Opowieść podręcznej przez lata zyskała masę różnych opinii. Większość z nich mówi, iż spadek jakości produkcji przypadł już na 2. sezon. Wypomina się przede wszystkim usilne przeciąganie wątków, a także coraz częstszy brak logiki w działaniach bohaterów. Pomimo owych zarzutów, które mają stosunkowo dużo racji, niekończącą się historię June (Elisabeth Moss) oglądałem z dużym zainteresowaniem. Oczywiście dostrzegłem te mankamenty (zwłaszcza w 4. sezonie), co wzbudziło moje obawy przed nowymi odcinkami. Okazało się, że niesłusznie, a 5. sezon Opowieści podręcznej jest naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Choć nadal łatwo zauważyć pewne niedociągnięcia, serial naprawił część błędów z przeszłości, co mnie niezwykle cieszy.
Serial Hulu zaprezentował nam wiele silnych kobiecych postaci. Jednak na miano „najpotężniejszej” z nich zasługuje oczywiście June Osborne. Przez wszystkie sezony bohaterka ta przeszła ogromną przemianę, na której wiarygodność wpłynęła między innymi świetna gra aktorska Elisabeth Moss. W nowym sezonie June stara się ochłonąć po ostatnich wydarzeniach, jednocześnie planując odzyskanie córki przebywającej w Gileadzie. Mimo iż jako jednostka nie posiada mocy sprawczej, wykorzystuje wszelkie możliwości, aby jej plan się powiódł. Ponadto na drodze bohaterki staną kolejne przeszkody, często stanowiące ogromne ryzyko nie tylko dla niej, ale także jej bliskich. Niemniej jednak w każdej z tych sytuacji June zachowuje chłodną głowę i wie, jakie działania podjąć.
Myślę też, że jest to pierwszy raz od dawna, kiedy June, zamiast irytować, potrafi wzbudzić do siebie szacunek. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, większość decyzji podejmowanych przez bohaterkę posiada sens. Część z nich można uznać nawet za szokujące, jednak godne pochwały. June bowiem stanowi obraz nie tylko silnej, dążącej do celu kobiety, ale także wzorowej matki, która wbrew temu, co przeżyła, posiada ogromną empatię oraz siłę przekładającą się na pomoc innym.
Nie da się ukryć, że Opowieść podręcznej od zawsze posiadała stosunkowo powolną narrację. Możliwe też, że w przypadku 5. sezonu będzie to jeden z głównych zarzutów widzów. Mam na myśli to, że akcja serialu przesuwa się naprawdę powoli i dla osób, które są nim zmęczone z pewnością będzie to droga przez mękę. W moim przypadku na szczęście było inaczej. Oczywistym jest, iż historia brnie powoli, jednak mamy tu do czynienia z nierówną walką. Bohaterowie, mimo swych starań, wciąż nie mogą dojść do zamierzonego skutku. Liczne próby działania wielokrotnie kończą się niepowodzeniem, co stanowi dowód na to, iż nic nie przychodzi z łatwością. Warto pamiętać, że Gilead (mimo swych problemów wewnętrznych) wciąż jest silnym przeciwnikiem, którego nie należy lekceważyć, a każda próba ataku z zewnątrz zostanie przez niego odparta.
W nowym sezonie okazuje się, że nie tylko Gilead stanowi problem. 5. sezon porusza aktualny temat uchodźctwa oraz tego, jak ono wpływa na świat. Warto zwrócić uwagę, iż jest to świetna (choć pewnie niezamierzona) analogia do tego, co obecnie dzieje się w Ukrainie. W przypadku Opowieści podręcznej uchodźcami są Amerykanie, którym udało się uciec z Gileadu. Okazuje się, że mimo pozornego schronu, prowadzenie tam spokojnego życia jest niemalże niemożliwe. W Kanadzie powstają radykalne ugrupowania popierające politykę państwa komendantów. Poza tym jej liczni mieszkańcy zaczynają szerzyć mowę nienawiści wobec uchodźców. Nic więc dziwnego, że ci ponownie nie czują się bezpiecznie, a wielkość tego problemu najlepiej przedstawiono w finale sezonu.
Jak wskazywały na to zwiastuny, w nowych odcinkach mamy bardzo dużo Sereny (Yvonne Strahovski). W poprzednim sezonie jej wątek był dość nielogiczny, jednak tym razem jest inaczej. Serena przechodzi kryzys wartości, który spotęgowany jest jej ciążą. Społeczeństwo Gileadu traktuje kobietę inaczej niż do tej pory, co niewątpliwie wprawia ją w dyskomfort oraz wahania dotyczące swojego życia. Nie da się ukryć, że bohaterka znajduje się w beznadziejnej sytuacji, gdyż w nikim nie może znaleźć wsparcia. We własnym państwie nie posiada już nikogo, komu mogłaby bezgranicznie zaufać, zaś w Kanadzie musiałaby się ukrywać przed ludźmi chcącymi się jej pozbyć. Nic też dziwnego, że w sytuacjach ryzykownych Serena podejmuje nagłe, często nieracjonalne decyzje. Wynikają one bowiem ze stresu oraz towarzyszących jej przez cały czas niepewności. W każdym razie jest to naprawdę dobrze rozpisany wątek z masą twistów i nieoczywistości. Nie zdziwię się też, jeśli bohaterka ta jeszcze wiele razy nas zaskoczy.
Jak sytuację w Kanadzie, działania June, czy perypetie Sereny uważam za naprawdę dobre aspekty nowych odcinków, tak ich pozostałe wątki potraktowano nieco po macoszemu. Gilead z czasem coraz mniej nas interesuje. Problemy komendantów to wyłącznie gadka polityczna, która poza interakcjami Lawrence’a (Bradley Whitford) z June nie ma istotnego wpływu na pozostałą część serialu. Inaczej jest w przypadku podręcznych. Tych jest zwyczajnie za mało, jak na fakt, że ich wątki są naprawdę interesujące. Przede wszystkim liczyłem na dłuższy czas ekranowy Janine (Madeline Brewer), która w finale pokazuje potencjał na ciekawą rolę w ostatnim sezonie. Podobnie jest z ciotką Lydią (Ann Dowd), która przechodzi zaskakującą przemianę, które może, choć nie musi, zmienić postrzeganie tej bohaterki. Mamy również krótki, urwany w połowie sezonu wątek Keyes (Mckenna Grace), który po części łączy się z poprzednimi dwoma. Jak widać wątków pobocznych jest sporo i twórcom trudno było poświęcić im dużo czasu.
Najnowszy sezon Opowieści podręcznej powoli prowadzi nas ku finałowi serialu. Choć koniec tej historii wydaje się daleki, liczę na to, że ostatnia seria nas nie zawiedzie i będzie jeszcze lepsza, niż ta obecnie recenzowana. Jak już wspomniałem, to wciąż naprawdę dobry serial, który czasem się gubi w tym, co chce przekazać. Dlatego liczę na to, że wątki ostatnich odcinków serialu zostaną dobrze poprowadzone, wtedy będzie wręcz rewelacyjnie.