Harold Schechter zaczyna swą opowieść od wczesnych lat życia Geina, skupiając się na jego matce, wobec której określenie „madka” byłoby pochwałą. Augusta Willhelmina Gein była luterańską fanatyczką i bigotką. Nie z tych, które popadają w nieszkodliwą dewocję i napastliwą chęć czynienia dobra. Bliżej jej było do diabła, który kształtuje młodą duszę na swego najlepszego sługę. Augusta nienawidziła niemal wszystkiego, jednak wobec swego młodszego syna miała plan. Tłamszenie jego osobowości na polu towarzyskim i seksualnym, poniżanie i wreszcie przedstawianie samej siebie jako najwyższej świętości. To nie mogło skończyć się dobrze. Gein stał się nekrofilem-kolekcjonerem ze smykałką meblarską i tekstylną oraz mordercą dwóch kobiet nieco przypominających mu właśnie matkę. Po szczegóły zalecam zajrzeć do źródeł, a najlepiej omawianego komiksu.
Jaki był Eddie Gein? Fani wzorowanych na nim bohaterów mogą czuć się rozczarowani, bowiem Ed był typem wiecznie nieobecnego chłopka-roztropka, cieszącego się opinią nieszkodliwego dziwaka. Jego „nieszkodliwość” wyszła z czasem na jaw i otworzyła mroczną część masowej wyobraźni. Ludzie uświadomili sobie, że potwory nie pochodzą z piekielnych czeluści, a mogą mieszkać nieopodal i pomagać w sprawunkach. Popkultura po swojemu przetworzyła pewne elementy jego żywota, wprowadzając w kolejne historie jeszcze więcej mroku i zła. Sam komiks zresztą zaczyna się od ukazania kinowej premiery Psychozy i rozmowy z samym Hitchcockiem, co jest świetnym zagraniem ze strony twórców.
Dzieło Schechtera i Powella to nie tylko historia o zabójcy, ale o zjawisku, jakie wywołał. Robert Bloch, uczeń samego Lovecrafta, napisał Psychozę inspirowaną żywotem Geina, która z kolei została brawurowo zekranizowana. Po niej pojawiały się kolejne obrazy z szaleńcami uzbrojonymi w maczety, piły mechaniczne i inne sprzęty, którymi często zarówno zabijali, jak i pomagali sobie w szyciu ubranek. Ludzie zaczęli fantazjować o tym typie mordercy i choć wielu jego kumpli po fachu miało więcej ofiar na koncie, to on otworzył bramę, przez którą przelazły rozmaite chore twory.
Obok biografii Schechter analizuje też podłoże zbrodni Geina, gdzie pojawiają się wątki braku akceptacji własnej płci, kompleksu Edypa, a także odniesienia do azteckiego bóstwa. Na wszystko cieniem kładzie się postać Augusty Gein i miejscami zdaje się, że przyćmiewa on nawet grozę czynów jej syna, ale to tylko pozory. Autorom udaje się świetnie zobrazować fakt, że Gein może nie był geniuszem, ale miał swój chłopski rozum i spryt. Zasłanianie się niepoczytalnością i wyrobienie sobie opinii nieszkodliwego wśród lokalnej społeczności zostały perfekcyjnie oddane, jak zresztą sama ludność Plainfield, gdzie jedni byli zaskoczeni, inni coś podejrzewali, a kolejni próbowali na tym wszystkim zarobić. Tak szerokie ukazanie sprawy nie mogłoby się ziścić bez prac Erica Powella.
Rysownik Goona przede wszystkim doskonale uchwycił charakter Augusty Gein. Są osoby o wrednej facjacie, lecz czasem i u nich pojawia się ślad człowieczeństwa. Augusta jest jak posąg z przyklejoną po wsze czasy marsową miną i nawet w chwilach modlitwy wyglądała, jakby oddawała część mrocznym bożkom. Kontrastuje z nią jej ukochany/wdeptany syn. Eddie nigdy nie był przystojny, ale jego oblicze i to, jak ukazał go Powell, chwilami sugerowało, że może i chłopina zabijał, ćwiartował i odkopywał zwłoki, ale tak dobrze mu z ocząt patrzy. Po to, by w pewnym momencie na jowialnej gębie Eda pojawił się cień, w którym jego mamusia dopatrzyłaby się swego oblicza. Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein? nie ocieka krwią i zbrodnie są ledwie wspomniane. Nawet rekwizyty z domu Geina w bieli i czerni są po prostu brzydkimi meblami. Ale o to właśnie chodziło. Album nie miał być kolejnym slasherem, a ilustrowaną biografią, gdzie rzetelność wcale nie odbiera płynności odbioru, a surowa monochromatyczność sprawdza się tu nawet lepiej niż krwawe barwy.
Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein? to biografia człowieka, o którym powinno mówić się jedynie w formie przestrogi, mimo iż jej bohaterowi udało się uniknął stryczka. Gein dożył sędziwego wieku w komfortowych warunkach szpitala psychiatrycznego, ciesząc się uwagą psychiatrów widzących w nim raczej zagadkę niż zwyrodnialca. Mrok całej sprawy z nim związanej polegał na jej przyziemności. Ed był swojakiem, do tego mało wyróżniającym się, ale to, co zrobił, silnie wpłynęło na społeczną świadomość. Harold Schechter przedstawił wszystko w neutralny, ale zmuszający do oceny sposób, a rysunki Erica Powella nadały całości dynamiki z nutką niepokoju, choć bez sięgania przez autora po rzeźnickie rekwizyty. Świetna pozycja dla osób, które nadmiernie fascynują się seryjnymi mordercami, ale też dla kogoś, kto chce zagłębić się w tym, bądź co bądź, fenomenie bez konieczności brnięcia przez tanią sensacyjność wymieszaną z krwią i flakami.
Tytuł oryginalny: Did You Hear What Eddie Gein Done?
Scenariusz: Horold Schechter
Rysunki: Eric Powell
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Wydawnictwo KBOOM 2022
Liczba stron: 224
Ocena: 85/100