W Rollerdrome przenosimy się do niedalekiej przyszłości, a dokładnie do 2030 roku, gdzie bierzemy udział w igrzyskach na śmierć i życie. Nie za dużo wiemy o świece gry, poza tym że światem rządzi korporacja Mattherhorn, która to stworzyła wrotkową rozrywkę o nazwie Rollerdrome. Tylko że nie chodzi tu o jazdę dla przyjemności czy też wykonywanie efektownych trików. Oprócz tego do ręki otrzymujemy bowiem broń palną, a by wygrać rundę, musimy unieszkodliwić wszystkich przeciwników. Nie trudno się domyślić, że uczestnik tej zabawy może bardzo szybko stracić życie. Tym bardziej że nasi przeciwnicy sięgają nawet po wyrzutnie rakiet. My wcielamy się tu w Karę Hassam, nowicjuszkę w zawodach, która pnie się po drabince. Samą fabułę (bardzo szczątkową) poznajemy w krótkich sekwencjach chodzonych między etapami, a także w krótkich komunikatów audio miedzy misjami.
Brytyjscy deweloperzy z Roll7 już kilkukrotnie udowodnili, że w ich grach dopracowana rozgrywka jest priorytetem. Najlepszym przykładem jest seria OlliOlli, która już w 2014 roku za sprawą pierwszej odsłony przyciągnęła wielu fanów jazdy na deskorolce, ale nie tylko. Ta niepozorna produkcja (w retro, pixel artowej oprawie) skrywała bowiem niezwykłą głębię gameplayową. I jak dość szybko można było opanować w niej podstawowe ruchu i przejść kolejne etapy, tak już uplasowanie się w czołówkach internetowych rankingów wymagało miesięcy, jak nie lat treningów. Rozgrywka była jednak na tyle satysfakcjonująca i dopracowana w każdym aspekcie, że graczy chętnych do masterowania kolejnych trików i wykręcania niebotycznych combosów tylko przybywało. Wierni gracze zostali z grą na długo. Widać to było w tym roku, gdy świeżo po premierze OlliOlli World można było zobaczyć w rankingach wyniki mocno odbiegające od normy.
Ten sam poziom dopracowania rozgrywki poczułem od pierwszych minut w Rollerdrome. Tutaj jednak zamysł jest naprawdę ciekawy i sam wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Pierwszym punktem zabawy jest tu jazda na wrotkach (taki klasycznych, z dwoma rzędami kółek). Przez cały czas poruszamy się na tych kółkowych butach, więc tempo jest naprawdę duże. Jak na gry od Roll7 przystało, możemy robi też masę trików – wyskoki na bandach, łapanie za wrotki, kołowrotki, przewroty, sunięcie po krawędzi i wiele, wiele więcej kombinacji oraz wariantów. Możemy więc, jak w OlliOlli czy dobrze wszystkim znanym Tonym Hawku, ćwiczyć do perfekcji nasze umiejętności, by wkręcać wysoko punktowane combosy.
W Rollerdrome jednak to nie wystarczy. Same efektowne triki nie podnoszą bowiem mnożnika combo. Naszym główny zadaniem w grze jest eliminowanie przeciwników. Nie od porady są tu pistolety, które od początku trzymamy w ręku. Gdy wpadamy na arenę, pojawia się tam spora zgraja wrogów, którzy prują w nas wszystkim, co popadnie. Mogą to być zakapiory z pałkami, snajperzy na wysokich punktach areny, opancerzone osiłki w wyrzutniami rakiet czy potem teleportujący się strzelcy z laserami. Takich oponentów możemy efektownie i efektywnie skasować podczas wykonywania naszych pięknych akrobacji. W locie da się bowiem na chwilę spowolnić czas, a wtedy przymierzyć i strzałem czy dwoma zdjąć naszego niemilca. I to jest po prostu cudowne. Ile to daje frajdy, to aż trudno opisać. Zakończenie pięknej serii trików równie efektowną eliminacją wroga, co przekłada się na spory boost do mnożnika combo – coś wspaniałego. Co ważne, twórcy wręcz zmuszają nas do robienia tricków, bo tylko w ten sposób odnawiamy sobie amunicję. Kolejny świetny pomysł. A amunicję ładujemy do: dwóch pistoletów, strzelby, wyrzutni rakiet i do lasera – dla każdego złola znajdzie się odpowiednia pukawka.
Rollerdrome wciąga i nie pozwala oderwać się od pada od samego początku. No, chyba że cierpliwość nie jest waszą najmocniejszą stroną. Gra jest niesamowicie immersyjna, a pierwsze udane combo z zabójstwem to satysfakcja w czystej postaci. Jednak już po dwóch pierwszych mapach zaczynają się poważne schody. Przeciwników przybywa, zyskują nowe bronie oraz pancerze – robi się naprawdę nieciekawie. I choć wcześniej bez problemu można było kręcić mnożnik combo, tak potem przeciwnicy robią wszystko, by nie dać nam nawet sekundy oddechu. Już wtedy ukończenie levelu staje się sporym wyzwanie, a co dopiero myśleć tu o ukończeniu przynajmniej kilku wyzwań. W grze bowiem – tak jak w OlliOlli World – mamy opcjonalne zadania, które możemy wykonać podczas przechodzenia poziomu. Tylko akurat tu nie do końca są opcjonalne – aby przejść do drugiego etapu, musimy zaliczyć przynajmniej 25 z 40 zadań. Trzeba się więc postarać i bez ponownych podejść się nie obejdzie. Niektórych może to frustrować.
Gra jest perfekcyjna jeśli mówimy o gameplayu – to nie ulega wątpliwości. W grze brakuje jednak trochę zawartości. Tryb fabularny sam w sobie nie wystarczy na zbyt długo, bo wszystkie etapy można przejść w kilka godzin – oczywiście wiele zależy od umiejętności gracza. Są jeszcze wyzwania, gdzie przyjdzie nam spędzić trochę czasu na wyczyszczenie każdych z przygotowanych dla nas zadań. To jednak wymaga przechodzenia kolejny raz tego samego. W menu możemy zobaczyć jeszcze tryb Out For Blood – ten odblokowuje się po przejściu kampanii. Do dyspozycji dostajemy tu przejście wszystkich starć jeszcze raz, tym razem jednak na wyższym poziomie trudności. Te stanowią naprawdę spore wyzwanie, ale mnie to niestety nie zachęciło. A gdzie jest jakieś multi? W OlliOlli World były starcia z innymi graczami, tu jest tylko tabela wyników.
Rollerdrome od pierwszych zapowiedzi ciekawiło nie tylko zaskakującym pomysłem na rozgrywkę, ale też przykuwającą oko oprawą graficzną. Ta prezentuje ciekawy dysonans, bo choć akcja została umiejscowiona w przyszłości, to styl bardziej przypomina komiks z ubiegłego wieku. Miałem tu nawet skojarzenia z wizją przyszłości Lema. Retro futuryzm będzie tu chyba dobrym określeniem. Grafika jest kolorowa oraz mocno kontrastowa. Mnie jednak taki specyficzny zamysł niezwykle przypadł do gustu. Całość nie dość, że prezentuje się naprawdę ciekawie, to jeszcze przekłada się na przejrzystość, co mocno wpływa na przyjemność z rozgrywki. A elektroniczne brzmienia, ciągle pobudzające nas do intensywnego poruszania, to już wisienka na torcie.
Wydając Rollerdrome, Roll7 pokazuje, że doskonale zna się na swoim fachu. Kolejny raz dostarczają nam grę, która jest wręcz perfekcyjna pod względem rozgrywki. Przyjemność, jaka płynie z wykonywania trików z licznego wachlarza przygotowanego przez twórców, jest aż trudna do opisania. Do tego gra jest sporym wyzwaniem, a w celu jej wymaksowania trzeba będzie spędzić z nią pewnie masę godzin. Nie wątpię jednak, że fani OlliOlli podejmą rękawicę i ponownie będą śrubować niebotyczne wyniki. To co będzie kolejne, panowie i panie z Roll7? Może łyżwiarstwo figurowe i siekanie ostrzem? Na pewno bym ograł.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe