Starszy Pana i kot to seria, która pierwotnie ukazywała się w internecie, a dopiero z czasem została przeniesiona do pełnoprawnego magazynu mangowego. Na początku była to opowieść opierająca się na krótkich – często nawet jednostronicowych – rozdziałach skupiających na codziennych perypetiach kota Fukumaru i jego nowego papcia. Świetnie sprawdzało się to w pierwszych tomie, gdzie zostałem zauroczony zabawnymi psotami pulchnego kota i szczerą miłością, jaką obdarzył go Kanda – przez ludzi postrzegany głównie jako ułożony pan w podeszłym wieku, przy kocie rozbrajająco nieporadny i niestroniący od okazywania radości z prostych czynności. Docieranie się tej dwójki obserwowało się niesamowitą przyjemnością.
Przy drugim tomie miałem jednak obawy, czy w kontynuacji nie poczuję już przesycenia, bo w końcu ile można obserwować zabawy pana i jego kotka. Ale to było tylko na początku, potem ponownie dałem się porwać tej uroczej relacji. Poza scenami na wzór tych z pierwszego tomiku, jak problemy wspólnego spania czy walka z czarnym potworem (fortepianem), dostajemy tu też trochę informacji o samym Kandzie. Wspomina on na przykład zmarłą żonę i jej fascynację kotami. Fukumaru dobrze wie, że jego pan jest wtedy smutny i próbuje go za wszelką cenę wesprzeć. Starszy pan wspomina też o swoim dzieciństwie, gdy to nie pozwalano mu dotykać zwierząt, bo te mogłyby zranić jego bezcenne dłonie. Teraz jednak nikt mu tego nie zabroni, a przytulanie Fukumaru stało się jego ulubionym zajęciem w codziennej rutynie.
Całe jednak szczęście, że już od trzeciego tomu historia zaczyna ruszać z kopyta – na koniec tego tomu dostajemy info o publikacji mangi w magazynie mangowym. Na kartach zaczynają pojawiać się nowe postacie, które odgrywają ważne role. Pierwszą z nich jest osoba współpracownika Kandy ze szkoły, Yoshiharu Moriya, który od zawsze był fanem twórczości uznanego muzyka. Nawiązuje z nim coraz lepszą więź, przez co ponownie odzyskuje miłość do muzyki. W pewnym momencie przypadkiem przyczynia się do ujawnienia problemów Kandy – od śmierci żony boi się on sceny i publicznych występów. To właśnie podczas koncertu dowiedział się o jej śmierci. W mandze zaczynają się wiec pojawiać poważne tematy – naprawdę fajnie.
Kolejna ważna postać, którą poznajemy na przestrzeni tomu trzeciego i czwartego, to Kanade Hibino. Tak samo jak Kanda jest muzykiem grającym na fortepianie. Kiedyś był rywalem Kandy, a teraz ma do niego uraz, że zszedł ze sceny, nim ten zdołał go doścignąć. Niespodziewanie połączyła ich jednak opieka nad kotami – Hibino bowiem również zajmuje się jednym z takich futrzaków i potrzebuje rady kogoś bardziej doświadczonego w tej dziedzinie. Zaczyna rodzić się z tego fajna relacja, a sama postać Hibino również ma sporo do pokazania.
Moje obawy co do kontynuacji mangi Starszy Pan i kot okazały się niepotrzebne. Autor bowiem w porę dostał możliwość stworzenia bardziej rozbudowanej historii, a przy tym nie zapomniał o raczeniu nas z dużą częstotliwością przeuroczymi scenami z Fukumaru i jego uśmiechniętym papciem. Nie przestanę zachwycać się tą cudowną mangą.
Tytuł oryginalny: Ojisama to Neko
Scenariusz i Rysunki: Umi Sakurai
Tłumaczenie: Anna Wrzesiak
Wydawca: Waneko
Ocena: 85/100