Mitologia Skandynawii staje się w popkulturze coraz bardziej popularna. Jej największym krzewicielem jest oczywiście obecnie Marvelowski Thor, ale nie sposób zapomnieć przecież o kultowym Thorgalu. Ostatnio nawet Kratos, Bóg Wojny z serii popularnych gier z Playstation, przerzucił się z mitologii greckiej na nordycką. Vei wpisuje się w ten trend, serwując prostą, ale czytelną i niezwykle przyjemną w odbiorze historię osadzoną w krainie Wikingów.
Grupa wojowników i marynarzy pod wodzą blondwłosego księcia odnajduje dryfujące w morzu ciało czarnowłosej dziewczyny. Okazuje się, że kobieta jeszcze żyje, ale wciągnięta na statek szybko obnaża swoje sekrety. Tytułowa bohaterka nie pochodzi z Ziemi, tfu, Midgardu, jest natomiast rezydentką Jotunheimu, krainy zamieszkałej i rządzonej przez niebieskoskóre olbrzymy, przypominające przerośnięte postacie z Avatara. Zbiegiem okoliczności Wikingowie również próbują znaleźć wejście do tej krainy, jednak wtargnięcie do niej kończy się dla nich nieciekawie.
Vei wraca do Jotunheimu tylko po to, by reprezentować swoich bogów w pradawnym turnieju, w którym to przedstawiciele Jotunów, a właściwie szkoleni przez nich wojownicy, stawiają czoła zabijakom wyznaczonym przez Asów, czyli rodzinę Bogów Asgardu z Odynem na czele. Odwieczna wojna zawsze kończyła się zwycięstwem tej drugiej strony, ale Vei, wyszkolona i sprytna wojowniczka, może zmienić bieg historii. Pomoc nadejdzie z niecodziennej strony – naszej bohaterce objawia się Loki i to pod postacią kobiety, a że bogu kłamstwa nie można ufać wie każdy, kto widział Avengersów.
Vei to całkiem udana przygoda, na którą składa się cykl poprawnych elementów, takich jak bohaterowie, których da się lubić, szczypta erotyki czy wreszcie spektakularne, dość krwawe pojedynki. Wszystko to czyta się równie przyjemnie, co ogląda, bo odpowiadający za graficzną warstwę komiksu Karl Johnsson ma styl niezwykle przejrzysty, czytelny i miły dla oka. Zerknijcie na przykładowe plansze i zobaczcie, jak ładnie wygląda ten album, chociaż spora w tym zasługa umiejętnie dobranych kolorów.
Scenariusz póki co nie pokazuje jeszcze pazura, a cliffhanger na końcu tomu pierwszego nie wgniata w fotel, ale z pewnością zapowiada jeszcze więcej zabawy w kolejnej, niestety już ostatniej części. Sara B. Elfgren, pisarka, której książka Krąg została wydana w Polsce w 2012 roku, dba o to, by dialogi nie przeszkadzały w lekturze, akcja posuwała się do przodu, a fragmenty dotyczące mitologii regionu nakreślały odpowiednio tło dla opowieści, udanie łącząc powszechnie znane motywy z tymi zrodzonymi w głowach autorów.
Fantasy nigdy nie było moim ulubionym gatunkiem, ale lektura Vei nie tylko minęła szybko i bez bólu, ale też sprawiła mi dużo przyjemności. Dowodzi to jednego – to dobry komiks, który ma prawo spodobać się każdemu czytelnikowi, niezależnie od preferencji. Wyrazista bohaterka, piękne ilustracje i sporo akcji czynią ten tytuł porządną opowieścią, bez fajerwerków, czy rewolucji. Ot po prostu miła lektura, po której drugi tom też chętnie sięgnę – tylko albo aż.
Tytuł oryginalny: Vei
Scenariusz: Sara B. Elfgren
Rysunki: Karl Johnsson
Tłumaczenie: Magdalena Greczichen
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 160
Ocena: 75/100