Maska Omnibus tom 2 – recenzja komiksu

Postaci pisane na pół-serio, jak Deadpool i Lobo, mają ogromne grono fanów. Autorzy mogą z nimi wyczyniać dużo więcej niż z jakimkolwiek innym typem bohaterów, a jak coś nie wyjdzie, to wybronić się jakimś absurdem i wyjść jeszcze na tym z twarzą. Do tego grona należy też Maska, czy raczej Wielki Łeb, będący ikoną lat 90. zarówno w komiksie, jak i kinie. Obie wersje antybohatera się różnią, ale zasadniczo chodzi o pewien rodzaj przesady, humorku nieskomplikowanego, ale trzymającego poziom znacznie wyższy niż polskie kabarety i najświeższe produkcje komediowe.

Strona komiksu Maska Omnibus tom 2

Maska Omnibus tom 2 to zbiór historii różnych autorów, przedstawiających swoje podejście do postaci Wielkiego Łba. Na składniki każdej z historii składa się czarny, czy może lepiej czerwony od posoki humor, absurd szczególny dla swoich czasów i rzecz jasna tytułowa maska. Celowo wymieniam ją jako artefakt, bo ponownie wędruje z twarzy na twarz, bez skłonności do zagrzania miejsca na dłużej. Więcej tego samego? Tak, choć pojawia się lekki wietrzyk świeżości, a znakomita warstwa wizualna niweluje wtórność i to nie tylko fanom rysunków z tamtego okresu.

Zacznę od historii, która odbiega nieco od schematu. Zabawki na strychu zawiera wszystkie elementy maskowych przygód, ale tu wchodzimy w nieco poważniejsze tony, w których gagi Wielkiego Łba są bardziej psychopatyczne. Aldo Krasker, nośnik maski w tej historii, w swym sercu skrywa jad zemsty, który w połączeniu z szaloną naturą artefaktu tworzy bohatera nieco dojrzalszego niż pozostałe wcielenia Wielkiego Łba. Do tego dochodzi motyw szybkiej, spektakularnej kariery w branży zabawkowej, w której zielone alter ego ma wiele do pokazania. To bodaj jedyny przykład innego spojrzenia na tytułowego antybohatera i Bob Fingerman zasługuje na szczególne wyróżnienie.

Strona komiksu Maska Omnibus tom 2

Pozostałe historie nie są tragedią i nie obniżają poziomu, ale ich autorom nie chciało się wnieść czegoś więcej ponad to, co widzieliśmy w pierwszym tomie. Polowanie na zielony październik czy Światowe tournée są generyczne dla Wielkiego Łba, jak kłopoty miłosne i osobiste Daredevila czy zgony bliskich dla Johna Constantine’a. W przypadku tych dwóch panów motywy te jednak się nie nudzą. Kolejni autorzy uczynili z nich co prawda znajomą melodię, ale za każdym razem wygrywaną dobrze i z autorskim sznytem. Co stało się, że Wielki Łeb nie miał szans na coś podobnego?

I tu przechodzimy do mojego największego problemu z komiksową Maską. Sama idea magicznego przedmiotu, dającego naprawdę solidne możliwości, ale wpychającego także na drogę wariactwa, to grunt, na którym można by wykreować różnorodne opowieści. Tymczasem nie dość, że dostajemy powtarzalne schematy, w których czasem pojawia się obietnica rozwoju bohatera/ów, to przede wszystkim toną one błyskawicznie w dobrze znanej zupie z karykaturalnej przemocy i chichów. A fakt, że przedmiot jest przerzucany pomiędzy różnymi nosicielami, potęguje jeszcze uczucie niedosytu i może gdyby maska należała do jednej postaci, to dostalibyśmy finalnie kogoś pokroju Venoma, gdzie magiczny artefakt mógłby stać się czymś równie istotnym, co jego nosiciel…

A może to film sprawił, że komiks utknął w pewnym punkcie? W ekranizacji widzimy bohatera komediowego, wręcz wyjętego z kreskówki, którego ciosy nie wyciskają krwi i wnętrzności, a opanowanie szaleńczej natury nie jest tak trudne. I tak jak po pierwszym tomie szala mojej przychylności była po stronie komiksu, tak teraz skłaniam się ku filmowi. I to wcale nie dlatego, że był spektakularnie lepszy, a dlatego, że jego reżyserowi Chuckowi Russellowi chciało się zrobić coś po swojemu. Nawet jeśli to „coś” nie było arcydziełem, a komedią opartą na lekkim humorze i ekspresji Jima Carreya, to tylko jeszcze bardziej podkreśla fakt, że sama idea Wielkiego Łba ma ogromny potencjał.

Strona komiksu Maska Omnibus tom 2

Maska Omnibus tom 2 jest ważną pozycją na naszym rynku, zwłaszcza dla ludzi lubiących zanurzyć się w wywarze z lat 90. i traktujących ten komiks jako istotny historycznie dla medium. Również fani przerysowanej komediowej brutalności będą nim zachwyceni, ale dla mnie jest raczej powtórką z początkowo dobrej rozrywki, która wjechała w ślepą uliczkę. Wielki Łeb miał potencjał na stanie się konkurencją dla Deadpoola i Lobo, a może z czasem ktoś rozsądny uczyniłby z niego zupełnie nową kategorię bohatera. Tymczasem na przykładzie tego tomu widzimy, że co prawda opowieść jest nadal skoczna, krwawa i zabawna, ale jej dalsza trasa nie rokuje dobrze. I choć mawiają, że liczy się sama droga, a nie cel, to w tym przypadku nie dość, że go nie ma, to sama droga pozbawia chęci do podążania nią.


Okładka komiksu Maska Omnibus tom 2

Tytuł oryginalny: The Mask Omnibus Vol.2
Scenariusz: John Arcudi, Evan Dorkin, Bob Fingerman i inni
Rysunki: Doug Mahnke, Peter Gross, Kevin Maguire i inni
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: Wydawnictwo Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 384
Ocena: 60/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?