Zbliża się wielkie przekazanie władzy po śmierci księcia Samanthy. Calder Wendt ostrzy kły na to prestiżowe stanowisko, nie dostrzegając zagrożenia czającego się u progu. Do tego z Europy przyjeżdża ważny dostojnik, posiadający zarówno cechy prezesa wizytującego placówkę, jak i wścibskiej ciotki, co skrytykuje i pokręci nosem. Tymczasem Cecily trafia na pierwsze tropy nadchodzącego zagrożenia, a sam autor jaśniej przedstawia jej przeszłość i związek z siostrą. Choć tu o wiele ciekawsza wydaje się jej relacja ze świeżynką Ali, która sama w sobie jest bodaj najciekawszą postacią serii.
Pierwsze skrzypce w Wampir Maskarada: Kły zimy. Księga druga grają jednak łowcy wampirów, zwący się Armią z Kostnicy. Nie są to amatorzy obwieszeni czosnkiem i ze srebrem rodowym na szyi, a grupa paramilitarna, przy której zblazowana elita Dwóch Miast wydaje się przegrana. Seeley ciekawie przedstawił ich historię i symbolikę, a starcie dwóch sił wzbudziło mój sentyment do Hellsinga Kohty Hirano. Tutaj jednak zwycięska strona nie jest do końca jasna, a intryga i zdrada mają się dobrze do ostatniego wystrzału, jak i już jakiś czas po ich ucichnięciu.
Wampirzy establishment w Wampir Maskarada: Kły zimy. Księga druga to ciekawy pokaz słabości elity, która za bardzo uwierzyła w swoją potęgę. Niby wampiry. Niby nieśmiertelne i potężne. A średnia ich zgonów jest niewiele niższa niż ich ofiar. Seeley nie szczędzi nikogo i nawet twardzi zawodnicy padają na matę. Nie ma w tym nic z szybkiego pozbywania się postaci z braku dalszych pomysłów na rozwój historii. Nie obawiajcie się, że zabraknie interesujących bohaterów, bo oprócz dandysowatej Camarilli istnieją jeszcze anarchiści, dla których zaświeciło się zielone światło.
Zima to mroczna pora i wampiry świetnie do niej pasują. Zwłaszcza w miejskiej scenerii i pozbawione etosu niepokonanych potworów. Minneapolis i St. Louis będące osią wszystkich wydarzeń nie są metropoliami tak klimatycznymi jak Londyn czy Paryż, ani wielkimi jak Nowy Jork. To raczej aglomeracja w rodzaju Trójmiasta czy Śląska, gdzie granice miast są płynne, choć ich mieszkańcy twierdzą inaczej. Seeley i Howardowie nie próbują nas wepchnąć w znajome uliczki, a zapraszają na scenę robiącą wrażenie, choć mniej popularną dla szarego zjadacza kultury masowej. I tym samym świetnie zgrywającą się z wampirami, którym zdarza się kłaniać srebrnym kulom.
Komiks ten, jak pisałem w recenzji poprzedniego tomu, chwieje się między tym, co nazywamy miejskim fantasy i miejską grozą. Nomenklatura jest tu zresztą nieważna, bo dostajemy dzieło obfitujące w posokę, wprost dla fanów horrorów, ale i przedstawiające spowite chłodem miasto, nawiedzane przez dość ludzkie nadnaturalne byty. Kolejny raz czaruje Devmalaya Pramanik, tworzący mroźną scenografię, gdzie łowca szybko staje się ofiarą. A i erpegowe dodatki zachęcają do zagłębienia się w to uniwersum. Wampir Maskarada to bowiem inspirująca franczyza i polecam głębiej wejść w tę tematykę. Kolejnym przystankiem będzie Świat Mroku: Szkarłatna odwilż i mam nadzieję, że Lost In Time na tym nie poprzestanie.
Tytuł oryginalny: Vampire: The Masquerade- Winter’s Teeth vol.2
Scenariusz: Tim Seeley, Tini Howard, Blake Howard
Rysunki: Devmalya Pramanik, Nathan Gooden, Stephen Molnar, Corin Howell
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Wydawnictwo Lost In Time 2022
Liczba stron: 176
Ocena: 80/100