Czy Doktor Strange ma się czego bać? Jak wypada Wszystko wszędzie naraz? | Hit czy LIPA #2

No i witam po raz kolejny. Z tej strony Mikołaj „LIPA” Lipkowski i dziś zabiorę Was w podróż przez multiwersum obłędu, gdzie jest Wszystko wszędzie naraz. Z góry przepraszam za to, że w ostatnim czasie nie było Hit czy LIPA, lecz z powodów prywatnych nie miałem możliwości stworzenia odpowiedniej jakości artykułu. No ale powoli wracam do żywych i dziś mogę podzielić się moimi przemyśleniami po tej wspaniałej produkcji.

Jako zajarany Science Ficition geek nie mogłem przejść obok tego tytułu obojętnie. Wszystko wszędzie naraz to dzieło Dana Kawna oraz Daniela Scheinerta, którzy mówią o sobie… Daniels. Wyczytałem, że owi Danielsi współpracowali z niejakimi Braćmi Russo, którym możemy dziękować za Zimowego Żołnierza, Wojnę Bohaterów, Wojnę bez granic czy Koniec gry. Fani Marvela oczywiście zrozumieją. Nie bez powodu przyzywam tutaj filmy Marvel Studios, gdyż za rogiem czai się Doktor Strange w multiwersum obłędu, a właśnie omawiany przeze mnie film, to bardzo ciekawa opcja, by obejrzeć ją przed nowym eventem Marvela.

Seans ten był niesamowicie pokręcony, lecz nie powiem, że nieprzyjemny. Muszę przyznać, że poczułem się trochę jakbym oglądał Matrixa. Otóż, mamy pewną, normalną rodzinę, która prowadzi pralnie, płaci podatki, żyje z dnia na dzień. Jak pewnie większość szarych ludzi. Pewnego dnia dochodzi do momentu, że główna bohaterka – Evelyn spotka się z kimś z innego uniwersum. I tutaj zaczyna się cała jatka.

Jeśli chodzi o tematy multiwersum to jestem niesamowicie wymagający. Muszę przyznać, że były tylko dwie produkcje, które w tym wątku mnie usatysfakcjonowały i obie mają powiązania ze Spider-Manem (i nie, nie chodzi o gniot jakim jest No way home). Mowa tu oczywiście o serial Spider-Man z 1994 roku (ostatnie odcinki) oraz Spider-Man: Uniwersum. Przedstawienie wspólnego zagrożenie dla wszystkich wszechświatów to jest to co chcę oglądać, tylko jak jest to dobrze wykonane. I Wszystko wszędzie naraz, mimo tego, że bardzo mi się podobało pod względem całokształtu, to jeśli chodzi o multiwersum mnie do końca nie ukontentowało.

Zobacz również: Wszystko wszędzie naraz – recenzja filmu! W wieloświecie szaleństwa i bodźców

Zaznaczę, że film ten najchętniej docenią ludzie młodzi, lecz starsi też znajdą w nim cząsteczkę siebie. Warto powiedzieć też o tym, że produkcja zmusza nas do przemyśleń. Sam miałem potężne rozkminy, gdy wyszedłem z Cinema City – co by było gdyby? Pewnie niejedna osoba zadał sobie to pytanie. Wszystko wszędzie naraz udowadnia, że właśnie jedna decyzja może zmienić historię. I to jest naprawdę świetne. Lubię gdy filmy zmuszają widza do rozmyślań. No ale poza poważną częścią filmu mamy też tą komediową (strasznie dziwnie mi się pisze o komedii, pisząc o produkcji A24).

Niejednokrotnie śmiałem się na sali kinowej, że aż inni widzowie się oglądali w moją stronę. Wypaliło mi to na twarzy buraka, lecz w film prezentuje nam właśnie specyficzny humor, który nie trafi do każdego. Dowcipy są naprawdę na wysokim poziomie i nie spłyca się ich do przysłowiowego – chłopa przebranego za babę. Może to dlatego tylko ja się na sali śmiałem?

wszystko wszędzie naraz

fot. kadr z filmu Wszystko wszędzie naraz

Zobacz również: HBO Max w Polsce! I co w związku z tym? | Hit czy LIPA #1

Powiedzmy sobie jednak też o obsadzie filmu, która jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dobra. Z tego co wyczytałem i usłyszałem, pierwotnie główną rolę miał grać Jackie Chan, jednak zmieniono trochę koncepcję i wybrano Michelle Yeoh, co według mnie, było całkowitym strzałem w dziesiątkę. Jest to naprawdę utalentowana aktorka i pokazała to niejednokrotnie na przykład w Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku, Wyznaniach gejszy czy też w przygodach Jamesa Bonda – Jutro nie umiera nigdy. Nawet dla takich zafiksowanych, marvelowych świrów też znajdą się role, które dobrze znamy, bo mogliśmy ją oglądać w drugiej części Strażników Galaktyki czy też Shang-Chi (i nawet nie wiem, czy w Wszystko wszędzie naraz nie zobaczyliśmy klatki z tego filmu).

Podobnie antybohaterka Joy Wang, grana przez Stephanie Hsu poradziła sobie bardzo dobrze z tą rolą. Wypada ona nad wyraz naturalnie i możemy sobie wyobrazić, że gra osobę z osobowością wieloraką. Mogę porównać jej występ do Jamesa McAvoy’a w Split. Oglądało się to bajecznie. Dodatkowo jej zmiany strojów to czysta uczta dla oczu rodem z Cruelli.

Wszystko wszędzie naraz to na pewno tytuł warty uwagi widza, który jest fanem pokręconego scifi czy też kina akcji. Boli mnie to, że nie jest to już tak przełomowy film, czy też nie dostał takiego rozgłosu jak Doktor Strange w multiwersum obłędu. Boli, że nie zapisze on się złotymi zgłoskami na kartach historii, lecz jeśli macie okazje to idźcie to obejrzeć. Ja miałem zaszczyt oglądać to w Cinema City w Bydgoszczy, do którego zapraszam. Jest to zdecydowanie HIT i Marvel ma się czego obawiać, gdyż poprzeczka wisi naprawdę wysoko. Mocne 8,5/10.


ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor prowadzący dział Newsy

Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?