputina. Poza tym pojawiają się klasyczne dla amerykańskiego scenarzysty elementy – potwory wyskakujące zza węgła, niepokojące zwierzęta i ten niezwykły system kadrów i ich animacji, choć to nie Mignola jest autorem ilustracji.
Troy Nixey współpracował już z Mignolą przy biało-czarnej historii Gazownia. Pokazał tym samym, że jest idealnym artystą do przedstawiania jego wizji. Kto wie, może miejscami nawet bardziej nastrojowym niż on sam… Moc komiksu to w dużej mierze właśnie rysunki, w których Nixey ujął zarówno klimat historii z Mrocznym Rycerzem, jak i spadek po Lovecrafcie. O wpływie twórczości Mignoli nie wspominając. Komiks pojawił się już u nas, lecz w tym formacie robi jeszcze większe wrażenie, również ze względu na dodatki.
W DC Deluxe sporą liczbę tytułów firmuje Batman, co jasno pokazuje, że to on jest królem DC, a jego historie zasługują na dumne miano powieści graficznych. Batman: Zagłada Gotham to kolejna ważna pozycja w bibliografii Mrocznego Rycerza, mimo iż niekanoniczna i skierowana do węższego grona odbiorców niż choćby dzieła Franka Millera. Mariaż z Lovecraftem wychodzi autorom idealnie. Nie ma tu wahań w jedną czy drugą stronę. Fani DC nie będą zagubieni nawiązaniami do mistrza grozy, a jego wyznawcy poczują ten sam dreszczyk, co przy lekturze jego wielkich dzieł. Jest jeszcze kilka dobrych elseworldów z Batmanem i mam nadzieję, że Egmont kiedyś po nie sięgnie.
PS: Niniejszy komiks doczekał się niedawno animacji w reżyserii Chrisophera Berkelya i Sama Liu, a scenariusz współtworzyli autorzy komiksu – Mike Mignola i Richard Pace. O ile filmy DCEU nie są szczytem superbohaterskiej kinematografii, tak animacje spełniają swoją rolę i zachęcają do poznawania materiału źródłowego, więc warto się zainteresować tym tematem.
Tytuł oryginalny: Batman: The Doom That Came to Gotham
Scenariusz: Miek Mignola, Richard Pace
Rysunki: Troy Nixey
Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 160
Ocena: 85/100