Tank Girl tom 3 zaskakuje zarówno kreską, jak i fabułą. Bez wątpienia jest to najlepszy album w serii – przynajmniej jak do tej pory.
Znajdziemy w nim 12 komiksów z lat 1992–1995. Te ostatnie są o tyle istotne, że ukazały się niedługo po premierze filmu Tank Girl, tego samego, który okazał się finansową klapą, porażką w oczach krytyków (najlepsze opinie opisywały obraz uprzejmie jako “niekonwencjonalny”) oraz końcem współpracy Jamiego Hewletta i Alana Martina przy serii. Ten drugi o niepowodzeniu produkcji i rozczarowaniu z nim związanym pisze zresztą w gorzkim wstępie do albumu.
Pierwszy album zbierał głównie amatorskie, dość jeszcze koślawe prace. W drugim zaserwowano czytelnikom garść eksperymentów z formą – tak rysunku, jak i narracji. Trzeci wraca na spokojniejsze wody: jest w większości czarno-biały, a rozdziały mniej chaotyczne. Otwierający Rajski smak z początku 1995 roku prezentuje czytelnikom świeżą kreskę Hewletta – bardzo już podobną do tej, którą potem widzieliśmy w teledyskach zespołu Gorillaz, założonego zresztą w 1998 przez autora Tank Girl i jego znajomego, Damona Albarna. Może to być zaskoczenie po doświadczeniach z poprzednimi albumami – czyste czernie i biele, masa detali i nawiązań do popularnych tekstów popkultury są bardzo przyjemne w odbiorze. W tej historii Booga i szalona Tank Girl postanawiają dla zabawy i świętego spokoju zabić cały konwent łowców nagród – łącznie kilkuset twardzieli. Podobnie rysowana jest lekko obrzydliwa Buszmen Szama o poszukiwaniu żarcia idealnego i brutalna Groza na Mount Mushroom z groteskowym motywem pędzącego dmuchanego zamku ze skaczącymi w nim dziećmi.
Mniej klarowna kreska, za to większa dawka absurdu (tak!) czeka czytelników w Obwisłych jajach – historii górskich wakacji Boogi i Tank Girl, podczas której przy okazji poznajemy rodziców naszego kangura, czy w Chwale poranka, w której Tank Girl usiłuje uratować swojego partnera od surrealistycznej klątwy za pomocą owocowego puddingu.
Autorzy dorzucili do tego albumu również nieco historii pobocznych, jak i wręcz w ogóle z uniwersum Tank Girl niezwiązanych. Dostajemy więc ciekawie narysowany epizod o powoli popadającej w szaleństwo z samotności Jet Girl o wiele znaczącym tytule Jebać, kolorową historię Boogi jako zbawiciela-proroka w Ewangelia według Subgirl, kilka stron z kalendarza komiksowego, rysowaną historię zespołu The Smiths czy opowieść o przelotnej miłości Boogi gdzieś w cywilizowanym kraju podobnym do USA lat 90.
Zobacz również: Tank Girl tom 3 – recenzja komiksu
Ten album to świetne pożegnanie z klasyczną Tank Girl. Nie jest tak wulgarny i nieobliczalny jak wcześniejsze, ale nadal nokautuje dawką pokręconego humoru i absurdu. Dodatkowo znacznie lepsza niż w początkowych epizodach kreska sprawia, że lektura jest po prostu przyjemna. Jeśli mieliście jakieś wątpliwości po drugim albumie, bądźcie spokojni: Tank Girl tom 3 to kawałek dobrego komiksu, który warto mieć na półce.
Scenariusz: Alan Martin
Rysunki: Jamie Hawlett
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Non Stop Comics
Liczba stron: 96
Ocena: 80/100