Yakuza 6: The Song of Life – recenzja ostatniej podróży Smoka Dojimy!

Zaledwie kilka dni temu miałem okazję zrecenzować czytelnikom bardzo przyjemną przygodę na przeklętej wyspie, którą przeżyłem w Ys VIII: Lacrimosa of Dana. Ta smaczna porcja japońszczyzny rozbudziła mój apetyt na produkcje z Kraju Kwitnącej Wiśni. Dotychczas z dużą rezerwą podchodziłem do tamtejszych gier. Jednak wspomniany tytuł na tyle mi zasmakował, że zapragnąłem dużej dokładki. Dlatego bez zastanowienia sięgnąłem po Yakuzę 6: The Song of Life, która odsłoniła przede mną niebezpieczne kulisy japońskiego półświatka.

Wspomniana „szóstka” koncentruje się na dalszych przygodach Kazumi Kiryu. Postać ta jest bardzo dobrze znana graczom, którzy mieli okazję ogrywać wcześniejsze odsłony serii. Jeśli jednak ktoś (tak jak ja) nie miał do tej pory styczności z Yakuzą, to nie musi się specjalnie martwić nieznajomością fabuły. SEGA zadbała o graczy, którzy w Song of Life po raz pierwszy spotkają Kazumi. Specjalnie dla nich producenci przygotowali krótkie wprowadzenie, które pozwoli poznać historię przedstawioną we wcześniejszych częściach. Zabieg ten zapewne ucieszy także wiernych wielbicieli serii, dla których krótka retrospekcja będzie dobra okazją na odświeżenie wspomnień.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: Harry Potter: Hogwarts Mystery – recenzja gry zmieniającej telefon w magiczną różdżkę!

Fabuła Yakuzy 6 w całości koncentruje się na postaci Kazumi. Wcześniejsze zapowiedzi sugerowały, że ta część sagi ma być pożegnaniem „Smoka Dojimy” z przestępczym żywotem. Jednak jak to zwykle w życiu bywa, coś musiało się skomplikować i z planów emerytury Kaza niewiele wyszło. Aby niepotrzebnie nie spoilerować i nie psuć nikomu zabawy napiszę jedynie, że czeka nas długa, ciekawa i pełna przygód opowieść. Oczywiście nikt nie jest w stanie uciec przed swoją przeszłością, także nasz bohater.

Na co możemy liczyć w grze? Na dużo akcji! Zamknięta w 13 rozdziałach opowieść to prawdziwa droga samuraja. I to bardzo wyboista. Każda misja będzie świetną okazją dla Kazumi na zdobycie kolejnych siniaków do pokaźnej ich kolekcji. Nawet szybki wypad „na siłkę” lub piwko z kolegami będą nam umilać liczne bijatyki na ulicy. Praktycznie na każdym kroku ktoś będzie nas atakował.

yakuza 6 rizap

Zobacz również: Recenzja Salonu Gier w Far Cry 5

System walki w grze jest bardzo prosty i wyjątkowo efektowny. Sterowanie nie jest wymagające i zamyka się w kilku przyciskach. Do ogarnięcia mamy dwa przyciski odpowiedzialne za ataki (jeden za ciosy, drugi za kopnięcia) i po jednym służącym do obrony i aktywowania skilla. Całość udaje się bardzo szybko przyswoić. Prosty system walki nie oznacza jednak nudny. W trakcie naszych potyczek Smok Dojima popisuje się efektywnymi kombinacjami, które naprawdę robią wrażenie. Do tego możemy do woli korzystać z rozmaitych elementów otoczenia, które w połączeniu z aktywnym skillem dają imponującą animację. Chwytamy wówczas to, co aktualnie mamy pod ręką (ławkę, doniczkę z kwiatami, rower, potykacz reklamowy…) i w bajkowy sposób rozbijamy to na głowach atakujących nas delikwentów. Podobnie sytuacja wygląda z rozbrajaniem przeciwników i zabijaniem ich otrzymaną w ten sposób bronią. To jedyne momenty, gdy Kazumi trzyma w ręku broń. Niestety od razu po wyjściu z trybu walki upuszcza ją i dalej porusza się już tylko z gołymi pięściami.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: Ys VIII: Lacrimosa of Dana – recenzja wakacji na przeklętej wyspie!

Ale Yakuza to nie tylko bijatyki. Twórcy zadbali o to, abyśmy nie nudzili się przemierzając ulice miasta. Dlatego oprócz wątku głównego czeka na nas cała moc wydarzeń i misji pobocznych. Bardzo często będziemy spotykać osoby potrzebujące naszej pomocy lub… po prostu odbierać od nich maile i smsy. Wśród kilkudziesięciu misji znajdziemy całą masę atrakcji. Będziemy mogli wcielić się w uroczą maskotkę, karmić bezdomne koty lub poczuć odrobinę adrenaliny, odgrywając rolę bohaterskiego strażaka.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: Northgard – Recenzja nowego RTSa od Shiro Games!

Dodatkowych emocji dostarczą Wam rozmaite mini gry rozmieszczone w różnych częściach miasta. Będziecie mogli nie tylko zagrać w oklepanego darta, mahjonga czy zaśpiewać karaoke. Panów zapewne ucieszy możliwość sprawdzenia ich bajery, którą będą mogli wypróbować romansując z hostessami. Na wielbiciele mocniejszych wrażeń czekają rozbierane randki na wideo czacie. Osobne miejsce zajmują salony SEGI, w których będziemy mogli zagrać w klasyki marki. Ja najwięcej czasu spędziłem na okładaniu przeciwników, grając w Virtua Fighter 5: Final Showdown.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: Frantics – recenzja gry

Na specjalne wyróżnienie zasługuje Clan Creator. Jest to dodatkowa mini gra, w ramach której walczymy o dominację nad poszczególnymi dzielnicami miasta. W tym celu tworzymy swój klan, który potem stopniowo rozwijamy. Naszym zadaniem nie jest tylko sama walka, ale także pozyskanie nowych wojowników do naszej drużyny, ich wyszkolenie i umiejętne rozmieszczenie w strukturze. Starcia z przeciwnikami prowadzone są w formule prostego RPG. Całość ubrana jest zręcznie w fabularną otoczkę.

Wszystkie powyższe aktywności (misje główne, poboczne, mini gry i inne atrakcje) owocują zbieraniem punktów doświadczenia. Nawet jedzenie w okolicznych barach zwiększa nasz dorobek punktowy. Za zebraną w ten sposób ilość doświadczenia możemy później polepszyć podstawowe statystyki naszego bohatera lub wykupić mu atrakcyjne umiejętności.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: Darkest Dungeon Ancestral Edition – recenzja frustrującej gry, którą i tak będziesz chciał ukończyć!

Pieśń życia” rozbrzmiewała w moim domu przez ostatni tydzień. W tym czasie zdążyłem dość mocno polubić charyzmatycznego Kazumi Kiryu. Jego nieprawdopodobne przygody po prostu mnie zafascynowały. Bo wciągającej fabuły akurat Yakuzie 6 odmówić nie można. Razem z wszystkimi pozostałymi aktywnościami gra jest w stanie zaoferować bardzo dobrą zabawę na wiele godzin.

Oczywiście jak każda produkcja, tak i Song of Life nie jest pozbawione drobnych wad. Przedstawiona w grze opowieść naprawdę jest wspaniała. Jednak niektóre kwestie dialogowe są po prostu za długie. Gra traci przez to na płynności, a gracz wychodzi z siebie, bo chciałby w końcu móc zagrać, a nie skupiać się na ciągnących się w nieskończoność rozmowach. Dodatkowo przy tak długich dialogach brak w grze języka polskiego jest dość uciążliwy. Wprawdzie historia opowiadana jest dość prostymi słowami, które większość osób powinna zrozumieć. Jednak przez wspomniane dłużyzny w rozmowach, po prostu czuje się brak rodzimego tłumaczenia. Minęło trochę czasu nim przyzwyczaiłem się do panującej w grze sytuacji. W tle słyszymy japoński, który odrobinę rozpraszał mnie przy szybkim tłumaczeniu angielskich napisów na język polski. Na szczęście dość szybko do tego przywykłem.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: Metal Gear Survive – recenzja świetnego survivala, który… nie jest Metal Gearem

Odrobinę zaskoczyły mnie udostępnione w grze lokacje. Zarówno tokijskie Kamurocho, jak i hiroszimskie Onomichi, w których osadzona jest fabuła, są dość małe. O ile nie wdamy się w bijatyki, to z jednego końca miasta, na drugi dostaniemy się w niecałe dwie minuty. Jestem pod olbrzymim wrażeniem, że twórcom udało się upchnąć na tak niewielkiej przestrzeni tyle aktywności. Osadzenie fabuły na niewielkim terenie wyszło w sumie grze na dobre. Nie musimy przemierzać olbrzymich przestrzeni w trakcie misji. Dzięki temu rozgrywka zyskuje na dynamice.

Aby jednak zabawa nie skończyła się zbyt szybko, co chwilę w nasze przygody mieszają się nieproszeni goście. Naprawdę miałem wrażenie, że tak intensywna aktywność chuliganów ma na celu jedynie wydłużenie rozgrywki. Po pewnym czasie robi się to już męczące. Nigdzie nie można się spokojnie ruszyć, bo co kawałek natykamy się na niewielkie grupy które nas atakują. W miarę postępu w grze, gdy nasza postać jest już odrobinę zboostowana, przeciwnicy ci nie stanowią dla nas większego wyzwania, a jedynie przeszkadzają w zabawie.

Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Zobacz również: A Way Out – recenzja gry ze świeżym podejściem do kooperacji

Mimo kilku wspomnianych uwag Yakuzę 6: The Song of Life zaliczę do lepszych gier, jakie ukazały się w ostatnim czasie. Towarzystwo Smoka Dojimy na tyle przypadło mi do gustu, że wspólnie pokusiliśmy się o zdobycie platyny. Wprawdzie nie wiem jak ta odsłona serii wypada na tle poprzedników, jednak wydaje mi się, że wielbiciele Yakuzy raczej nie będą rozczarowani. Także osoby mające styczność z Kazumi po raz pierwszy powinny być zadowolone. Na wszystkich czeka kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy, szybkiej akcji i ciekawej historii. Tymczasem ja już się żegnam i wracam do gry, aby dokończyć ostatnie misje mojego klanu.

Grę kupicie na stronie Muve.pl

Muve.pl

Gra była recenzowana na platformie Playstation 4 

Ilustracja wprowadzenia: Screen z gry Yakuza 6: The Song of Life

Dziennikarz

Na pełny etat bronię Galaktyki strzelając z blastera, latając X-Wingiem i wymachując mieczem świetlnym.
Później pozwalam odpocząć nadgarstkom od pada relaksując się przy lekturze ulubionych komiksów i oglądaniu filmów.
A o moje zdrowie i kondycję dbają troskliwe Pokemony, które codziennie wyciągają mnie z domu na długie spacery.

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?