Briggs Land tom 1: Kobieca ręka – recenzja komiksu

W USA prymat ma władza prezydencka, a ten, kto piastuje stanowisko pierwszego obywatela, cieszy się zazwyczaj szacunkiem większości. Zazwyczaj nie znaczy jednak zawsze. Lincoln, Garfield czy Kennedy to przykłady na to, że demokratyczna większość nie czyni kuloodpornym na, że tak to ujmę, demokrację bezpośrednią. Jim Briggs, głowa swego rodu, przyłapany na mierzeniu w głowę państwa, został skazany na dożywocie. Szkopuł tkwi w tym, iż Jim to patriarcha autonomicznej społeczności, w której władza federalna nie cieszy się sympatią, więc mimo odsiadki nadal nią steruje za pośrednictwem swej żony Grace. Kobieta jednak podnosi głowę i bierze sprawy w swoje ręce, pragnąc nakierować lokalną ludność na nową ścieżkę rozwoju.

 Strona komiksu Briggs Land tom 1: Kobieca ręka

Ruby Ridge to mroczny przykład walki państwa z obywatelem, w której żadna ze stron nie jest niewinna. Cokolwiek by nie mówić o ekstremistycznych poglądach Randy’ego Weavera, czy działaniach FBI, nie można pominąć dziedzictwa i wpływu, jaki miały tragiczne wydarzenia. Czemu o tym wspominam? Terytorium Briggsów i wyczyn, za który Jim Briggs dostał dożywocie, są silnie inspirowane tym wydarzeniem. Zainteresowanych odsyłam do wszechwiedzącego internetu i zachęcam do samodzielnego doszukiwania się analogii między dziełem Wooda a rzeczywistymi, tragicznymi wydarzeniami z udziałem rodziny Weaverów, na których kanwie powstał zresztą film.

Czytając opis fabuły Briggs Land, można dojść do błędnego wniosku, iż Grace Briggs to delikatna niewiasta, która bierze na barki cały ciężar dziedzictwa swej rodziny, odrzucając przy tym patriarchalną niewolę przebrzydłego męża. W rzeczywistości jest inaczej. Nowa głowa rodu to kobieta niesamowicie silna i waleczna, a także dużo rozsądniejsza od Jima Briggsa. Przy tym wszystkim nie traci swej kobiecości i nie sprawia wrażenia maszyny w damskim ciele. Mimo iż jej synowie wydają się początkowo dominować, to dość szybko przekonacie się, że nawet oni z problemami zwracają się do matuli.

Strona komiksu Briggs Land tom 1: Kobieca ręka

 

Świeżo upieczona przywódczyni rodu Briggsów nie jest jedyną postacią wartą uwagi. Jej synowie to również postaci dość barwne. Najstarszy z nich, imieniem Caleb, gustuje w heilowaniu i białej supremacji, a przy tym jest dość bezwzględnym biznesmenem. I niech nikogo nie zwiedzie wygląd typowego księgowego. Caleb bodaj najbardziej wdał się w swego ojca i solidnie daje się we znaki tym, którzy stają na jego drodze. Kolejny syn, Noah, to sól tej ziemi. Szef straży, obeznany z bronią, oscylujący na granicy miłości i szacunku do matki, a męskiej wierności ojcu, wydaje się nieco mniej zimny niż starszy brat, ale pozycja w zbrojnej części społeczności każe mieć się na baczności nawet przywódczyni rodu. Jest jeszcze Isaac. Żołnierz, najbardziej opierający się reżimowi Jima, a tym samym najbliższy Grace. Postać najłagodniejsza i co tu dużo kryć – miejscami dość nudnawa. Liczę na większy udział Jima Briggsa, którego skromna obecność i tak odciska silne piętno.

Brian Wood umiejętnie oddaje nastrój hermetycznej społeczności, żyjącej z dala od wielkich ośrodków. Miejscem akcji jest tu małe miasteczko, którego sercem jest centrum handlowe i wioska kamperów, a warunki życia są mało luksusowe. Okoliczna fauna również ma swój udział w budowaniu klimatu. Będący niejako swoistym murem las stwarza naturalną barierę oddzielająca ziemie Briggsów od terytorium USA i potęguje wrażenie tajemniczości.

 Strona komiksu Briggs Land tom 1: Kobieca ręka

Siłą tej serii jest jej kameralność. Choć bohaterowie nie są banalnymi ludźmi, to Mack Chater nie ukazał ich w sposób widowiskowy. Świetnym przykładem jest tu Jim Briggs. Pojawiający się ledwie kilka razy, mężczyzna o wyglądzie złego sąsiada z sumiastym wąsem i groźną miną, w narracji Wooda jest stale unoszącym się nad Grace duchem, który w każdej chwili może powrócić i zniweczyć jej działania. To właśnie ta nieuchwytność sprawia, że prace Chatera tak zatrzymują uwagę. Małe terytorium przedstawione jest przez niego jako złożone środowisko, powiązane ze sobą siecią zależności, której większość ukryta jest w mroku niedopowiedzeń. Tu narzuca się przykład kolejnego Briggsa, tym razem Caleba. Grzecznie zaczesana czuprynka, okulary i koszula przywodzą na myśl urzędnika niższego szczebla, ale wystarczy, że dojrzy się wystające spod ubrań tatuaże, by wiedzieć, że z tym panem lepiej nie zadzierać.

Briggs Land to cykl, którym byłem zainteresowany jeszcze gdy nie było wiadomo czy w ogóle zawita do Polski. Rodzimy przekład podtytułu sugeruje, że historia to wtórna, feminizująca opowiastka o silnej kobiecie u steru, która ustawia swych krnąbrnych bliskich po kątach. Miejscami tak jest, lecz Grace Briggs to postać zbyt inteligentna, by być takim właśnie agresywnym babiszonem. Do tego charakterystyczny klimat mikrospołeczności i ukazanie, jak ona funkcjonuje sprawiają, że jest to naprawdę oryginalna pozycja na naszym rynku i oby było takich więcej. Egmont nie boi się wykraczać poza sferę superbohaterów, komiksów dla najmłodszych czy tytuły cenione od lat, stawiając również na stosunkowo młode serie, którym warto dać szansę. Nie liczę już, który to cykl rozpoczęty w ostatnich miesiącach i którego odpuszczenia choćby jednego tomu bym sobie nie darował. A debiut jeszcze kilku pozycji majaczy już na horyzoncie.


Okładka komiksu Briggs Land tom 1: Kobieca ręka

Tytuł oryginalny: Briggs Land vol.1: State of Grace
Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Mack Chater 
Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 160
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?