Drive My Car to nie tylko Haruki Murakami, a dokładnie rzecz ujmując, jest go tu dość mało, Tak, jest to adaptacja opowiadania pióra tego popularnego japońskiego pisarza, ale to tylko czterdzieści stron krótkiej historii ze zbioru opowiadać Mężczyźni bez kobiet. A mamy tu do czynienia z filmem monstrualnym pod względem metrażu, bo aż trzygodzinnym. Cała więc tu zasługa przede wszystkim Ryusuke Hamaguchiego. Tego filmowego twórcę znałem jak dotąd jako współautora scenariusza do całkiem przyjemnej produkcji Żona Szpiega w reżyserii Kiyoshiego Kurosawy – film grany był na ostatnim festiwalu Pięć Smaków i naszą recenzje znajdziecie tutaj. W polskich kinach można nadal zobaczyć też poprzedni film Hamaguchiego, W pętli ryzyka i fantazji. Film zbiera dobre opinie, choć sam jeszcze go nie widziałem. Ale w końcu przychodzi czas na Drive My Car, zdobywcę nagród w Cannes, Złotego Globa za najlepszy film zagraniczny, a niedługo Oscary i tam też ma szansę na statuetki. Hajp jest więc wielki, czy zasłużenie?
Sam na początku nie byłem przekonany, ale po seansie mogę przyznać, że film spod ręki Ryusuke Hamaguchiego to naprawdę warte uwagi dzieło, które trzygodzinny format wykorzystuje do bezgranicznego wciągnięcia nas w świat głębokich emocji skrywanych za grubym murem pozorów i niedostępności. Zacznijmy jednak od zarysu fabuły, bo ta choć zdawać by się mogło skromna i nieskomplikowana, jest idealny podłożem pod rozbudowę bohaterów i ich złożonych emocji. Głównym bohaterem jest tu Yusuke Kafuku będący reżyserem i aktorem teatralny. Razem z żoną, Oto Kafuku, zajmującą się pisaniem scenariuszy do programów telewizyjnych, tworzą zdawać by się mogło parę idealną, którą łączy kreatywno-intelektualna praca. Reżyser filmu tylko nas w tym utwierdza, gdy widzimy parę w sytuacji intymnej będącej dla Oto natchnieniem do wymyślania nowych historii.
Sam Yusuke uwielbia wsiadać do swojego leciwego, ale niezawodnego, czerwonego Saaba 900 i podczas jazdy powtarzać swoje długie kwestie dialogowe. A w teatrze widzimy go wcielającego się w Wanię ze sztuki Wujaszek Wania Czechowa. Co ciekawe, kwestie na scenie były wypowiadane w kilku językach, co jest cechą wyróżniającą kreacje teatralne Yusuke. Ma to służyć innemu odbiorowi sztuki przez widownię, która nawet nie rozumiejąc dokładnie kwestii aktorów (choć te są wyświetlane na ekranie nad sceną) ma odczytać emocje z ich gry aktorskiej. Do tego wymaga to większego zaangażowania i umiejętności od aktorów, którzy nie mogą polegać tylko na słowach.
Pozornie idealne życie Yusuke zostaje zachwiane, gdy pewnego dnia nakrywa żonę na zdradzie. Co wtedy robi? Nic. Wychodzi i jeszcze tego samego dnia udaje, że nic się nie stało. Dziwne? Dla nas bardzo. W Japonii jednak od dawna znane są podobne relacje, gdzie dopóki wszyscy dobrze udają, można żyć dalej i tworzyć pozory dobrej rodzinki. Bohaterowie chyba w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że nie wszystko w ich relacji jest w porządku, bo Oto poprosiła męża o rozmowę. Ten jednak był tak tym przejęty, że wsiadł do swojego uwielbianego samochodu i jeździł nim przez cały dzień bez celu. Gdy wraca, zastaję żonę nieprzytomną leżącą na ziemi. Wkrótce kobieta umiera, a on pozostaje w pustką, która wynika nie tylko ze straty żony, ale też z faktu, że już nie będzie możliwa rozmowa na temat ich prawdziwych uczuć, które tak głęboko skrywali. Mija dwa lata, a my widzimy napisy początkowe filmu – główna treść dopiero ma się zacząć.
Yusuke dostaje propozycję wyreżyserowania sztuki w Hiroszimie, a ma to być jego interpretacja Wujaszka Wanii, czyli dzieła tak mu bliskiego. Mimo że minęło dwa lata od śmierci żony, mężczyzna nadal słucha kasetę z kwestami z tego spektaklu, którą nagrała dla niego Oto. Nadal chce słuchać jej głosu. Gdy główny bohater dociera na miejsce, gdzie ma spędzić najbliższe dwa miesiąca, zostaje mu przyznany kierowca. Mężczyzna nie chce się na to zgodzić, bo uwielbia jazdę swoim Saabem, który jest dla niego oazą spokoju i miejscem ucieczki. Organizatorzy jednak nie mogę pozwolić, by Yusuke sam prowadził ze względów bezpieczeństwa, gdyż wykryto u niego wczesne stadium jaskry, no i zwyczajnie takie mają zasady od kilku lat. Jego kierowcą zostaje 23-letnia Misaki Watari, zupełne przeciwieństwo jego zmarłej żony – cicha, skromna, nieumalowana, ale za to szczera i potrafiąca mówić o swoich problemach i prawdziwych uczuciach. Yusuke na początku nie chce zgodzić się, by została jego szoferem, nie wierzy w jej zdolności. Szybko jednak zaczyna jej ufać i późniejszym czasie mówi nawet przy innych, że nigdy nie czuł się tak bezpiecznie podczas jazdy (z jego żoną było zupełnie inaczej).
Niedługo zaczyna się kompletowanie obsady do sztuki teatralnej. Przewija się tu wielu aktorów, a każdy z nich wnosi coś do filmu. Świetnie wypada postać Koshiego Takatsuki, który dostaje główną rolę. Na początku jest kreowany jako niezwykle popularna gwiazda, ale z czasem poznajemy jego inne oblicze, a pod koniec filmu wydarzenia z nim związane mogą porządnie frapować. Najciekawiej jednak wypada ukazanie całego procesu powstawania sztuki, od castingu, przez odczytywanie scenariusza, próby, aż do premiery. Nieraz możemy zobaczyć rozmowę o uczuciach bohaterów poprzez kwestie aktorskie. Czasem musimy się zastanowić, czy to jeszcze gra aktorska, czy już prawdziwe emocje bohaterów. Oczywiście pierwsze skrzypce gra tu Yusuke.
Poza sceną błyszczy jednak Misaki, która nieustannie towarzyszy głównemu bohaterowi. Wielokrotnie wysłuchuje jego ćwiczeń kwestii przy kasecie z nagranym głosem zmarłej żony. Z czasem Yusuke mówi jej o swoje przeszłości, a ona opowiada mu o własnej tragedii. Chwytająca za serce jest rozmowa, gdy oboje przyznają, że są winni czyjejś śmierci, że mogli zrobić więcej. A ten czerwony Saab będący wcześniej symbolem ucieczki przed prawdziwymi uczuciami, stał się teraz miejscem ich uwolnienia. Wiele świetnych dialogów, a w wszystko w tym czerwony klasyku na krętej drodze. Całość podszyta dodatkowo pięknymi ujęciami i kadrami – jak na przykład scena, gdy Misaki wtyka papierosa w śnieg, tworząc prowizoryczny ołtarz z kadzidłem.
Drive My Car to tak przeładowany małymi, pięknymi rozważaniami film, że analiza wszystkiego zajęłaby mi jeszcze masę zdań. Można tu znaleźć przede wszystkim analizę japońskiego społeczeństwa, gdzie dobre pozory to wszystko, a prawdziwe uczucia lepiej trzymać głęboko. Oczywiście dużo dobrego z filmu wyniesie też zachodni widz, bo wyrażanie uczuć nigdy nie jest łatwe. A film Ryusuke Hamaguchiego to prawdziwa perełka, która z niezwykłą lekkością potrafi zmusić nas do trudnych przemyśleń. Chyba każdy z nas potrzebuje czasem takiego czerwonego Saaba.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe